„Mój rozum zapomina przypomnieć mi, że
jesteś złym pomysłem.” [1]
Brunetka wiedziała, że może mieć nieprzyjemności jeśli jej
przyjaciółka wróci do domu i zastanie w swoim mieszkaniu Andrzeja Wronę. Jednak
koledzy uparli się by ją odprowadzić a potem wprosili się na herbatę. W sumie
nie dziwiła im się. Znali się od dzieciaka i gdy tylko mieli taką możliwość
spędzali ze sobą całą masę czasu w Warszawie, a teraz kolejny raz mieszkali w
jednym mieście. To właśnie Karol i Andrzej załatwili Julce pracę w Skrze.
Wiedzieli, że dziewczyna chce jak najszybciej odciąć się od finansowania
swojego życia przez rodziców, którzy widzieli dla niej inną przyszłość. Sami
nie przepadali za panią i panem Adamczewskimi. Byli zbyt sztywni, ale ich córka
odziedziczyła widocznie charakter po kimś innym, bo była ich kompletnym
przeciwieństwem. Od dłuższego czasu toczyła się ożywiona rozmowa między Julią,
Andrzejem i Karolem.
-
Matko, że też sami musieliśmy wprosić się do ciebie na parapetówkę – jęknął
Wrona. – I to jeszcze o suchym pysku.
- Nie marudź. Nie mam
pieniędzy na gruntowny remont, bo imprezie w waszym wykonaniu – Julia trąciła
go łokciem.
- I gdzie by się pomieściły
te wszystkie twoje panienki, co? – zaśmiał się Karol.
- Co ty, nie zaprosiłabym go
z osobą towarzyszącą, bo potem byłby płacz, ciągnięcie za włosy z zazdrości i w
ogóle dramat. Niech swoje randki sam ogarnie.
- Uważaj Julka, bo on teraz
nie ma żadnej. Boje się, że jest chory i nie chce się przyznać – Kłos udał
zatroskanego zdrowiem kumpla.
- Spadła mu skuteczność, coś
ostatnio mnie słuchy doszły – rozsiadła się wygodnie z uśmiechem satysfakcji na
ustach.
- Mówisz, że jeszcze nie
poderwał twojej koleżanki? – zaciekawił się Karol.
- Możecie nie mówić o mnie
tak jakby mnie tu wcale nie było? – obruszył się Wrona.
- Jesteś tak wielki, że nie
da się ciebie przeoczyć. Nela ma na niego alergię i ucieka, jak tylko usłyszy
jego imię. Nie wiem, co jej zrobił – pokręciła głową.
- Jeszcze nic!
Grupka znajomych była tak
zajęta swoją rozmową, że nie usłyszała jak do mieszkania wchodzi blondynka o
zielonych oczach. Od razu usłyszała wesołe śmiechy z kuchni, więc gdy tylko
zdjęła buty od razu skierowała swoje kroki w tamtą stronę. Stanęła w progu i
zamrugała kilka razy powiekami. Nie mogła uwierzyć. W jej kuchni siedział ten
wysoki idiotka, od którego nie mogła się uwolnić.
- O Boże, bo mnie zemdli –
jęknęła na jego widok Stanek.
Twoje
ruchy są dokładnie jak burza
A
ja jestem domkiem z kart
Jesteś
typem ryzyka, które powinno wywołać we mnie
Odruch
ucieczki, ale
Jakby
trochę wiem, że nie zajdę za daleko
I
stanąłeś tam przede mną [1]
- Przecież jeszcze nie jadłaś
– zauważyła jej przyjaciółka, która już wyczuwała kłopoty.
- Ale jego widok doprowadzi
mnie do zwrócenia obiadu sprzed tygodnia - wskazała ręką na Wronę.
- Nie ma co, widać, że cię
polubiła – Karol próbował powstrzymać śmiech.
- Uwielbiam go jak go nie
widzę – przeszła obok stołu i sięgnęła do szafki po kubek.
- Może ci pomóc, jestem
wyższy – zaoferował się siatkarz.
- Idioci, wszędzie idioci –
mruknęła pod nosem blondynka i zaczęła robić sobie herbatę.
- Jak tam w pracy? –
zagadnęła brunetka, próbując załagodzić sytuację.
- Świetnie, bo jego tam nie
było – odpowiedziała Kornelia, a Kłos zakrztusił się ze śmiechu.
- Nie myślałem, że byś
chciała, żebym codziennie cię odbierał z pracy. Nie ma sprawy – uśmiechnął się
znacząco drugi ze środkowych.
- Och, serio? Mógłbyś? Byłoby
super – udawała głos tych wszystkich rozentuzjazmowanych nastolatek. Przy
okazji otworzyła lodówkę tak mocno, że Wrona dostał drzwiami po plecach.
- Twoja słodycz nie zna
granic. Jak mógłbym ci odmówić? – rozmasowywał bolące miejsce.
- Nie, ja nie chcę mieć
żadnego z was na sumieniu. Jeszcze bym potem nie mogła was od siebie odkleić i
skończylibyśmy na pogotowiu.
Kornelia nie skomentowała
uwagi przyjaciółki. Nie mogła jej zrobić awantury, że ich zaprosiła. W końcu
też miała dokładać się do rachunków, więc miała prawo zapraszać swoich
znajomych. Blondynka zastanawiała się tylko jakimi kryteriami Julka dobierała
sobie przyjaciół, bo towarzystwa Wrony nie była w stanie zrozumieć.
- Przywykłem, że czasem
kobietom zapieram dech w piersiach –
pokiwał głową z poważną miną.
- Muszą być kompletnie
zdesperowane, bo żadna inna by na ciebie nie spojrzała – westchnęła
zrezygnowana.
- O mój brzuch – wydusił ze
śmiechu Kłos.
- Zdziwiłabyś się – mruknął.
- Nasz biedny zgaszony
Endriu. Weź to chłopie na klatę – Julia poklepała go po ramieniu.
- Musiałby ją najpierw mieć –
stwierdziła Nela.
- A chcesz się przekonać, że
mam?! – zerwał się z miejsca, gotów zdjąć koszulkę.
Rzuć
wszystko natychmiast
Spotkajmy
się w lejącym deszczu
Pocałuj
mnie na chodniku
Zabierz
ból
Bo
widzę latające iskry
Za
każdym razem, kiedy się uśmiechasz
Zdobądź
mnie tymi zielonymi oczyma, kochanie
Kiedy
zgasną światła
Daj
mi coś, co będzie ze mną, kiedy ty będziesz daleko
Bo
widzę latające iskry
Za
każdym razem, kiedy się uśmiechasz [1]
- Oszczędź nam oglądania tej
wątpliwej przyjemności – upiła łyk herbaty.
- Na przyjemności będzie czas
później, na razie mała zapowiedź – wytknął język w jej stronę.
Jeżeli
szukasz tylko ciała, narażasz się na ryzyko, że nigdy nie znajdziesz prawdziwej
miłości. [2]
- Mój były miał lepszy –
wzruszyła ramionami i odłożyła brudne naczynia do zlewu.
- Jeszcze nic nie widziałaś,
więc nawet nie wiesz, co tracisz – prychnął.
- Jakie zapędy taka męskość –
zaśmiała się głośno.
- Cóż, Nela, zapędy to
Andrzejek ma duże, sama musisz przyznać – zaśmiała się przyjaciółka.
- Za to ich jakość jest
marna. Nie tracę na takie czasu.
- Daj mu szansę, czasem mały
ale wariat – rechotał Kłos, za co dostał mordercze spojrzenie od przyjaciela.
- Jestem zbyt zapracowana by
tracić czas na marne przygody łóżkowe.
- Po prostu boisz się, że raz
by ci nie wystarczył – uniósł brew.
- Po prostu wiem, że nie
sprostasz moim oczekiwaniom, więc daruj sobie te marne tekściki. Nie tracę na
takich jak ty czasu, siatkarzyku.
- Sama do mnie przyjdziesz –
burknął.
- Już dobrze, nie płacz
Wronka – Julka pogłaskała go po głowie, ale natychmiast strącił jej dłoń.
- A tymczasem sama od ciebie
też pójdę – uśmiechnęła się z satysfakcją. Wstała z krzesełka i zniknęła w
swoim pokoju. Kornelia kontra siatkarz
1:0.
________
[1] Taylor Swift - “Sparks Fly”
[2] Ángela Becerra
________
Wczoraj zapomniałam o rozdziale, ale to wszystko przez to, że nie zawsze mam odpowiednią piosenkę do nich. No, ale dzień później to nie zbrodnia.
Pozdrawiam :)
Czemu taki krótki?
OdpowiedzUsuńDoskonały jest i chciałabym więcej :)
Podoba mi się ta znajomość Neli i Andrzeja :3
Kiedy kolejny rozdział?
Przy okazji zapraszam do mnie:
Usuńhttp://rozbrajaszmniepieszczota.blogspot.com/
Czekam na Twoją opinię.
Nie zbrodnia ;) o matko, co ten Andrzej. Wyciąga najlepsze teksty z lamusa i nie działają? ciekawe dlaczego :P na serio, momentami to aż mi go żal :P
OdpowiedzUsuńBędzie ciężko ^^ ale warto.
Pozdrawiam
Andrzejku, mam wrażenie, że naprawdę od rosyjskiego alfonsa (którego notabene teraz przypominasz) uczyłeś się podrywu. Skąd on takie teksty wynajduję? Bo jeśli z głowy no to bardzo mi przykro, ale znam dobrego psychiatrę, jeśli chce namiary ;D
OdpowiedzUsuńBuźka :*