środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział dziewiąty - Nienawiść i miłość

„Gdyby tylko dowiedzieli się, że kręcący kalejdoskop kolejno porusza nami wszystkimi.” [2]
27 październik 2013 r.
Nela, naprawdę liczyła, że jeśli pojawi się na tym przeklętym meczu w tej durnej hali to środkowy odda jej chustkę. Miała również nadzieję, że spotkanie zakończy się w trzech setach, ale jak na złość dostało się jej pięć setów. Z kolei jej koleżanka obok była tym faktem zachwycona. No, prawie zachwycona, bo nastrój Julii ewidentnie psuł siedzący obok niej młody Piechocki, który chyba nie wyczuwał, że brunetka nie ma ochoty spędzać z nim czasu. Blondynka pamiętała jak Adamczewska wróciła do domu po tej randce. Prawie płakała jej w ramię, gdy opowiadała nieudaną wyprawę do kina, następnie kolację w jakiejś łódzkiej knajpie. Cóż… Stanek wcale jej nie współczuła, każdy ma takiego adoratora na jakiego zasługiwał. Ona również cierpiała z powodu natarczywości Wrony i nikt jej z tego powodu nie zamierzał pomóc. Kornelia przyznawała w myślach jedynie to, że Andrzej jest zdecydowanie bardziej atrakcyjnym kandydatem na chłopaka niż libero bełchatowskiej ekipy.
Julka próbowała wcisnąć przyjaciółkę między nią a Piechockiego, ale ta wcale nie zamierzała jej pomagać. Ogólnie siedziała jak chmura gradowa i obserwowała wszystko tak jakby ktoś jej kazał tu być za karę. Ona naprawdę nie zamierzała dać jej przyjacielowi szansy. Przyszła tu, bo chciała odzyskać swoją chustkę i tylko to nią kierowało. Co prawda Julka nie zamierzała bawić się w swatkę, ale jej znajomi naprawę mogliby stworzyć coś fajnego. Nie byliby typową parą, która chodziłaby cały czas wpatrzona w siebie jak w obrazek. Prędzej wysadziliby blok w powietrze, ale nie byłoby u nich mdło.
W końcu mecz się skończył zarówno ku uldze jednej i drugiej dziewczyny. Adamczewska jak strzała pociągnęła przyjaciółkę w stronę band reklamowych, gdzie zbierali się kibice by chociaż na chwilę uścisnąć rękę swoich bełchatowskich gwiazd. Blondynka założyła dłonie na piersi i z niezadowoloną miną czekała na środkowego. Przywitała się z Kłosem.
- Wyglądasz jakbyś co najmniej planowała kogoś zabić – zaśmiał się.
- Wszystko się może zdarzyć… - zanuciła Kornelia i wypatrywała Wrony.
Andrzej już na rozgrzewce zauważył swoją przyjaciółkę i jej koleżankę na krzesełkach z boku boiska. Wcale go nie zdziwiło, że koło Julki rozsiadł się Piechocki. Niestety raczej nie planował sobie dać spokoju. Brunet pokręcił głową ze śmiechem, potem zerkając na drugą z dziewczyn. A jednak przyszła. Uśmiechnął się pod nosem, zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Myślał, że blondynka kolejny raz go zwiedzie. Chyba naprawdę przywiązała się do tej chustki, skoro tak o nią zabiegała. Już wyobrażał sobie jej minę, gdy dowie się, że wcale jej nie zabrał. Zaatakował mocno ze środka w czasie rozgrzewki i wyrzucił inne myśli z głowy. Dopiero, gdy sędzia zakończył ciężkie pięciosetowe spotkanie, popatrzył w stronę band reklamowych. Dziewczyna nigdzie nie uciekła, tylko ruszyła z miną cierpiętnicy za współlokatorką.
Najszybciej koło nich zjawił się Kłos, a drugi ze środkowych postanowił chwilę obserwować ich z daleka. Rozdał kilka zdjęć i autografów, niespiesznie przesuwając w stronę znajomych. Przygotowywał się na słowną utarczkę i w duchu aż zacierał ręce z uciechy. Oparł się o ramię Karola.
- Co to za zbiorowisko? Pewnie mnie obgadujecie – powiedział, posyłając Kornelii przeszywające spojrzenie. – Cześć dziewczyny.
- Moja chustka – wyciągnęła dłoń po swoją własność w stronę środkowego. Nie zamierzała bawić się z nim w żadne uprzejmości.
- Myślisz, że mam ją teraz przy sobie? Chyba bym musiał ją wyciągnąć z majtek – zaśmiał się.
- A tego byś nie chciała – wtrąciła Jula.
- W takim układzie biegnij do szatni i mi ją przynieś. Ja swoją część zadania wypełniłam – powiedziała Kornelia nie tracąc ostrości tonu.
- Myślałem, że poczekasz na mnie i pójdziemy w jakieś ustronne miejsce – uśmiechnął się znacząco.
- Nie kpij sobie ze mnie Wrona tylko mi ją oddaj.
- Tak negatywnie mnie postrzegasz, aż zwątpiłem w twoje przyjście. Nie zabrałem jej – wzruszył ramionami.
Mówił, że jestem wiele warta, że pragnie tylko mnie
Wiem o nim coś, czego nie chciałabyś wiedzieć
Całował mnie, swoją jedyną (tak) przystojnym kłamcą
Powiedz jak znosisz to, co właśnie odkryłaś? [1]
- Jesteś perfidnym i wyrafinowanym kłamcą – dźgnęła go długim paznokciem w klatkę piersiową. – Sądziłam, że możesz być normalny, ale nie! Ty oczywiście umiesz patrzeć tylko na swój czubek nos. Kretyn! – powiedziała wściekła i odwróciła się by wyjść z hali. Poczuła jak ktoś łapie ją za rękę. – Puszczaj! – warknęła, gdy zobaczyła, że to on.
- Po co takie duże słowa od razu. Możesz iść ze mną do mnie, to ci ją oddam – zaproponował.
- Nigdzie z tobą nie pójdę. Miałeś ją przynieść. Taka była umowa. Puszczaj – syknęła. Hala na szczęście pustoszała, więc niewiele osób było świadkiem ich konfrontacji.
- Jakoś trudno było mi uwierzyć, że tu przyjdziesz – tłumaczył się. - No to chcesz tą chustkę czy nie?
- Ja zawsze dotrzymuje słowa. Byłam tu pierwszy i ostatni raz.
- Nie obiecuj, nie obiecuj – chwycił kosmyk jej włosów. – Nie masz się czego bać, co najwyżej będzie nam bardzo miło.
- Posłuchaj mnie – przysunęła się do niego tak blisko jak pozwalały jej na to bandy reklamowe. – Może i na inne dziewczyny działa ten twój urok osobisty, ale na mnie nie. Mam cię dość jesteś gorszy niż wrzód na tyłku. Upierdliwy i zapatrzony w siebie. Ogarnij się dzieciaku, bo życie nie będzie kręciło się wiecznie koło twojej osoby.
Nie zabijajmy przeznaczenia
Nie walczmy
Nie warto robić afery
Przez przystojnego kłamcę [1]
- Naprawdę tak myślisz? – obserwował jej napiętą z nerwów twarz. Nigdy nie była aż tak poważna i wroga względem niego. Odebrał jej słowa bardzo na poważnie. – Jeśli nie chcesz mnie więcej oglądać, to lepiej podejdź do mnie po tą chustkę.
Bezmyślni mężczyźni są zawsze zaskoczeni konsekwencjami swoich działań [...] [2]
- Zostaw ją sobie. Jakoś wyjaśnię babci, że ją zgubiłam. Miała ona dla mnie większe znaczenie sentymentalne niż materialne, ale co ty możesz wiedzieć? Nic. Jedno wielkie nic – spojrzała na niego z pogardą. – Zobaczymy się w domu – powiedziała do Julki.
- My też się jeszcze zobaczymy – krzyknął za nią chłopak.
Cała zdenerwowana szła do mieszkania babci. Była wściekła. Środkowy sobie z niej zakpił. Po prostu zażartował sobie z niej. Naprawdę ten biały skrawek materiału był dla niej ważny z powodu babci. To od niej go dostała i dlatego tak bardzo lubiła. Ta starsza kobieta dała jej więcej miłości niż dostała od własnych rodziców. To dzięki niej nie zeszła na złą drogę gdy dorastała. Wiele jej zawdzięczała. Nie odwróciła się od niej, gdy się urodziła tak jak rodzina jej ojca. Kochała ją tak samo jak pozostałe wnuki, a może i ją nawet mocniej, bo widziała jak wiele dziewczynka musi zrobić by zasłużyć na akceptację rodziców. Chciała jej to wynagrodzić.
Przez całą drogę próbowała się uspokoić. Jednak nerwy uspokoiły się dopiero, gdy znalazła się w przytulnym mieszkaniu starszej kobiety. W miejscu, gdzie przychodziła zawsze, gdy było jej źle.
***
            Adamczewska  przemierzała kolejne korytarze siedziby bełchatowskiego klubu. Od kilku dni jak ognia unikała Piechockiego Juniora. Nie wyczuwał tego, że ona kompletnie nie była nim zainteresowana. Brunetka zupełnie nie wiedziała jak dać sobie z nim radę. Nie chciała go zranić, ale również nie zamierzała zmuszać się do kolejnych spotkań z młodym libero. Miała nadzieję, że chłopak szybko sobie odpuści. Był od niej młodszy o pięć lat i to zdecydowanie dawało się wyczuć w jego sposobie myślenia, rozumowania. Jeśli nie to stwierdziła, że z nim porozmawia i wyłoży karty na stół. Andrzej i Karol mieli rację. Prezes nie miał prawa jej zwolnić tylko dlatego, że  nie chciała spotykać się z jego synem. To była sprawa kompletnie nie powiązana z jej obowiązkami zawodowymi.
            - Cześć Jula! – z rozmyślań wyrwał ją męski głos. Spojrzała przed siebie i zobaczyła idącego w jej kierunku serbskiego środkowego. Uśmiechnęła się do niego.
            - Hej. Przerwa w treningu? – zagadnęła go po angielsku i przystanęli na środku korytarza.
To spokojne poddanie się
Pośpiechowi dnia
Kiedy bieg obracającego się świata
Może zostać odwrócony [3]
            - Lekka. Wracam właśnie od fizjo – wyjaśnił swoją łamaną polszczyzną.
            - Coś się stało?
            - Nie. Lekki skurcz mięśni – machnął ręką. – A słuchaj, mam pytanie – od razu przeszedł na angielski.
            - Wal śmiało – zachęciła go uśmiechem.
            - Chciałbym się nauczyć polskiego i potrzebuję nauczyciela.
            - Kurcze nie znam nikogo takiego – powiedziała zmartwiona. – Nie jestem z Bełchatowa, ale mogę pogadać z przyjaciółką może ona coś będzie wiedziała prędzej – zaoferowała.
            - A ty? Nie mogłabyś? Wiesz chodzi mi głównie żebym miał z kim rozmawiać i żeby nikt się nie naśmiewał – wyjaśnił. Miał jednak inny cel. Chciał ją bliżej poznać. Spodobała mu się, ale potrzebował pretekstu żeby pobyć z nią sam na sam.
            - Ja? To raczej słaby pomysł – próbowała się wykręcić.
            - Dlaczego? Masz problem z językiem ojczystym? – zaśmiał się wesoło i spojrzał na nią rozbawiony.
            - Marny ze mnie nauczyciel – tłumaczyła.
            - Nie przesadzaj, przecież chodzi mi tylko o luźne rozmowy – tłumaczył jej.
            - Srećko! Trener się o ciebie pyta – podbiegł do nich Piechocki.
            - O nie – jęknęła Julka cicho pod nosem.
Miała go unikać a tymczasem on stał obok niej i uśmiechał się do niej szeroko. Miała ogromną ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy. Odnosiła wrażenie, że jest ślepy i głupi. Normalny facet zorientowałby się od razu, że nie jest nim zainteresowana, ale wnioskowała, że w Skrze brakuje normalnych mężczyzn. W końcu jej przyjaciel też naprzykrzał się Nelce.
To rym i przesłanie
Dzikich przestrzeni
Kiedy serce nieszczęśliwego podróżnika
Bije w rytmie twojego [3]
- Julka, masz czas dziś wieczorem? – Kacper wystosował pytanie do dziewczyny.
- Wieczorem? Dziś? – upewniała się i w głowie szukała dobrego powodu by się z nim nie spotykać. Spojrzała na Serba i oświeciło ją. – Umówiłam się już ze Srećko – wypaliła szybko, za co dostała zaskoczony wzrok środkowego.
Los należy wspomagać, a resztę zostawić przeznaczeniu. [4]
- Ze Srećko? – spytał zaskoczony Kacper.
- No chce się doszkolić w polskim, więc obiecałam mu pomoc. To co? Dziś wieczorem? Około dwudziestej? – zerknęła na Lisinacia mając nadzieję, że jej nie wyda i przytaknie.
- Pasuje mi – odparł z uśmiechem. – Adres znajdziesz w teczce – mrugnął do niej i skierował się w stronę siłowni.
- No to może innym razem? – spytał Piechocki.
- Tak. Może innym razem – przytaknęła i wyminęła go i poszła do działu rachunkowości z ważnymi papierami od prezesa.
Cieszyła się, że udało się jej wymigać od kolejnego spotkania z Kacprem. Był to młody chłopak, ale kompletnie nie w jej typie. Powinien znaleźć sobie kogoś w swoim wieku. Nie zamierzała więcej zmuszać się do randek z Kacprem. Nigdy tego nie robiła, więc nie rozumiała siebie dlaczego wtedy się zgodziła. Tłumaczyła sobie samej, że wziął ją z zaskoczenia i było jej głupio odmawiać. Skończyła się jednak taryfa ulgowa. Zawsze robiła to co chciała i nie zamierzała tego zmieniać.
Reszta dnia w pracy minęła jej bez większych problemów. Nie natknęła się więcej na libero, więc podejrzewała, że poczuł się urażony jej odmową. W związku z tym liczyła na to, że jego zapędy zostały ostudzone. W mieszkaniu zjadła późny obiad i sprawdziła w Internecie jak dostać się do mieszkania Serba. Blondynki nie było, więc nie mogła prosić jej o wskazówki. Na czterdzieści minut przed czasem ruszyła w drogę do środkowego. Jak się okazało w trakcie drogi Bełchatów był bardzo małym miastem i szybko znalazła się pod drzwiami Serba.
Od progu zaczęła z nim rozmawiać po polsku. W końcu taka była ich umowa. Polubiła tego siatkarza. Był miły i otwarty. Zachowywał pewien dystans między nimi. Dawał do zrozumienia, że nie ma wobec niej złych zamiarów. Przyjemnie spędzili ten czas. Poznała go trochę bliżej, poprawiała jego błędy językowe, śmiała się z jego klubowych i reprezentacyjnych przygód. Nie czuła się skrępowana  tak jak w przypadku Piechockiego. Po dwóch godzinach postanowiła wrócić do domu. Mężczyzna zaoferował jej odprowadzenie, bo już późna pora. Niechętnie się zgodziła, ale podczas tego wieczornego spaceru cały czas rozmawiali.
Lubiła słuchać jego głosu i zerkać na twarz na którą padało światło księżyca. Nie odczuwała żadnego skrępowania. Było jej naprawdę dobrze w jego towarzystwie. Czuła się przy nim komfortowo. Nie bała się, że popełni jakąś gafę, bo nawet jeśli to będą się z tego wspólnie śmiali. Z wielkim smutkiem przyjęła fakt, że znaleźli się już pod jej klatką schodową…
Na wszystkich przychodzi czas
Gdyby tylko dowiedzieli się
Że kręcący kalejdoskop
Kolejno porusza nami wszystkimi [3]
__________________
[1] Beyoncé & Shakira – „Beautiful Liar”
[2] Sarah Addison Allen
[3] Elton John – „Can you feel the love tonight?”

[4] Sandra Gulland
__________________
Znowu mnie nie było, ale zaczęłam pracę i po całym dniu ciężko mi się skupić na dobraniu odpowiednich tekstów, ale mam nadzieję, że wieczorem znajdę czas aby obrobić jeden rozdział i mieć ich zapas na kilka najbliższych tygodni. 
Całusy! 

2 komentarze:

  1. No to się Julka wpakowała. Młody Piechu chyba nie da jej tak szybko spokoju. Dobrze, że na ratunek przyszedł Srecko! Wydaje się dość sympatyczny. Zobaczymy jak to dalej się potoczy.
    Za to Andrzejek nie przestaje być cwaniakiem! Trochę mi już szkoda Korneli, mógł jej przynieść chustkę. A tak będzie musiała się z nim jeszcze pomęczyć, bo on też raczej nie odpuści.
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  2. Na jakiego zasługuje, hah?! W takim razie Julka zasługuje na takiego z końcówki rozdziału :P Próbuję sobie przypomnieć, w którym momencie zgodziłam się na ten pomysł, ale mam kompletną czarną dziurę. Widocznie wyparłam traumatyczne wydarzenia z głowy.
    No Andrzej to już stąpa po granicy. Kiedyś dostanie w twarz albo i gorzej. Cóż, Srecko się uczy polskiego, to Wrona mógłby obchodzenia się z kobietami?
    Twoja zawsze kochana jędza!

    OdpowiedzUsuń