wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział dwunasty - Dziwne początki

5 listopad 2013 r. 
- Zechcesz mi wyjaśnić co to miało znaczyć w jego samochodzie?! – przyjaciółka od drzwi napadła na Kornelię. Brunetka wróciła z Karolem, a Stanek poszła z Andrzejem do sklepu, dlatego wróciły w różnych momentach do wspólnego mieszkania. 
- Pamiętaj, że musisz oddychać – instruowała ją Kornelia. – Już? Łapiesz oddechy? Super. To o co się tak pieklisz od progu? – spytała uprzejmie blondynka. 
- Ty go całowałaś! – wykrzyknęła Julia. –W usta! Wronę! Wy się nie znosicie.
- No całowałam. W końcu chyba własnego chłopaka mogę – odparła Stanek. 
- Co proszę?! – jej współlokatorka aż usiadła z wrażenia. – Wy mnie nabieracie. To nie jest możliwe. Zapłacą wam, jak uwierzę, czy co?
- Jesteśmy razem. Mam przeliterować? A może napisać drukowanymi? 
- Opiłaś się wody na basenie i ci się mózg nie dotlenił. Ty jeszcze nie wiesz, co zrobiłaś – głaskała przyjaciółkę po głowie. – Jutro to może być dla ciebie szok, ale wszystko da się odplątać.
- Adamczewska – jęknęła Kornelia. – Czuję się nad wyraz dobrze. Nic mnie nie boli, nie strzyka, nie łamie. Jestem w pełni świadoma tego co zrobiłam. 
- I ja mam uwierzyć w ten cyrk od nienawiści do miłości? – spojrzała na nią powątpiewająco. – To zbyt wiele na moje serce.
- Kto mówi od razu o miłości? Żadnego angażowania się uczuciowo. Zamierzam czerpać z tego jak najwięcej korzyści. I nie chodzi mi tu o kasę. Andrzej, jak chce potrafi być miły, więc możemy dobrze spędzić czas. 
- No proszę, Endriu został panienką do towarzystwa – wybuchła głośnym śmiechem. – Wy jesteś nieobliczalni osobno, a we dwoje to aż strach myśleć.
- Nie rób z nas kuzynów Lucyfera. 
- Och, jesteście jego dziećmi, o czym wkrótce was poinformuje i powie, że nie możecie być razem – odparła brunetka.
- Nie przesadzaj – prychnęła. – Co ma być to będzie. Nie wierzę, żeby wytrzymał ze mną dłużej niż do końca tego roku. Daję mu coś około dwóch tygodni. Zaliczymy jakieś dwie imprezy i będzie po sprawie. Do tego czasu nie zamierzam go wpuszczać dalej niż ten salon. 
- Nie będę się wam wtrącać. Oboje jesteście moimi przyjaciółmi, więc lepiej nie każcie mi rozstrzygać żadnych sporów – zastrzegła. – Zostaję Szwajcarią. Chyba, że cię skrzywdzi na poważnie, to wtedy mu nogi z dupy powyrywam.
- Albo mnie jeśli jego zostawię – prychnęła Nela. 
- Jasne, bo uwierzę, że on się załamie – szturchnęła ją.
- Czyli mogę go rzucić bez żadnych przeszkód. Związek idealny! – wykrzyczała zadowolona Kornelia. 
- Uważaj, bo się zakochasz – jej współlokatorka poruszyła brwiami.
- Nie groź mi, bo cię wyrzucę z mieszkania!
- Pewnie od razu przez okno – wytknęła jej język.
- Będziesz miała długie lądowanie – zaśmiała się blondynka i zniknęła za drzwiami swojego pokoju. 
Sama nie wierzyła w to co się stało. Zgodziła być z nim być, ale zupełnie nie wiedziała dlaczego. Czuła się przy nim wyjątkowo dobrze, ale jednocześnie miała świadomość, że dla niego to nic więcej nie znaczy. Pobawią się świetnie, a potem każde z nich pójdzie w swoją stronę. Zapomną o sobie i może gdzieś w przyszłości wspomną siebie obojętnie lub z lekkim uśmiechem, ale nic więcej. To nie miało szans na przetrwanie. Interesowała ich tylko wspólna przyjemność. Kornelia nie zamierzała jednak od razu lądować z nim w łóżku. Chciała najpierw go przetrzymać by zobaczyć jaki jest w rzeczywistości - o ile to oczywiście było możliwe. Mógł przed nią grać i to całkiem przekonująco. Najpierw jednak chciała go w jakiś sposób sprawdzić. Przekonać się o co mu tak naprawdę chodzi. 
15 listopad 2013 r. 
Kornelia zamykała właśnie swój salon. Była zmęczona. Marzyła tylko o tym by w końcu znaleźć się w domu, wziąć relaksującą kąpiel, coś zjeść i usiąść przy swoim ulubionym serialu. Przez cały dzień była na nogach i wykonywała różnego rodzaju zabiegi, masaże, maseczki, paznokcie. Była wypluta z wszelkich pozytywnych emocji. Jeszcze na dodatek kilka klientek było oburzonych, że nie ma dla nich miejsca w swoim grafiku na najbliższe kilka dni. Miałaby, gdyby zaprzestała spać, jeść i chociaż trochę odpoczywać. Niestety coś takiego kompletnie nie wchodziło w grę. Była w końcu tylko człowiekiem i miała prawo od chwili prywatności. Jeszcze raz sprawdziła czy drzwi salonu są dobrze zamknięte, schowała klucze do torebki i zaczęła powoli iść w stronę własnego bloku. 
Andrzej lekko spóźnił się, by przejąć dziewczynę z salonu. Kiedy szedł w jego stronę, zauważył, że ona zdążyła już go zamknąć i ruszyć chodnikiem w drugim kierunku. Przyspieszył kroku, starając się być jak najciszej. Zbliżył się do blondynki na tyle, że mógł wyciągnąć ręce do przodu i objąć ją w pasie.
- A pani, to gdzie się wybiera? - zapytał.
- Matko! - krzyknęła przestraszona. - Jesteś poważny? - przyłożyła dłonie do piersi i ciężko oddychała. 
- Skąd. Jestem twoją niespodzianką - zaśmiał się. - Nie gniewaj się - musnął wargami jej - policzek. - Skoro skończyłaś na dzisiaj, to mogę cię już porwać, prawda?
- Nie. Jestem zmęczona. Marzę tylko o powrocie do domu - wyjaśniła. Dało się zauważyć, że nie miała na wiele siły. 
- Pójdziemy do mnie, użyczę ci mojej wanny, a potem zjemy coś pysznego. Co ty na to? - wymruczał do jej ucha. - Ewentualnie, mogę wskoczyć do tej wanny z tobą.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz? - prychnęła niczym prawdziwa kotka. - Nie będę lądowała w twojej wannie od razu, jak tylko sobie pstrykniesz palcami.
Wszystko wskazywało na to, że spełniało się to co myślała. Chciał tylko tego by wylądowali razem w łóżku. Wiedziała to, ale poczuła ukłucie bólu. Nie chciała być dla niego tylko panienką do łóżka. A przynajmniej nie w takim kontekście. Jednak czego mogła się spodziewać po największym podrywaczu w Skrze? Właśnie tego. Pokręciła przecząco głową dla potwierdzenia swojego zdania. Na większe przyjemności musiał poczekać i zasłużyć. Nie będzie lądowała w jego łóżku, gdy on sobie tego zamarzy. 
- Już, nie złość się. Po prostu chciałem, żebyś mogła się zrelaksować. Weźmiesz kąpiel, a ja poczekam w pokoju. Będę miał ręce przy sobie - zastrzegł. - Po prostu chciałbym spędzić wieczór z tobą.
- Nie mam rzeczy na przebranie - wynalazła argument, którego nie mógł jej od tak wybić z ręki. 
- Zrobisz wszystko, żeby mnie zbyć? Nie chcesz już mnie? - zrobił smutną minę.
- Mówię jak jest. Nie chcę cię zbyć, tylko w czym mam potem u ciebie chodzić? Pomyślałeś o tym dwumetrowy geniuszu? 
- Oj tam, w mojej koszulce? - zaproponował.
- Na wszystko znajdziesz wytłumaczenie? - spytała ze śmiechem.
- Na wszystko, bo jeszcze byś zniknęła w swoim mieszkaniu i nie wyszła, a wtedy zostałbym sam i cały wieczór bym spędził płacząc w poduszkę.
- Akurat w to nie wierzę, ale dobrze. Możemy iść do ciebie - ostatecznie się zgodziła na jego propozycję. 
- Odprowadzę cię potem i w ogóle - zapewniał. - Zamówimy jakieś jedzonko, jeśli boisz się, że ja cię otruję.
- Tak, obawiam się zdecydowanie o twoje umiejętności kulinarne - przytaknęła i pozwoliła zaprowadzić się do samochodu. 
W międzyczasie napisała smsa do przyjaciółki. Postanowiła ją ostrzec, gdzie jest by ta się zbytnio nie martwiła. 
Jeśli nie wrócę do rana to znaczy, że twój przyjaciel mnie zabił. Właśnie porywa mnie do swojego mieszkania. Wrócę później niż mówiłam rano.”
“Chyba chciałaś napisać: wrócę później niż rano xD Andrzej chyba nigdy nie gościł kobiety tylko na kolacji. Uważaj na siebie. Jakby co, celuj w krocze. Miłego wieczoru.”
“Nawet nie próbuj pożyczać na dzisiejszą randkę tych kolczyków od babci, wredna zołzo!”
“Teraz zołzo! Zobaczymy, kto cię będzie ratował przed łapkami Andrzejka”
Kornelia wsiadła do samochodu i zapięła pasy. Jeśli to co Julka mówiła było prawdą to Andrzej ją oszukał. Liczył na coś więcej niż tylko wspólnie zjedzony posiłek. Nie wiedziała jak się z tego wykręcić. Analizowała wszystkie możliwości, ale wiedziała, że w żadną nie uwierzy, a ze swoich obaw nie zamierzała mu się zwierzać. Byli tylko parą obcych sobie ludzi, którzy wzajemnie sobie chcą coś udowodnić. Ona jemu, że nic im z tego nie wyjdzie, a on wręcz odwrotnie. 
Wszyscy włącznie z jego nową dziewczyną mieli go za podrywacza i nic więcej. Miał wiele do udowodnienia, więc nie zamierzał się poddawać tak szybko. Przecież tyle ludzi żyło w związkach, to na pewno i on powinien dać radę. Patrzył na Kornelię kątem oka. Z nią nie powinien się nudzić żadnego dnia. Nie rzuciła mu się na szyję, nie mdlała na jego widok. Urzekł ją jakąś częścią siebie, więc nie zamierzał się diametralnie zmieniać. W końcu to ich sprzeczki nadawały tej znajomości barw. Po pierwsze chciał spełnić obietnicę i oddać jej w mieszkaniu chustkę. Liczył, że tym gestem bardziej przekona ją do siebie. Dziwił się sam sobie, ale naprawdę, jak tylko wyszedł z treningu, pomyślał o tej uroczej blondynce. I to nie w kontekście łóżka. Potrzebował trochę jej entuzjazmu, a jeśli miałoby wyjść z tego coś więcej, to po prostu nie widział przeszkód.
- Wysiadamy - poklepał ją po dłoni.
- Jasne - uśmiechnęła się do niego i opuściła samochód. Wiatr od razu rozwiał jej długie włosy. 
- Ślicznie wyglądasz - powiedział, sięgając ręką do jej jasnych kosmyków.
- Dziękuję - kolejny raz posłała mu uśmiech i pozwoliła poprowadzić się do jego mieszkania. 
W odróżnieniu od niej nie mieszkał tak wysoko, bo tylko na drugim piętrze. Niepewnie przekroczyła próg jego czterech kątów. Zdjęła jesienną kurtkę i swoje ciemne buty. Poszła za nim w głąb mieszkania starając się zbytnio nie rozglądać i nie oceniać. Sama nie lubiła, gdy ktoś to robił w kwestii jej lokum. W kuchni oparła się o parapet i założyła dłonie na piersiach. 
- Ładnie tu - przyznała szczerze.
- Cieszę się, że ci się jednak podoba - stwierdził siatkarz. - Robi lepsze pierwsze wrażenie, niż ja, co?
- Zdecydowanie - przyznała ze śmiechem. 
- Wiedziałem - pokręcił głową. - Dobrze, to poczekaj chwilę.
Środkowy ruszył do swojego pokoju, by odnaleźć zgubę dziewczyny. Trzymał ją w nocnej szafce. Potem zahaczył o swoją szafę i łazienkę. Wrócił do Korneli, z rękami schowanymi za tułowiem. Uśmiechał się tajemniczo.
- Którą wybierasz? - poruszył ramionami.
- A co tam masz? - spytała z lekką obawą. 
- Możesz wybierać tylko pomiędzy dobrym a lepszym - powiedział, czekając na jej decyzję. - Tak naprawdę zamierzał dać jej zawartość obu dłoni.
- Dobra… Lewa. 
- Proszę, co my tu mamy - wyciągnął przed siebie jej białą chustkę.
- Uuuu - zabrała ją z jego rąk. - Dzięki. Sądziłam, że już naprawdę przebierasz się w damskie ciuszki. No, ale skoro odzyskałam to co chciałam to uciekam - skierowała się w stronę drzwi. 
- Hola, hola! A pani to gdzie się wybiera? - pobiegł za nią.
- Do domu? - spytała niewinnie i poczuła jak łapie ją za biodra jedną ręką. 
- A druga niespodzianka? Nie jesteś ciekawa? - świdrował ją spojrzeniem.
- A to nie tak, że tylko jedna była do wybrania? 
- Znaj moje dobre serce - przesunął się do drzwi i zablokował jej wyjście. - Chyba nie opuścisz mnie tak szybko?
- A to nie było tak, że mam przyjść i wyjść? - droczyła się z nim. 
- Niee? - patrzył na nią z nadzieją. - Kąpiel, kolacja, pamiętasz?
- Aaa… No coś mi świta w głowie - udawała, że szuka w pamięci. 
- To może to ci odświeży pamięć - podał jej ręcznik i swoją koszulkę.
- Daj spokój. Nie będę się u ciebie kąpać, ale zostanę na kolacji - uśmiechnęła się lekko. 
- Jesteś pewna? Nie chcę ci psuć tych planów o relaksie - objął ją ręką w pasie i poprowadził na kanapę.
- Wykąpię się jak wrócę - powiedziała, ale w duchu nie marzyła o niczym innym jak o wannie z gorącą wodą i dużą ilością piany. Miała wrażenie, że mięśnie w jej ciele palą żywym ogniem. 
- Nela, nie musisz się mnie wstydzić. Czuj się jak u siebie. Chcę, żebyś nie rezygnowała z niczego przeze mnie, skoro już cię uprowadziłem.
- Dla ciebie Kornelia - pogroziła mu palcem. 
- W takim razie, Kornelio, moja łazienka stoi otworem, a w tym czasie ja coś zamówię. Zgoda? - naprawdę chciał, żeby nie obawiała się każdego gestu w jego mieszkaniu. Nie był masowym gwałcicielem.
- Dobrze - wstała z kanapy i wzięła ręcznik oraz jego koszulkę. 
I tak w swoje rzeczy miała przebrać się przed wyjściem, ale potrzebowała na chwilę je z siebie zrzucić. Zamknęła się w jego łazience. Usiadła na brzegu wanny i zaczęła przeszukiwać butelki stojące na stojaku obok. Liczyła, że ma jakiś żel przeznaczony nie tylko dla mężczyzn albo chociaż mydło. W końcu znalazła niewielką buteleczkę z czerwoną substancją, ale ona też była typowo męska, więc zrezygnowała z poszukiwań. Wlała ją do wanny i napuściła gorącej wody. Zdjęła swoje ubrania i zanurzyła ciało w gorącej cieszy. Włosy spięła gumką w wysokiego kucyka.Oparła głowę o brzeg i zamknęła oczy. Relaks. To o czym marzyła od samego rana. Czuła jak ciepła woda rozluźnia spięte mięśnie w jej ciele. 
Nie do końca wiedziała czego może się spodziewać po środkowym. Zachowywał się zupełnie inaczej niż do tej pory. Był miły? Czarujący? A może po prostu przez chwilę był sobą? Nie wiedziała tego, ale nie ufała mu do końca. Relaksowała się w gorącej wodzie i pozwalała bezpiecznie płynąć swoim myślom w różnych kierunkach. 
Siatkarz odetchnął, gdy udało mu się odwieźć blondynkę od pomysłu powrotu do swojego mieszkania. Przecież się starał ze wszystkich sił, żeby nie czuła się osaczona i zwabiona na noc. Uspokajał go dźwięk płynącej wody w łazience. Zabrał laptopa na kolana i zaczął przeglądać oferty pobliskich restauracji. Zdecydował się na coś chińskiego, ale bez smaków przyprawiających o zianie ogniem. Zakończył transakcję, a potem podszedł do drzwi łazienki i zapukał.
- Tak? - spytała blondynka. 
- Wszystko w porządku? Jedzenie będzie za pół godziny - powiedział siatkarz.
- Tak. Wszystko w porządku. Zaraz wyjdę - głos Andrzeja sprowadził ją na ziemię. 
Niechętnie opłukała swoje ciało z piany i wyszła z wanny. Wytarła się ręcznikiem oraz założyła bieliznę i koszulkę Wrony. Sięgała jej trochę dalej niż za uda. Odetchnęła z ulgą. Posprzątała po sobie w pomieszczeniu, a ręcznik powiesiła na grzejniku. Zabrała swoje rzeczy i wróciła do salonu. Ubrania położyła na pufie, a sama zajęła miejsce na kanapie obok Andrzeja. 
- Lepiej? - uśmiechnął się do niej chłopak.
- Tak, zdecydowanie lepiej. Dziękuję. Miałam dziś straszny nawał pracy w salonie. 
- Więc nie miałem sumienia cię tu przemęczać. Daj nogi, pomasuję - poklepał swoje kolana. - Kiedy otrzymał tylko zdziwione spojrzenie, sam chwycił za jej łydki i położył na swoich udach. Zaczął delikatnie je masować, zaczynając od stóp. 
- Nie przesadzaj - wymamrotała zawstydzona, ale nie zabrała nóg. 
- To nic wielkiego, a tobie będzie przyjemniej. Pewnie cały dzień byłaś na nogach, biedactwo - sprawnie poruszał palcami wokół jej kostki.
- Taka praca - wzruszyła ramionami. - Co nam zamówiłeś? 
- Kaczkę z warzywami i makaronem sojowym. Może być? - spytał. Jego długie palce niebezpiecznie zbliżały się do jej kolan.
- Jasne, że może - uśmiechnęła się. - Ekhm, Andrzej? Nie zapędzasz się? - wskazała brodą na jego dłonie. 
- To tu cię nie boli? - udawał zaskoczonego. - Wyżej też nie?
- Nie boli. Pech, co? 
- To może plecy? Ramiona? Szyja? - pytał z nadzieją brunet.
- Nic, a nic. Ale usta… może usta - wodziła wzrokiem po ścianie. 
- Usta powiadasz - przysunął do niej swoją twarz. Ich wargi dzieliły jedynie milimetry. Widziała łobuzerski błysk w jego oczach, a potem naparł na jej usta. Objął ją ręką w pasie, by utrzymać ją w pionie. Tak jak ostatnio, pocałunki blondynki smakowały wybornie.
Uśmiechnęła się pod nosem i odwzajemniła pocałunki. W końcu mogli dać sobie trochę przyjemności. Lubiła, gdy jego zarost drażnił jej skórę. Ich języki szybko rozpoczęły namiętny taniec. Wplotła dłonie w jego włosy i gładziła kark mężczyzny. 
- Jeszcze bolą? - spytał Wrona.
- Może troszkę - uśmiechnęła się niewinnie. 
- Zostanę twoim uzdrowicielem - mruknął i ponownie się do niej przyssał.
- Podoba mi się ten pomysł - odparła między kolejnymi pocałunkami. 
- Magiczne usta Andrzeja Wu - zaśmiał się cicho. Wsunął dłoń w jej włosy. Uwielbiał ich miękki dotyk na swojej skórze.
Gdyby ktoś na początku września powiedział jej, że tak to się wszystko potoczy uznałaby go za psychicznie chorego i odesłała do specjalisty. Nie wyobrażała sobie, że będą siedzieć w jego mieszkaniu, czekać na jedzenie i całować się. Czuła przyjemne uczucie rozchodzące się po całym jej ciele. Nie umiała tego nazwać, ale nie chciała tego przerywać. Pozwalała by rozgrzewał jej wargi swoimi ustami, by bawił się jej włosami, drażnił jej skórę swoim zarostem. 
- Muszę przyznać, że to ciekawe doświadczenie czuć mój żel na twojej skórze - szepnął, gdy pocierał nosem o jej szyję.
- Byłam bardzo mocno zaskoczona, że nie znalazłam żadnego damskiego, więc musiałam wziąć twój płyn.
- A niby skąd miał się u mnie wziąć damski? - zdumiał się.
- Może ktoś by zostawił czy coś? - wzruszyła ramionami. 
- Ja nie prowadzę tu hotelu, skarbie - poczochrał jej włosy. - Masz zbyt wybujałe wizje mojego życia towarzyskiego.
- Tak? - spytała zaskoczona. 
- Zdecydowanie. Pierwsza dostąpiłaś zaszczytu korzystania z mojej łazienki - powiedział. - I jak na razie wszystko mi mówi, że ostatnia.
- O matko! Czym zasłużyłam sobie na taki zaszczyt? - nie wierzyła w te zdania. Nie pasowały jej do wizerunku Andrzeja, który wykreował się w jej głowie, ale nie zamierzała wszczynać kłótni. Mogli spędzić miły wieczór w swoim towarzystwie i to się liczyło. Na rozliczenia czas przyjdzie w innym momencie. 
- Jesteś moją dziewczyną na przykład? - uniósł brew do góry razem z kącikiem ust.
- Pozwolisz, że jak dotrę do torebki to zaznaczę ten dzień w kalendarzu na czerwono? - naigrywała się z niego dalej. 
- A to na czerwono nie zaznaczacie dni płodnych? - wyciągnął język.
- Nie. A przynajmniej nie ja - zaśmiała się. 
- Dobrze, że mówisz. Wiem już, jak szukać rocznic - uśmiechnął się szeroko. - To jak twoje bóle? Nie muszę ci gdzieś pomóc? Na pewno szyja też ci doskwiera - pocałował skórę za jej uchem.
- Tak się dziwnie składa, że nic mnie nie boli! Cudowne ozdrowienie - zaśmiała się. 
- Och, masz rację. Lepiej zapobiegać niż leczyć - dotarł ustami do jej obojczyka.
- Co ty wyrabiasz Wrona? 
- Uzdrawiam cię - mruknął. Zamierzał zanurkować w jej dekolcie, ale przeszkodził mu dźwięk domofonu. - Zawsze w najlepszym momencie, zawsze.
- Idź odbierz, idź - poklepała go po ramieniu i odetchnęła z ulgą.
Odebrał od kuriera jeszcze ciepłe zamówienie. Podpisał paragon, podziękował i wręczył napiwek. Potem wrócił do Kornelii. Zaprosił ją do kuchni, gdzie przygotował dla nich talerze i sztućce. Potem napełnił szklanki sokiem. 
- Żebyś nie mówiła, że chcę cię upić - spojrzał na nią znacząco.
- Nie dałabym się tak łatwo spić - zaśmiała się. 
- Masz rację, drogo by mnie wyszło te dziesięć butelek wina - usiadł na przeciwko niej.
- Żeby tylko dziesięć - wytknęła w jego stronę język. - Pachnie smakowicie - przyznała. 
- Zaraz dodasz, że przez to, że to nie ja je robiłem - zmarszczył nos.
- Nie prawda! - oburzyła się. - Chociaż czuję się bezpieczniej wiedząc, że to zamówione. 
- No nic, może kiedyś doczekam się zaufania - wsunął widelec do ust, nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
Jedli i rozmawiali. Musiała przyznać, że nie był, aż tak zły za jakiego go miała. Potrafił słuchać tego co mówi i podawać przeciwne argumenty. Gdy chciał potrafił być normalny i nie denerwować jej nawet drobnym gestem. Pomyślała, że może nawet mogłoby im wyjść z tego coś więcej, gdyby nie jego przedmiotowe podejście do kobiet. Wiedziała, że prędzej czy później to się pojawi. Gdyby tylko tego się pozbył mógłby być naprawdę świetną partią do budowania wspólnego życia. 
Kornelia musiała jednak przyznać, że nie szukała nikogo takiego. Duchy przeszłości siedziały w niej bardzo mocno by zaryzykować. Zakładanie rodziny, posiadanie dzieci to było coś z czego zdecydowanie zrezygnowała. Nie chciała tego. Nikt o tym nie wiedział, ale nie czuła się w obowiązku nikomu z tego spowiadać. Nie zamierzała skazywać swoich dzieci na życie z rodzicami takimi jakich ona miała. Nie chciała tego. Dlatego najlepszym rozwiązaniem było korzystanie z życia i pilnowanie by pewne sprawy nie zaszły zbyt daleko. 
- Było pyszne - powiedziała Kornelia, gdy Andrzej sprzątał talerze. 
- Wiesz, jakbyś za mocno się objadła, to mogę pocałować w brzuszek - zażartował, zerkając na nią przez ramię.
- Nie kombinuj, nie kombinuj - studziła jego zapędy. 
- Zamierzam zadbać, żebyś się porządnie zrelaksowała i wpadała częściej na takie relaksacyjne wizyty - uśmiechnął się do niej, opierając o szafkę.
- I tak zaraz będę szła do siebie - dopiła sok. 
- Już? - wygiął usta w podkowę.
- No ty masz jutro trening, ja pracę w salonie - wyjaśniła. 
- Nie musimy zrywać się bladym świtem - mruknął środkowy.
- No niby nie, ale wypadałoby byś był wypoczęty. I ja też. Jeszcze wyrwę jakiejś klientce wszystkie brwi i co wtedy? 
- Biedaczka by musiała sobie domalować - zaśmiał się. - No nic, myślałem, że zostaniesz jeszcze trochę…
- A co masz do zaoferowania? 
- Siebie… - zrobił kilka kroków w jej stronę. - Oraz mnie - musnął jej wargi.
- Kusząca opcja - zaplotła dłonie na jego szyi. 
- To chodź - złapał ją dłońmi pod kolanami i uniósł. Oplotła go nogami w pasie, by nie spaść na ziemię. Dalej mocno ściskała go za kark, na co uśmiechnął się do niej czule. - Nie upuszczę cię - wymruczał do jej ucha i potarł o jej policzek swoim zarostem. Potem utonął w jej zielonych oczach i cały czas w nie wpatrzony ruszył w stronę salonu. Całując ją namiętnie, usiadł ostrożnie na kanapie. Jej włosy łaskotały go po twarzy i szyi.
Czuła jego dłonie na swojej talii i to jak ich języki rozpoczęły namiętny taniec. Gładziła go po karku i policzkach. Było jej fantastycznie, chciała z nim spędzać całe dni. I to pragnienie nie pojawiło się dopiero w tej chwili, ono kiełkowało w niej od kilku dni, ale dusiła je w sobie. Siatkarz miał w sobie coś go do niej przyciągało. Nie wiedziała tylko co. Nie miała pojęcia co to jest, jednak chciała gdzieś w środku by okazało się, że on jednak potrafi być inny niż na początku ich znajomości. 
- Jesteś pewna, że nie możesz wrócić rano? - językiem obrysowywał kształt jej ucha.
- Nie mam powodów, żebym tu została na noc.
- Wiesz, właśnie siedzisz na kolanach swojego największego powodu - poruszył brwiami.
- Raczej nie sądzę, żeby to był powód - uśmiechnęła się do niego. 
- A jeśli ci powiem, że boję się ciemności? - zamrugał oczami.
- Doradzę ci spanie przy zapalonym świetle.
- A jednak to prawda, kobiety nie mają serca - jęknął brunet. - To może chociaż cię odprowadzę?
- Na to mogę się zgodzić - przytaknęła. 
- Żeby mi się nikt nie ukradł po drodze - wtulił twarz w jej włosy.
- Kto by pomyślał, że ja taka cenna - zaśmiała się. 
- Jak już cię wyrwałem, to nie będzie mi jakiś sprzątał sprzed nosa - zażartował. - Oczywiście, że jesteś cenna i się martwię. Zostanę twoi seksownym bodyguardem.
- To pójdę się ubrać do łazienki - zeszła z jego kolan i zgarnęła z pufy swoje rzeczy i zniknęła w pomieszczeniu. 
Zrobił to odruchowo. Byli ze sobą, spędzili miły wieczór. Uznał, że powinien się zatroszczyć o jej bezpieczny powrót. Poszukał bluzy i butów dla siebie, po czym zaczął się powoli szykować do wyjścia. Jasne, że z chęcią nie wypuściłby jej stąd do rana, ale już nauczył się, że na siłę nic z nią nie ugra. Kilka dni związku i już myślał inaczej. Bał się tego, co jeszcze ta dziewczyna może z nim zrobić. Czekał na nią, przycupując na brzegu kanapy.
- Już możemy iść - powiedziała, gdy wyszła z łazienki. - Koszulkę wypiorę i oddam ci przy najbliższej okazji, dobra? - spojrzała na siedzącego chłopaka.
- Nie musisz, chętnie zostawię sobie twój zapach na dłużej - mrugnął do niej.
- Nie przesadzaj - przewróciła oczami ze śmiechem. - Możemy iść - stwierdziła, gdy włożyła jego koszulkę do swojej torebki. 
- Moja porządna dziewczyna - złapał ją za rękę, zamykając za nimi mieszkanie. Nigdy nie sądził, że wieczorny spacer aż tak przypadnie mu do gustu. Nigdy przecież nie miał tak blisko przy sobie dziewczyny w takich okolicznościach. Nie skupiał się za bardzo na metafizycznych przeżyciach, tylko cieszył spokojem chwili. 
Nela cieszyła się z tego, że odprowadzał ją po każdym ich spotkaniu. Nie ważne czy spotykali się gdzieś na mieście, czy po prostu przychodził po nią pod salon to zawsze upierał się, że dostarczy ją pod samą klatkę schodową. Nie tego się po nim spodziewała. Mimo wszystko kroczyli spokojnym Bełchatowem i rozmawiali o banalnych rzeczach. Sporo się śmiali i żartowali. Blondynka zauważała czasami jak dziewczyny, które ich mijają zerkają na nią dziwnie, ale nie przywiązywała do tego uwagi. Przecież nie była nikim ważnym. Nie patrzyła na siebie w takich kategoriach. W końcu znaleźli się pod jej blokiem.
- Dzięki za odprowadzenie - uśmiechnęła się i musnęła jego wargi. 
- To ja dziękuję za miły wieczór - przytrzymał ją przy sobie na dłużej i pogłębił pocałunek.
- Udanego treningu jutro - spojrzała mu w oczy. Widziała jak błyszczą dzięki światłu latarni.
- Dziękuję. Gdybyś chciała się spotkać albo potrzebowała czegoś, to pisz - uśmiechnął się lekko siatkarz. - Mam ci życzyć kolorowych snów, czy jeszcze nie idziesz spać?
- Idę, idę. Już na ósmą mam pierwszą klientkę w salonie - uśmiechnęła się. 
- Kobiety naprawdę się poświęcają dla wyglądu. Nigdy tego nie zrozumiem - pokręcił głową. - Ty nie masz tyle czasu dla siebie a proszę, wyglądasz bombowo.
- Dzięki - zarumieniła się. - Dobranoc i miłego dnia - ostatni raz musnęła jego wargi nim zniknęła na schodach. 
Wiedziała, że przyjaciółki nie ma, bo w mieszkaniu panowały egipskie ciemności. Szybko umyła włosy i wysuszyła, a następnie przebrała się w piżamę. Zasnęła jak tylko przyłożyła głowę do poduszki. Nie spodziewała się, że tak przyjemnie spędzi ten wieczór. Nie usłyszała nawet, że dostała smsa od środkowego. Brunet podobał się jej coraz bardziej, miał w sobie tyle sprzeczności. Potrafił być bezczelny, ale jednocześnie czuły i delikatny. Nigdy nie wiedziała w jakim tonie jej odpowie i to ją trochę przerażało, ale mimo wszystko chciała dalej to ciągnąć, żeby przekonać się co z tego wyjdzie. 
Rano, a jak dla niej bladym świtem, bo o 6:30 obudził ją budzik. Przetarła zaspane oczy i zaklęła w myślach. Od dawna nie pamiętała kiedy się wysypiała. Odnalazła dzwoniący telefon i wyłączyła dźwięk, by nie obudził przyjaciółki. Na wyświetlaczu zobaczyła kopertę. Zmarszczyła czoło, gdy zobaczyła, że to od Andrzeja i wysłał ją krótko po ich rozstaniu. Nacisnęła na ekran i odczytała wiadomość.
“Mam nadzieję, że nie będzie ci się czkało przez sen, bo zamierzam śnić o tobie całą noc. Twój Zawsze Sexy Bodyguard”
Uśmiechnęła się sama do siebie i poszła do łazienki, gdzie przeprowadziła poranną toaletę. Ubrana w sukienkę do kolan oraz czarne, kryjące rajstopy w kuchni szykowała sobie śniadanie. Gdy oczekiwała na wodę w czajniku zaplotła włosy w warkocz i zapięła bransoletkę na nadgarstku. Nie śpieszyła się nigdzie, ale nie lubiła marnować czasu. Przegryzając tosty zaczęła przeglądać swój kalendarz. Następne kilka dni zapowiadało się ciężko. Westchnęła z ulgi, bo salon się rozwijał, ale również ze zmęczenia. 
- Ty w domu?! - usłyszała głos zaspanej przyjaciółki. - Miałaś być u Andrzeja.
- Ale chyba nie do rana, co? - spojrzała na nią z politowaniem. 
- Czyli faktycznie on może tylko pięć minut? - brunetka zrobiła wielkie oczy.
- Serio? Sądzisz, że z nim spałam? - posłała jej spojrzenie pełne litości. 
- Wiesz, już nic mnie nie zdziwi w twoim wykonaniu, odkąd wypaliło mi prawie oczy od waszego pocałunku - wzdrygnęła się.
- W takim układzie dobrze wiedzieć jakie masz o mnie zdanie, przyjaciółko - prychnęła i upiła herbaty. 
- Miałam o tobie dobre, ale ty w połączeniu z Andrzejem? Może być ciekawie - zaśmiała się. - Nie gniewaj się - przytuliła ją od tyłu. - Cieszę się twoim szczęściem.
- To ja się powinnam zastanawiać gdzieś się szlajała po nocach i z kim. Jak wróciłam to ciebie jeszcze nie było - posłała jej zgryźliwy uśmiech. 
- Spędzałam wspaniały czas przy blasku księżyca, o! - powiedziała.
- Czyli romantycznie do bólu. No bo, mnie zemdli - Kornelia wzdrygnęła się i wstała z krzesła. - Lecę do pracy. Miłego - pożegnała się z przyjaciółką i szybko ubrała kurtkę oraz buty.
- Jakoś jak Wrona ci wtykał język do ust, to cię nie zemdliło - odgryzła się. - To był najlepszy wieczór w moim życiu i nikt mi go nie obrzydzi! Na razie!
_____________________
Skończę je. Zobaczycie .