poniedziałek, 21 grudnia 2015

Rozdział siódmy – “Czuję, jakbym niósł gniazdo szerszeni”

Jeden pocałunek mężczyzny może złamać całe życie kobiety” [2]
[ Rihanna – „Kisses don't lie”]
15 październik 2013 r.
Kornelia oparła się o ścianę. Zaczęło jej się kręcić w głowie. Nie była zdziwiona. Gorąco, tłoczno, kilka wypitych drinków i brak powietrza niezanieczyszczonego musiał doprowadzić ją do zawrotów głowy. Poprawiła swoją skórzaną kurtkę, które zsunęła się z ramienia i czekała, aż świat przestanie wirować.
- Może pomóc? - przed nią zamajaczyła jakaś wysoka postać.
- Dzięki, ale dam sobie radę.
- Nalegam - objął ją ramieniem w pasie. - Zaraz tu zemdlejesz.
- Nie mam pięciu lat - warknęła i próbowała sama zrobić kilka kroków do wyjścia.
- Zdecydowanie nie, skarbie - brunet łapczywie otaksował ją wzrokiem.
- Sam widzisz, że nie potrzebuje opiekunki.
- Jeśli pozwolisz mi się sobą zaopiekować, może być całkiem przyjemnie - pochylił się nad nią.
- Mało masz tu swoich faneczek? Ja do nich nie należę, więc zajmij się kimś innym - wyszła na chłodne powietrze.
- Żadna frajda zadawać się z kimś, kto sam pcha mi się do spodni - zamknął za nimi drzwi wyjściowe.
- Jaka oferta takie propozycje, więc czemu się dziwisz?
Roześmiał się gardłowo w odpowiedzi.
- Jak się czujesz?
- Nie twój biznes, wracaj do środka.
- Mój, mój. Widzieli jak z tobą wychodziłem, jeśli coś ci się stanie, to spadnie na mnie.
- Och, zapomniałam przede wszystkim idealny wizerunek. Nienaganny styl, perfekcyjna partnerka - rozejrzała się dookoła. - Ops, zaraz nie masz nikogo.
- Mam już kogoś na oku - uśmiechnął się leniwie. - Chyba już wydobrzałaś.
- Mam nadzieję, że nie jest na tyle głupia ta biedna dziewczyna i nie pozwoli się omotać komuś takiemu jak ty. Z pewnością zasługuje na coś więcej.
Tak więc w tym świecie jest mało rzeczy którym możemy ufać
Uwodzą siebie w kłamstwie
Niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy
Oni wołają, że to miłość a to tylko zguba… [1]
- Zobaczymy. Może ja mogę zaoferować coś więcej? - podszedł do niej.
- Z wyjątkiem pieniędzy nie możesz zaoferować nic więcej. Zachowuj dystans - rzuciła widząc, że się zbliża.
- Skąd ta pewność? Myślę, że jesteś rozdrażniona, bo boli cię głowa. Pozwolisz - nie czekając na jej odpowiedź, przyłożył kciuki do skroni brunetki i zaczął wykonywać delikatny masaż.
- Myślę, że za dużo sobie pozwalasz - próbowała go od siebie odepchnąć, ale z góry była skazana na przegraną.
- Uspokój się, to szybciej przejdzie - przytrzymał ją.
- Nie zamierzam jutro wylądować na rozkładówce jakiegoś brukowca tylko dlatego, że przyssał się do mnie jakiś siatkarzyna.
- Nie jestem aż taki popularny - zjechał kciukiem na jej usta. - I jeszcze nie przeszliśmy do całowania.
- To ciekawe czemu ¾ dziewczyn w klubie mdleje na twój widok. Spadaj ode mnie - warknęła.
- Ciekawe jest to, że ty masz odruch wymiotny - ciągle mierzył ją spojrzeniem.
- Bo nie masz mózgu, więc to z powodu współczucia.
- Och, Julka nie przyjaźniłaby się z kimś takim, przyznaj.
- Nie odpowiadam za błędy mojej przyjaciółki.
- Wierzysz w to, co wszyscy mogą zobaczyć z wierzchu. Nie powinnaś mnie lepiej poznać, żeby ocenić?
- Nie zamierzam tracić swojego cennego czasu na ciebie.
- Będziemy się często widywać. Musimy żyć w dobrych stosunkach.
- Myślę, że nie musimy i wiesz blokujesz mi przejście.
- Odsunę się tylko wtedy, kiedy zgodzisz się ze mną zatańczyć - satysfakcja wymalowała się na jego twarzy.
- Jesteś uparty jak osioł. Serio chcę wrócić do środka, bo zimno się robi, więc zejdź mi z drogi.
- Znasz warunek - mruknął, łapiąc ją za dłoń.
- Odpuść sobie, nic z tego nie będzie - próbowała go wyminąć, ale zablokował ją swoimi ramionami.
- Pozwól się rozgrzać - szepnął, muskając przy tym wargami jej policzek.
- Sądziłam, że Skra to poważny klub i zatrudnia tylko poważnych siatkarzy, ale najwidoczniej i oni popełniają błędy. Poważnie ci mówię zjeżdżaj mi z drogi - zadrżała z zimna oraz pod wpływem jego warg na swoim policzku.
- Jestem śmiertelnie poważny. Podobasz mi się, Kornelio - kilka razy pocałował ją w szyję, po czym spojrzał w oczy.
- Zły adres. Nie jestem tobą zainteresowana.
- Będziesz - rzucił i wprowadził ich z powrotem do klubu. Nie chciała wszczynać sensacji, więc przestała się szamotać.
- Gdzie mnie ciągniesz?
- Na parkiet - obejrzał się przez ramię.
- Lubisz zmuszać ludzi do spędzania czasu w twoim towarzystwie chociaż tego nie chcą? To jakaś obsesja, czy jak? - próbowała się nie zabić w swoich wysokich szpilkach, gdy mijała innych ludzi. Marzyła o tym, żeby wetknąć jedną z nich prosto w ten siatkarski zadufany w sobie tyłek.
- Zawsze w końcu odkrywają, że im się podoba - wylądowała w jego ramionach.
- W twoich snach - prychnęła i zaczęła rozglądać się za znajomymi, z którymi przyszła.
- Myślisz, że któreś się ośmieli przerwać ci podryw? - spytał, rozbawiony.
- Bardzo w to wierzę i ja cię nie podrywam - poprawiła jego dłoń, która zjechała niżej niż powinna.
- Nie? A kto prawie maca mój tyłek?
- Tak to jest jak się stało po wzrost brzozy i głupotę kozy.
- Nie musisz się tłumaczyć, wystarczyło powiedzieć, że mam być bliżej - przylgnął do niej, nie pozostawiając odrobiny miejsca między ich ciałami.
- Zastanawiam w jakim języku ci powiedzieć, że masz mnie zostawić w spokoju.
- Słyszałem, że kobiety często zmieniają zdanie - był tak blisko, że każdym oddechem ogrzewał jej policzek.
- Źle słyszałeś - próbowała odsunąć swoją twarz od jego.
- Doprawdy? - chwycił jej twarz i pocałował znienacka. Przez chwilę oszołomiona, nie zaprotestowała od razu.
Kornelia przez chwilę miała wrażenie, że zawirował jej cały świat. Dopiero po kilkunastu sekundach zorientowała co się stało. Odepchnęła go od siebie i spojrzała wściekła na jego zadowoloną twarz. Jak on śmiał? Traktował ją jak jakąś zabawkę? Chciał ją tylko zdobyć i przelecieć? Darowałby sobie. Skoro do tej pory mu nie uległa to nie zamierzała robić tego później.
- Nigdy więcej mnie nie całuj – warknęła w jego kierunku.
- Już za późno. Wiem, że ci się podobało – próbował ponownie ją objąć. Czuł na sobie kilka ciekawskich spojrzeń.
- Przestań! Zostaw mnie – mówiła, gdy ponownie przyciągnął ją do siebie. Był od niej zdecydowanie wyższy, silniejszy, a ona w wysokich szpilkach i po kilku drinkach nie miała stuprocentowej pewności swoich ruchów.
- Nie zatańczyliśmy nawet jednej piosenki, daj spokój – zbagatelizował jej protesty, poruszając się w takt muzyki.
- Nie powinnam wcale z tobą tańczyć.
- Ale gdzieś w głębi duszy chciałaś – szepnął do jej ucha. – Spełniam tylko twoje pragnienia.
- Moim największym pragnieniem jest żebyś dał mi spokój, więc spełnij i je – prychnęła.
Nie odsunął się ani odrobinę, ku jej wielkiej frustracji. Ciągle tańczyli ze sobą, dopóki jakaś natarczywa dziewczyna nie podeszła do nich i próbowała odbić siatkarza. Ten nie miał zamiaru odpuszczać Kornelii i się z nią rozstawać, jednak blondynka zwietrzyła w tej scenie okazję do ucieczki. Szybko przekazała nieznajomej swojego dotychczasowego partnera wbrew woli i życzyła im udanej zabawy. Posłała Andrzejowi cwany uśmiech i udała się do wyjścia. Liczyła, że jego nowa adoratorka skutecznie go obłapi swoimi rękami i nie pozwoli uciec idolowi.
Wyszła na chłodne powietrze  i skierowała się w stronę gdzie było jej mieszkanie. Nie spodziewała się, że ktoś może za nią iść, więc szła powoli i delektowała się chłodem nocy. Nagle usłyszała za sobą czyjeś kroki. Przestraszyła się, więc przyśpieszyła.
- Nie uciekaj – za swoimi plecami usłyszała głos Andrzeja. Jęknęła zrezygnowana. Był gorszy niż komar w nocy.
- Znowu ty – warknęła, ale nie odwróciła się za nim.
- Odprowadzę cię. Późno już – zrównał się z nią krokiem.
- Daruj sobie bycie mi… Ała! – krzyknęła na całe gardło. Idąc nie zwróciła uwagi na dziurę w chodniku. Postawiła źle stopę, która w bucie na wysokim obcasie lekko się podkręciła. Dziewczyna upadłaby na ziemie, gdyby nie szybka reakcja chłopaka.
- Widzisz, nie trzeba było się na mnie wściekać, tylko patrzeć pod nogi – trzymał ją za ramiona. – Wszystko w porządku? Ruszasz stopą?
- Tak. Nic mi nie jest – skłamała, chociaż ból był okropny. Wiedziała co to znaczy. Najbliższe dwa dni spędzi uziemiona w domu, a przez kolejne dwa tygodnie zero obcasów. Zacisnęła zęby i zaczęła powoli iść. Utykała i powstrzymywała się by nie okazać bólu. Zagryzła wargi z postanowieniem, że nie da mu tej satysfakcji.
- Możesz się na mnie oprzeć – zaproponował, patrząc niepewnie na jej poczynania.
- Nie dziękuję – wycedziła przez zaciśnięte wargi.
- Nie uważam, żeby o był najlepszy pomysł nadwerężać tą nogę jeszcze bardziej. Chodzisz gorzej niż moja babcia – przyznał szczerze.
- Więc nie patrz i idź do siebie. Nikt cię tu nie trzyma – prawie krzyknęła z bólu, gdy zbyt mocno oparła ciężar ciała na nodze. Zachwiała się i poczuła jak ramiona mężczyzny asekurują ją przed upadkiem.
- Tak właściwie to ty mnie tu trzymasz – uśmiechnął się do niej. – Nie zostawię cię tak. Koniec z chodzeniem – schylił się i wziął ją na ręce.
- Postaw mnie na ziemię! – była wściekła na tego upartego siatkarza.
- A chcesz sobie do końca zerwać jakieś więzadła czy Bóg wie co? I co? Będziesz chodzić, ciągnąc nogę za sobą? Rehabilitacja miesiącami to nic przyjemnego – dał jej wykład, aż się zdziwiła, że traktuje to tak poważnie.
- W takim układzie postaw mnie i zamówię sobie taksówkę.
Próbuję zwolnić ale moje serce nie chce słuchać
I zalewam się wewnątrz łzami
I kiedy mnie dotykasz
Czuję pęd ale obawiam się że to może zniszczyć mnie
Powinnam Odłożyć moją ufność w coś [1]
- A jak się wdrapiesz na to swoje szóste piętro, hmm? – popatrzył na nią pobłażliwie. – Lepiej, żebym to ja cię niósł niż obcy taksówkarz. O ile by się chłop zgodzić poratować taką chorą łanię. Kornelia, na tą chwilę schowaj wszystkie urazy do kieszeni, bo chcę ci najzwyczajniej w świecie pomóc. Jasne? Możesz myśleć o mnie najgorsze rzeczy, ale cię nie zostawię samej w takim stanie, więc nie wierzgaj mi się tu, bo się czuję, jakbym niósł gniazdo szerszeni.
- Świetnie – prychnęła, ale uspokoiła się. – Uparty, dwumetrowy osioł – mamrotała pod nosem najróżniejsze wyzwiska w jego kierunku.
- Ale za to miłosierny – przerwał jej litanię ze śmiechem. – Tylko ja się tobą zainteresowałem.
- Cóż za zaszczyt mnie spotkał. Serio, nie musiałeś się litować nade mną.
- Od litości do miłości jeden krok – zaśmiał się w głos, widząc jej cierpiętniczą minę.
- Miłości nie ma – odparowała mu.
- No to zostaje nam namiętność – pochylił nad nią swoją twarz. W jej przestraszonych oczach odbijały się światła latarni.
- Patrz jak idziesz – wydusiła z siebie i odwróciła twarz, a jego usta wylądowały na jej policzku. – Skoro już mnie niesiesz to nie uśmiecha mi się upaść i zostać przez ciebie przygniecioną.
- Och, to byłby bardzo słodki ciężar – poruszył brwiami. – Ale nie mam zamiaru cię o tym przekonywać na ulicy.
- Dobrze, że już jesteśmy blisko mojego domu. W końcu się od ciebie odczepię.
- O nie tak szybko. Najpierw sprawdzę co z twoją kostką…
- O zapomnij! – przerwała mu natychmiast.
- Znam się na tym trochę. Możesz mi zaufać. Nie zrobię ci krzywdy. Tylko jej dotknę – przekonywał. Obrócił się tyłem do drzwi wejściowych i naparł na nie swoim ciałem. Ostrożnie lawirował ciałem dziewczyny w przejściu. Potem zaczął wędrówkę po schodach. Wiedział, że nie dałaby rady sama dostać się do mieszkania, mimo całego jej uporu.
Z ulgą przyjęła fakt, że w końcu jest w swoich czterech kątach. Od razu zaniósł ją do jej pokoju. Ułożył delikatnie na łóżku. Usiadł w nogach i zdjął buty dziewczyny. Delikatnie przejechał po delikatnej skórze. Syknęła, gdy ją dotknął. Wyglądało, że to tylko lekkie podkręcenie. Nic poważnego.
- Masz lód? – spytał i zerknął na nią.
- Powinien być w lodówce.
- Zostań tu. Przyniosę – spojrzał na nią uważnie i wyszedł z pokoju. Szybko wygrzebał z zamrażalnika kilkanaście kostek, zawinął je w foliowy woreczek i wrócił do poszkodowanej. Najostrożniej jak potrafił, dotknął okładem kostki dziewczyny. Złapał ją za rękę, gdy syknęła i chciała odskoczyć.
- Obeszłoby się bez lodu – powiedziała ostrym tonem.
- Oczywiście, jeśli chcesz mieć jutro balonik zamiast stopy – odparł jej podobnie.
- Dlaczego to robisz? – spojrzał na nią zaskoczony. – Dlaczego mnie nie zostawiłeś?
- A no tak, zapomniałem. Przecież jestem palantem bez serca – mrugnął do niej. – Czyli co, powinienem wyrzucić ci buty przez okno i wyjść?
- Normalny facet obrzucony tyloma obelgami zostawiłby mnie samą na środku ulicy i kazał sobie radzić samej.
- Czyli nie jestem normalny – przesunął dłonią po jej ręce. – I nie tak zły, co?
- To że nie jesteś normalny to wiem od pierwszego spotkania – zaśmiała się cicho. Ich pierwsza normalna rozmowa. Nie było docinek, dziwnych tekstów czy dwuznacznych sugestii. Pierwszy raz była go ciekawa. Kim jest? Jaki jest? Jednak nie chciała go poznawać bliżej. Nie szukała dodatkowych komplikacji w swoim życiu.
- Nie miałem nic do stracenia, ratując cię. I tak nie było w klubie nikogo bardziej interesującego od ciebie – wzruszył ramionami.
- Powinieneś tam wrócić z moim zdjęciem i spytać się jakiejkolwiek dziewczyny. Odpowiedziałaby ci, że jest znacznie bardziej interesująca niż ja.
- Nie byłyby obiektywne jak ja – odparł z uśmiechem. – Czegoś ci jeszcze potrzeba? Może zdejmę ci tą kurtkę? Gdzie masz piżamę?
- W łazience, ale wiesz ja nie jestem sparaliżowana ani nic – mruknęła pod nosem.
- Nie możesz na razie chodzić, więc ci przyniosę. Mogę cię nawet przebrać – wyszczerzył się szeroko, zabierając od niej kurtkę.
- A już przez chwilę sądziłam, że może być między nami miło – prychnęła.
- No właśnie do tego zmierzam, żeby było miło – zawołał. Przespacerował się do wieszaka w korytarzu, a w drodze powrotnej zahaczył o łazienkę. Rozejrzał się w poszukiwaniu damskiej piżamy. Ku jego rozpaczy znalazł dwie. Podrapał się po głowie i sięgnął po ta czarną. – Trafiłem? – pomachał materiałem w powietrzu.
- Brawo. Punkt dla ciebie. Daj mi ją i możesz iść.
- Zrobiłbym tak, gdybyś miała na sobie sukienkę. Nie dasz rady z tymi spodniami sama – pokręcił głową.
- To się zaczyna robić coraz bardziej dziwne.
- A co jest dziwnego w facecie rozbierającym dziewczynę, co? – błysnął zębami, podchodząc do łóżka.
- To, że najchętniej zrzuciłabym cię ze schodów.
- Żebym też sobie skręcił kostkę i byśmy mogli razem leżeć i zdrowieć? To takie urocze z twojej strony – potargał jej policzki.
- Boże… Za jakie grzechy ty? W poprzednim wcieleniu byłam kurtyzaną czy jak?
- W takim razie nie pozbyłaś się seksownego ciałka – patrzył na nią znacząco. – Dobra, to zajmijmy się tym, co Wrony lubią najbardziej, czyli rozbieraniem.
- Odwróć się – powiedziała, gdy zaczęła rozpinać guziki swojej bluzki.
- Czemu? Żebym przegapił najlepsze? – jęknął zawiedziony, ale po chwili jednak się odwrócił. – Nie masz serca.
- Nie dla psa kiełbasa – szybko ubrała top od swojej czarnej piżamy. Problemem okazały się spodnie. – Dobra. Jesteś potrzebny.
- Nareszcie – wskoczył na łóżko obok niej i złapał za brzegi jej dżinsów. Zaczął je ciągnąć w dół.
- Bez majtek, Wrona! – krzyknęła i złapała go za ręce.
- Przecież miało być miło – mruknął, ale posłusznie ściągnął z niej tylko spodnie. Na koniec zostawił nogawkę nad kontuzjowaną stopą. Wsunął w nią dłonie od spodu i rozszerzył maksymalnie, by nie urazić kostki. Powoli udało mu się uwolnić jej nogi, a potem chwycił za spodenki jej piżamy i pomógł dziewczynie je ubrać. Tak bardzo kusiło go, żeby przejechać dłońmi wzdłuż jej nóg, że w końcu nie powstrzymał rąk, gdy Kornelia zajęta była poprawianiem piżamy na sobie. Wycieczkę skończył na jej udach, bo dopiero wtedy jego towarzyszka zorientowała się, co on wyprawia.
- Zwariowałeś! – strzeliła mu po rękach swoimi dłońmi.
- Wprowadzam masaż rozluźniający. Byłaś taka zdenerwowana – tłumaczył z niewinną miną.
- Jasne – wysyczała niczym wąż. – Już możesz iść – lecz on zamiast wstać i wyjść pochylił się nad nią. – Co ty wyrabiasz?
- Buzi, żeby nie bolało – mruknął i pocałował ją kolejny raz tego wieczoru. Chociaż tyle chciał mieć z tego wieczoru.
Szepczesz mi do ucha
Ale czy te słowa są szczere
Ponieważ słodkie słowa potrafią zadać rany jak by nożem
Jak widzisz nie jestem niczyim głupcem
Gram według własnych reguł
Więc proszę przemyśl swój krok podwójnie zanim wkroczysz do mojego życia [1]
Początkowo znowu się opierała, ale zarzucił jej dłonie na swoją szyję i spokojnie napierał swoimi wargami na jej. Czekał na ten moment, kiedy ostatecznie mu ulegnie i odwzajemni jego pocałunek. Wiedział, że wtedy byłoby im jeszcze przyjemniej. W ogóle był zdania, że ich ciała świetnie by do siebie pasowały. Jednak tego wieczoru nie zamierzał aż tak bardzo wykorzystywać sytuacji. Wrócą kiedyś do jej łóżka cali i zdrowi.
W końcu zaczęła odwzajemniać pocałunki. Wplotła dłonie w jego włosy. Kompletnie nie wiedziała co robi. W klubie łatwiej było mu się oprzeć niż w jej własnym pokoju. Do ich gry dołączyły języki. Ta cała sytuacja była dla niej kompletnie absurdalna. Przede wszystkim nie powinno go tu być, nie powinien jej pomagać, ani tym bardziej jej rozbierać czy przebierać.
Jeden pocałunek mężczyzny może złamać całe życie kobiety. [2]
Niechętnie odsunął się od blondynki, bo przecież w końcu przyłączyła się do wspólnej gry w przyjemności. Uśmiechnął się do niej szeroko i założył jej włosy za ucho. Potem zsunął się z łóżka, musnął wargami jej kostkę i wstał.
- Mam nadzieję, że Julka da mi znać, co z tobą, to może wpadnę w odwiedziny – mrugnął do niej i ruszył do wyjścia. – Do zobaczenia, Nela.
Chciała krzyknąć, że dla niego Kornelia, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. W jego ustach jej zdrobnienie brzmiało nadzwyczaj przyjemnie i seksownie. Opadła zrezygnowana na poduszki i jęknęła cicho.
_________________
[1] Rihanna - “Kisses don't lie”

[2] Oscar Wilde
_________________
Mam straszną sklerozę za co Was przepraszam. Postaram się być bardziej regularna. 
Wesołych Świąt, obyście spędzili je w otoczeniu najbliższych. :*

4 komentarze:

  1. Hahahahahahahahha - tyle komentarza co do Andrzeja :D mogę powiedzieć, że go uwielbiam? Wcale się nie zraża docinkami Korneli. Nawet ona to zauważyła. Ta troska i noszenie na rękach mimo wszystko na plus. Jest w nim coś uroczego, że nie da się go nie lubić tak kompletnie. Nawet te podrywowe teksty przyprawiają człowieka o uśmiech :D
    Och dzięki ci o Lady za rozdziała ;)
    MAZW

    OdpowiedzUsuń
  2. Weź mnie walnij, tylko tak porządnie - za to, że dopiero teraz tutaj trafiłam! Ale najważniejsze, że wszystko nadrobiłam! :D

    Wronka! Na sanitariusza to on by się nienadawał. A jak tak go ciągnie do rozbierania ludzkich ciał to zamiast siatkarzem powinien pracować w jakieś kostnicy, czy coś! Boże jakie to jest niewyżyte! Jakie to jest zboczone! I jeszcze wszystko robi z tym swoim uśmieszkiem włoskiego amanta - oj WRONA!

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow <3
    Ale się porobiło.
    Czekam na kolejny :)
    Zapraszam także na moje blogi
    http://bez-ciebie-nawet-truskawki-sa-glupie.blogspot.com/
    http://jedyna-milosc-jaka-znam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. I tutaj też Cię nominuję :)
    http://twojaimojadlon.blogspot.com/
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń