wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział piąty – Kolejne spotkanie

„Mój rozum zapomina przypomnieć mi, że jesteś złym pomysłem.” [1]
            Brunetka wiedziała, że może mieć nieprzyjemności jeśli jej przyjaciółka wróci do domu i zastanie w swoim mieszkaniu Andrzeja Wronę. Jednak koledzy uparli się by ją odprowadzić a potem wprosili się na herbatę. W sumie nie dziwiła im się. Znali się od dzieciaka i gdy tylko mieli taką możliwość spędzali ze sobą całą masę czasu w Warszawie, a teraz kolejny raz mieszkali w jednym mieście. To właśnie Karol i Andrzej załatwili Julce pracę w Skrze. Wiedzieli, że dziewczyna chce jak najszybciej odciąć się od finansowania swojego życia przez rodziców, którzy widzieli dla niej inną przyszłość. Sami nie przepadali za panią i panem Adamczewskimi. Byli zbyt sztywni, ale ich córka odziedziczyła widocznie charakter po kimś innym, bo była ich kompletnym przeciwieństwem. Od dłuższego czasu toczyła się ożywiona rozmowa między Julią, Andrzejem i Karolem.
            - Matko, że też sami musieliśmy wprosić się do ciebie na parapetówkę – jęknął Wrona. – I to jeszcze o suchym pysku.
- Nie marudź. Nie mam pieniędzy na gruntowny remont, bo imprezie w waszym wykonaniu – Julia trąciła go łokciem.
- I gdzie by się pomieściły te wszystkie twoje panienki, co? – zaśmiał się Karol.
- Co ty, nie zaprosiłabym go z osobą towarzyszącą, bo potem byłby płacz, ciągnięcie za włosy z zazdrości i w ogóle dramat. Niech swoje randki sam ogarnie.
- Uważaj Julka, bo on teraz nie ma żadnej. Boje się, że jest chory i nie chce się przyznać – Kłos udał zatroskanego zdrowiem kumpla.
- Spadła mu skuteczność, coś ostatnio mnie słuchy doszły – rozsiadła się wygodnie z uśmiechem satysfakcji na ustach.
- Mówisz, że jeszcze nie poderwał twojej koleżanki? – zaciekawił się Karol.
- Możecie nie mówić o mnie tak jakby mnie tu wcale nie było? – obruszył się Wrona.
- Jesteś tak wielki, że nie da się ciebie przeoczyć. Nela ma na niego alergię i ucieka, jak tylko usłyszy jego imię. Nie wiem, co jej zrobił – pokręciła głową.
- Jeszcze nic!
Grupka znajomych była tak zajęta swoją rozmową, że nie usłyszała jak do mieszkania wchodzi blondynka o zielonych oczach. Od razu usłyszała wesołe śmiechy z kuchni, więc gdy tylko zdjęła buty od razu skierowała swoje kroki w tamtą stronę. Stanęła w progu i zamrugała kilka razy powiekami. Nie mogła uwierzyć. W jej kuchni siedział ten wysoki idiotka, od którego nie mogła się uwolnić.
- O Boże, bo mnie zemdli – jęknęła na jego widok Stanek.
Twoje ruchy są dokładnie jak burza
A ja jestem domkiem z kart
Jesteś typem ryzyka, które powinno wywołać we mnie
Odruch ucieczki, ale
Jakby trochę wiem, że nie zajdę za daleko
I stanąłeś tam przede mną [1]
- Przecież jeszcze nie jadłaś – zauważyła jej przyjaciółka, która już wyczuwała kłopoty.
- Ale jego widok doprowadzi mnie do zwrócenia obiadu sprzed tygodnia - wskazała ręką na Wronę.
- Nie ma co, widać, że cię polubiła – Karol próbował powstrzymać śmiech.
- Uwielbiam go jak go nie widzę – przeszła obok stołu i sięgnęła do szafki po kubek.
- Może ci pomóc, jestem wyższy – zaoferował się siatkarz.
- Idioci, wszędzie idioci – mruknęła pod nosem blondynka i zaczęła robić sobie herbatę.
- Jak tam w pracy? – zagadnęła brunetka, próbując załagodzić sytuację.
- Świetnie, bo jego tam nie było – odpowiedziała Kornelia, a Kłos zakrztusił się ze śmiechu.
- Nie myślałem, że byś chciała, żebym codziennie cię odbierał z pracy. Nie ma sprawy – uśmiechnął się znacząco drugi ze środkowych.
- Och, serio? Mógłbyś? Byłoby super – udawała głos tych wszystkich rozentuzjazmowanych nastolatek. Przy okazji otworzyła lodówkę tak mocno, że Wrona dostał drzwiami po plecach.
- Twoja słodycz nie zna granic. Jak mógłbym ci odmówić? – rozmasowywał bolące miejsce.
- Nie, ja nie chcę mieć żadnego z was na sumieniu. Jeszcze bym potem nie mogła was od siebie odkleić i skończylibyśmy na pogotowiu.
Kornelia nie skomentowała uwagi przyjaciółki. Nie mogła jej zrobić awantury, że ich zaprosiła. W końcu też miała dokładać się do rachunków, więc miała prawo zapraszać swoich znajomych. Blondynka zastanawiała się tylko jakimi kryteriami Julka dobierała sobie przyjaciół, bo towarzystwa Wrony nie była w stanie zrozumieć.
- Przywykłem, że czasem kobietom zapieram dech w  piersiach – pokiwał głową z poważną miną.
- Muszą być kompletnie zdesperowane, bo żadna inna by na ciebie nie spojrzała – westchnęła zrezygnowana.
- O mój brzuch – wydusił ze śmiechu Kłos.
- Zdziwiłabyś się – mruknął.
- Nasz biedny zgaszony Endriu. Weź to chłopie na klatę – Julia poklepała go po ramieniu.
- Musiałby ją najpierw mieć – stwierdziła Nela.
- A chcesz się przekonać, że mam?! – zerwał się z miejsca, gotów zdjąć koszulkę.
Rzuć wszystko natychmiast
Spotkajmy się w lejącym deszczu
Pocałuj mnie na chodniku
Zabierz ból
Bo widzę latające iskry
Za każdym razem, kiedy się uśmiechasz
Zdobądź mnie tymi zielonymi oczyma, kochanie
Kiedy zgasną światła
Daj mi coś, co będzie ze mną, kiedy ty będziesz daleko
Bo widzę latające iskry
Za każdym razem, kiedy się uśmiechasz [1]
- Oszczędź nam oglądania tej wątpliwej przyjemności – upiła łyk herbaty.
- Na przyjemności będzie czas później, na razie mała zapowiedź – wytknął język w jej stronę.
Jeżeli szukasz tylko ciała, narażasz się na ryzyko, że nigdy nie znajdziesz prawdziwej miłości. [2]
- Mój były miał lepszy – wzruszyła ramionami i odłożyła brudne naczynia do zlewu.
- Jeszcze nic nie widziałaś, więc nawet nie wiesz, co tracisz – prychnął.
- Jakie zapędy taka męskość – zaśmiała się głośno.
- Cóż, Nela, zapędy to Andrzejek ma duże, sama musisz przyznać – zaśmiała się przyjaciółka.
- Za to ich jakość jest marna. Nie tracę na takie czasu.
- Daj mu szansę, czasem mały ale wariat – rechotał Kłos, za co dostał mordercze spojrzenie od przyjaciela.
- Jestem zbyt zapracowana by tracić czas na marne przygody łóżkowe.
- Po prostu boisz się, że raz by ci nie wystarczył – uniósł brew.
- Po prostu wiem, że nie sprostasz moim oczekiwaniom, więc daruj sobie te marne tekściki. Nie tracę na takich jak ty czasu, siatkarzyku.
- Sama do mnie przyjdziesz – burknął.
- Już dobrze, nie płacz Wronka – Julka pogłaskała go po głowie, ale natychmiast strącił jej dłoń.
- A tymczasem sama od ciebie też pójdę – uśmiechnęła się z satysfakcją. Wstała z krzesełka i zniknęła w swoim pokoju.  Kornelia kontra siatkarz 1:0.
________
[1] Taylor Swift - “Sparks Fly”

[2] Ángela Becerra
________
Wczoraj zapomniałam o rozdziale, ale to wszystko przez to, że nie zawsze mam odpowiednią piosenkę do nich. No, ale dzień później to nie zbrodnia. 
Pozdrawiam :) 

4 komentarze:

  1. Czemu taki krótki?
    Doskonały jest i chciałabym więcej :)
    Podoba mi się ta znajomość Neli i Andrzeja :3
    Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji zapraszam do mnie:
      http://rozbrajaszmniepieszczota.blogspot.com/
      Czekam na Twoją opinię.

      Usuń
  2. Nie zbrodnia ;) o matko, co ten Andrzej. Wyciąga najlepsze teksty z lamusa i nie działają? ciekawe dlaczego :P na serio, momentami to aż mi go żal :P
    Będzie ciężko ^^ ale warto.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Andrzejku, mam wrażenie, że naprawdę od rosyjskiego alfonsa (którego notabene teraz przypominasz) uczyłeś się podrywu. Skąd on takie teksty wynajduję? Bo jeśli z głowy no to bardzo mi przykro, ale znam dobrego psychiatrę, jeśli chce namiary ;D

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń