sobota, 7 maja 2016

Rozdział dziesiąty – Basen

„Każde z nich miało świadomość, że siedzi naprzeciwko osoby, która może zmienić bieg życia na zawsze, jeśli nie zachowają ostrożności.” [1]
5 listopad 2013 r.
- Mogłaś mi powiedzieć dokładnie kto też będzie na tym wypadzie - powiedziała mało zadowolona Kornelia gdy czekała, aż jej przyjaciółka schowa swoje rzeczy do szafki w przebieralni. Dlatego dopytywała, żeby uniknąć takiej sytuacji jak teraz. Tak trudno było zrozumieć jej współlokatorce, że nie zamierzała się widywać z Wroną. Chciała, żeby to był miły wypad, a na pewno już taki nie będzie. Zdenerwowała się i na brunetkę i na niechciane towarzystwo. To, że miała blond włosy, nie znaczyło, że można ją nabierać jak idiotkę.
- Powiedziałam. Moi przyjaciele.
- I wymieniłaś tylko trzech na czterech. Dobrze wiesz, że ich nie lubię. Powiesz coś czy mam mówić do ściany tylko dlatego, że nie lubię zapatrzonych w siebie sportowców? - spytała Nele po dłuższej chwili gdy jej przyjaciółka dalej ją ignorowała.
- Piechocki nie jest moim kumplem - rzuciła wymijająco. - Nie odpowiadam za to, kto się zjawa na publicznym basenie.
- Dobrze wiedziałaś od początku kto będzie, ale dobra. - Unosiła ręce w geście obronnym. - Będę grzeczna i spędzę ten cały czas tutaj w jacuzzi, dla relaksu. Może nikt nie zginie - mrugnęła do przyjaciółki i weszła na pływalnię.
- Moja dziewczyna - zawołała za nią rozbawiona.
- To będzie długi dzień - powiedziała sama do siebie, gdy zauważyła pływającego Wronę.
Natychmiast skierowała się do wolnego jacuzzi i po prostu odcięła się od całej reszty. Nie żeby półnagie męskie ciała nie robiły na niej wrażenia. Po prostu nie chciała im dawać satysfakcji, że cokolwiek ją obchodzą. Zwłaszcza Andrzej, który raz po raz poruszał umięśnionymi barkami. Natychmiast wyrzuciła go z myśli i obróciła się w stronę, gdzie nie była zmuszona patrzeć na żadnego znajomego przyjaciółki. Za to środkowy nie przegapił jej pojawienia się na basenie wraz z Julką. Pokonując kolejne długości basenu, obserwował Kornelię. Jej chęć odizolowania tylko mu pomagała w swobodnym podrywie.
Cały czas powtarzała sobie w myślach, że w najbardziej odizolowanym kącie całego basenu nikt nie będzie szukał jej towarzystwa. Dlatego poświęciła swoje myśli salonowi, który dostała w spadku po matce i najbliższemu zamówieniu, które miała złożyć. Próbowała ułożyć je tak by jak najwięcej zaoszczędzić.
- Nie musisz sobie już wyobrażać mnie bez ubrania - rozległ się męski głos. - Jestem tutaj.
- Ja wyobrażam sobie, że ciebie tu po prostu nie ma.
- Nie bądź dla siebie taka okrutna. Nie pozbawiaj się tej przyjemności przebywania ze mną - obszedł jacuzzi dookoła i wskoczył z drugiej strony. Rozsiadł się wygodnie naprzeciwko blondynki.
- Przyjemności? Nie schlebiaj sobie. Jesteś gorszy niż wrzody na tyłku.
- Nie miałaś mnie na swoim tyłku, to nie możesz wiedzieć, jaki jestem - trącił stopą jej nogę. Miał wrażenie, iż cofnęli się w relacji aż do samego początku. Znowu otwarcie żywiła do niego urazę i unikała jakiegokolwiek kontaktu. Przecież tak się starał, żeby myślała o nim trochę cieplej. Całowali się kilka razy i za każdym razem była zadowolona. Kto by nie był. Zyskiwał przy bliższym poznaniu, tylko oni jeszcze nie zbliżyli się wystarczająco.
- Daj spokój, ok? Obiecałam Julce, że będę miła, a ty wcale tego nie ułatwiasz, więc idź sobie - oparła głowę o brzeg jacuzzi i zamknęła oczy z nadzieją, że uparty osioł sobie pójdzie.
- A ja obiecuję, że tobie będzie miło - przysunął się bliżej, tak, że ich uda się stykały.
Każde z nich miało świadomość, że siedzi naprzeciwko osoby, która może zmienić bieg życia na zawsze, jeśli nie zachowają ostrożności. [1]
- Ciebie tu wcale nie ma - powtarzała sobie uparcie pod nosem i dalej leżała z zamkniętymi oczami. Oprócz bąbelków na ciele, poczuła pod wodą rękę chłopaka wędrującą od jej stopy w górę. Gdy otworzyła oczy, zorientowała się, jak blisko niej się znalazł i jak to może wyglądać z daleka.- Ej! - Odsunęła się i odepchnęła jego dłoń. - Zjeżdżaj! - Zaczynało brakować jej  sił na walkę z tak upartym przeciwnikiem.
- Ze mną będzie ci przyjemniej niż z bąblami - uśmiechnął się, po czym nabrał powietrza i zanurkował. Kilka sekund wodziła zdezorientowana po wzburzonej wodzie. Tymczasem on wynurzył się tuż przed jej twarzą i oparł ręce po jej bokach.
Próbowała go odsunąć jak najdalej od siebie. Zastanawiała się czemu akurat uparł się na nią. A podobno mężczyźni rozumieli jak się do nich: nie. Widocznie on po prostu zbyt wiele razy dostał w głowę piłką i to spowodowało zanik czynności rozumowania.
- Teraz już mi nie uciekniesz - uśmiechnął się z satysfakcją. - Co powiesz na kąpiel w czymś głębszym? - Porwał dziewczynę na ręce.
- Nie! Puszczaj mnie! - Próbowała się wyrwać. - Zostaw mnie! Nie umiem pływać! - krzyczała zrozpaczona i przerażona perspektywą spotkania z wodą.
- Trochę wody jeszcze nikomu nie zaszkodziło - zaśmiał się i stanął nad krawędzią. Po chwili rozległ się głośny plusk.
Próbowała złapać nie tyle powietrze ile krawędź basenu. Nie kłamała. Nie umiała pływać. Wody unikała jak ognia. Na początku bawiła go nieporadność brunetki. Dopiero po chwili do niego dotarło, że mówiła prawdę i jej obecność w wodzie na poziomie dwóch metrów może się skończyć na dnie. Szybko wskoczył na ten sam tor i objął Kornelię w pasie.
- Nie szarp się. Spokojnie. Wyciągnę cię.
Pozwoliła bezpiecznie doprowadzić się na suchy teren. Gdy tylko usiadła na podłodze po prostu się rozpłakała. Czarny tusz do rzęs zostawiał smugi na jej policzkach.
- Przepraszam - rzucił skruszony brunet. Niepewnie objął ją ramieniem. Odsunęła się od niego wystraszona. - Naprawdę. Nie chciałem ci robić krzywdy. Inaczej bym cię nie wyciągnął.
- Przecież ci mówiłam, że nie umiem pływać! Bawi cię takie coś? Mnie nie. I zrób chociaż jeden gest w moim kierunku, a uwierz mi, że będziesz na pierwszych stronach gazet i to wcale nie z pozytywnym rozgłosem. Rozumiesz mnie? - spojrzała na niego wrogo, a jej głos był ostry jak brzytwa.
- Wcale się nie śmieję, widzisz? Pozwól mi to naprawić. Postawię ci obiad, cokolwiek - próbował pokonać jej upór wzrokiem zbitego psa.
- Żartujesz sobie? Obiad z tobą? Prawie mnie zabiłeś.
- Uratowałem cię. Jestem na czysto. Zaczniemy od początku? - wstał i podał jej rękę.
Zawahała się. Nie była pewna czy może mu ufać. Ostatecznie podała mu dłoń. Pomógł jej wstać. Szybko wyrwała dłoń z jego uścisku. Wystraszył ją. Ogólnie przyjście na basen, gdy się nie umie pływać to bardzo zły pomysł, ale przyjaciółka przekonywała, że będzie mogła zrelaksować się w jacuzzi lub też saunie. Pobyt w głębokim basenie nie był jej celem.
- Zgoda. Za pół godziny przed basenem i idziemy na ten obiad.
- Ktoś tu zgłodniał - spojrzał na nią z góry. To że był wyższy dawało mu lepszy widok na jej dekolt. Widział jej kształtne piersi, których nie powstydziłaby się żadna kobieta.
- Nauki pływania są bardzo wymagające - uśmiechnęła się i popchnęła go do wody. - I nigdy więcej nie patrz się tam, gdzie nie powinieneś. - Skierowała się do szatni.
Przetarł ręką twarz i odgarnął włosy do tyłu. Unosił się swobodnie na wodzie i patrzył z uśmiechem na odchodzącą blondynką. Nie unosił się gniewem, bo doskonale wiedział, że zasłużył. Rozbawiła go. Nawet po takiej scenie nie straciła charakteru. Z taką dziewczyną nie mógł się nudzić, dlatego go tak intrygowała. Wystraszył się swoim wybrykiem, bo zrobił to w formie żartów a nie z zamiarem skrzywdzenia jej. Przecież cały czas starał się o jej względy.
Nela w ciągu dwudziestu minut była gotowa do pokojowego obiadu ze środkowym. Lekko wilgotne włosy ściągnęła w wysokiego kucyka. Zapłaciła za siebie przy kasie i wyszła na zewnątrz. Rozglądała się za środkowym. Nie wiedziała w sumie dlaczego zgodziła się na to wyjście. Za to zajście z wodą powinna go spoliczkować i kazać spieprzać jak najdalej od siebie. Jednak postanowiła dać mu kolejną szansę, żeby Julka nie musiała wybierać między nią a nim. Nie zamierzała jej stawiać w takiej sytuacji. Prędzej sama zrezygnowałaby z przyjaźni brunetki niż postawiła ją przed tak trudnym wyborem.
Jesteś obawą, nie dbam o to
Bo nigdy nie byłam tak wysoko
Podążaj za mną w ciemności
Pozwól mi zabrać Cię poza naszą galaktykę
Możesz zobaczyć świat, który powołałeś do życia, do życia. [2]
- Szykuje się dłużej niż kobieta - mruknęła.
- Już jestem. Dobrze wyglądam? - spytał.
- Gorzej niż ja to z całą pewnością - obrzuciła go spojrzeniem. - Gdzie idziemy?
- Oczywiście. Boska Wenus, wynurzyła się ze spienionych wód - objął ją ramieniem. - Ja prowadzę.
- Zabieraj ramię - warknęła.
- Już dobrze. Jam nie godzien dotykać bogini - uniósł ręce w obronnym geście.
- Bywasz kiedyś normalny czy wiecznie należy mieć w pogotowiu numer do psychiatryka?
- Jeśli pytasz, czy jestem zawsze taki czarujący, to odpowiadam. Przy tobie dwa razy bardziej niż zawsze - otworzył przed nią drzwi do restauracji.
- Wiesz co? Po prostu zjedzmy ten obiad, wróćmy i nie spotkajmy się nigdy więcej. - weszła do środka. - To jest zdecydowanie idealna myśl. Dzięki temu nikt nie zginie.
- Planujesz zabicie mnie?
- Jeszcze mi życie miłe. Nie zamierzam marnować swoich cudownych zdolności w więzieniu. Szkoda zachodu na ciebie - spojrzała się w szybę.
- Dlaczego mnie nie lubisz?
- Bo jesteś zapatrzonym w siebie człowiekiem. Nie widzisz nic z wyjątkiem czubka swojego nosa. Nie lubię taki osób, które uważają się za lepsze od innych i sądzą, że dziewczyna powinna być na skinienie palca.
- Mówiłem ci. To nie znaczy, że jestem taki naprawdę - uśmiechnął się zachęcająco.
- Aktualnie tylko mnie utwierdzasz w przekonaniu. Jestem pewna, że gdybym przy pierwszej lepszej okazji poszła z tobą do łóżka to już następnego dnia byś zapomniał jak mam na imię. Przykro mi. Chociaż nie. Wcale mi nie jest przykro. Taka prawda Panie Siatkarzu.
- W twoich oczach wychodzę na kuzyna Lucyfera. Potrafię inaczej spędzać inaczej czas z dziewczyną niż w łóżku.
- Jasne. Ciekawe czemu podrywasz wszystko co się rusza i ma biust, hmm?
- Bez przesady. Przecież nie będę podrywał facetów - zaśmiał się.
- I właśnie potwierdzasz to co mówię. Traktujesz kobiety przedmiotowo. Jak zabawkę na jedną noc. W dupie masz uczucia, które mogą w nich się pojawiać. Właśnie dlatego nie chce się z tobą zadawać. Dlatego ten obiad to forma pogodzenia, bo nie mogę kazać Julce wybierać między tobą a mną i więcej nie zamierzam się z tobą spotykać. Nie będę jedną z tych zabawek słynnego Andrzeja Wrony.
- To może spróbujesz mnie nauczyć czegoś na poważnie? - założył ręce na piersiach. Czuł, że mu się wymyka. Coraz częściej mówiła o zrywaniu kontaktu i to całkiem poważnie. Nie tego oczekiwał, bo przecież mieli się zbliżyć a nie oddalać. Blondynka przyciągnęła jego uwagę swoim uporem i odpornością na najprostszy podryw. Nieźle się zawsze przy niej nagłówkować, bo nieustanie go zaskakiwała. Może gdyby przyjął trochę jej warunków, zobaczyłaby w nim kogoś lepszego. Przeczuwał, że z tą dziewczyną każda przygoda spełniłaby jego oczekiwania.
Pojawiam się, znikam
Na skraju raju
Każdy cal twojej skóry jest Świętym Graalem, którego muszę odnaleźć
Tylko Ty potrafisz rozpalić moje serce, rozpalić
Pozwolę Ci narzucić tempo
Ponieważ nie myślę logicznie
Kręci mi się w głowie, nie potrafię już jasno myśleć
Na co czekasz? [2]
- Nie, bo dobrze wiemy, że to nic nie da. Zawsze będziesz taki sam.
- Ludzie się zmieniają. Jeśli ci się nie uda, to mnie zostawisz. Nawet nie spróbujesz?
- Ludzie się nie zmieniają i wiem to z własnego doświadczenia - powiedziała cierpko.
Czas i doświadczenia długo kształtowały ich charaktery, a wyzwolenie z zakrzepłej formy było niezwykle trudnym i ryzykownym przedsięwzięciem. [3]
Przypomniała sobie rodziców, którzy kłócili się wiecznie po śmierci Pawełka. Jak obwiniali się o to przez kogo zachorował. Jak przestali zwracać na nią uwagę. Jak słyszała te wszystkie okropne słowa, że zmarnowała swojej matce życie przychodząc na świat. I chociaż wielokrotnie po tych wszystkich ciężkich słowach jej rodzice obiecywali, że wszystko będzie już dobrze to jednak zawsze kłamali. Spokój i kochający dom trwał czasami miesiąc, czasem dwa a bywały tylko jednodniowe okresy. Jako dziecko wierzyła w to, jednak im bardziej  dorastała tym więcej rozumiała i wiedziała, że to mrzonki. Dlatego uważała, że ludzie się nie zmieniają, że wszyscy są tacy jakimi się urodzili i nic ani nikt nie może ich zmienić.
- Nela, boisz się, że może wyjść nam coś fajnego? - złapał ją za rękę. To zdecydowanie nie było kolejne zabawne spotkanie. Atmosfera stała się poważna, a on nigdy nie czuł się w niej, jak ryba w wodzie. Zmusiła go do przemyśleń. Obserwował jej twarz, jej emocje. Skreślała go z miejsca, a przecież nigdy nie poznała go lepiej. On nie znał jej, ona nie znała jego. Mogli się wysilić i spróbować dogadać.
- Nic nie może nam wyjść. Jestem dla ciebie wyzwaniem, nikim więcej. Odmówiłam ci tyle razy i to cię we mnie pociąga. Nic więcej. I nie kłam, że jest inaczej – nie planowała być dla niego tylko wyzwaniem czy trofeum. Nie chciała tego. Ogólnie nie chciała związków. Nie teraz, gdy zaczynała ze wszystkim wychodzić na prostą.
- O nie. Lista rzeczy, które mnie w tobie pociągają, jest znacznie dłuższa - rzucił ściszonym tonem.
- Niby co takiego?
- Twój charakterek. Twoje nogi. Twoje oczy. Twoje usta... - zaczął wymieniać, aż w końcu objął dłonią jej policzek.
- Przestań... - nie zmieniła jednak pozycji, czekała na to co będzie dalej. Pragnęła by ją pocałował. Chciała znowu poczuć smak jego ust, jak jego zarost drażni przyjemnie jej skórę.
- Chętnie dopiszę tam twój język - mruknął, nim pocałował ją zachłannie. Na szczęście nie siedzieli na środku lokalu.
- Nie - wyszeptała w jego usta, ale po chwili odwzajemniła pocałunek. Nie było sensu się opierać skoro cała tego chciała. Poddała się tej grze. O konsekwencjach miała myśleć dopiero później, kiedy opuszczą lokal i znowu zaczną skakać sobie do gardeł.
- To może na początek, ty zrobisz listę rzeczy, które jednak we mnie lubisz? - spytał cicho, gdy lekko odsunęli się od siebie.
- Oczy. Lubię twoje oczy. Głos. Silne, męskie dłonie - wyszeptała cała czerwona na twarzy. Nie była dobra w wyrażaniu swoich uczuć, ale te kilka rzeczy zapamiętała z ich pierwszego spotkania. Jasne oczy, które wręcz się z niej naigrywały. Głos, rozlewający ciepło po jej ciele oraz męskie, silne dłonie, które nie raz do tej pory dotykały już jej ciała wbrew woli, ale nie robiły tego natarczywie.
- Brzmi świetnie - odparł do jej ucha i musnął je wargami. Po jej ciele przeszedł dreszcz, gdy poczuła jego usta.
- Bezczelność. To też lubię - mruknęła.
- Skoro to lubisz, to nie wiem, czy mam się zmieniać - uśmiechnął się kątem ust.
W końcu wycisnął z niej kilka miłych słów o sobie. Dzięki temu wiedział, że nie wszystko w nim ją odpychało. Może gdyby się tak nie zachowywał, nigdy nie zwróciłaby na niego uwagi. Te wszystkie sytuacje nie miałyby na pewno miejsca bez jego odrobiny natarczywości, może trochę dużej odrobiny. Musiała w końcu zrozumieć, że się nie naigrywał z niej dla zabawy, a po to by spędzić przy niej więcej czasu.
- Nie musisz, bo i tak nic z tego nie będzie - odsunęła się od niego, gdy trochę ochłonęła.
Dalej czuła jego wargi na swoich i pragnęła poczuć je jeszcze raz. Jednak nie mogła z nim być. To nie był typ ciepłego mężczyzny, z którym kobieta chce założyć rodzinę, o której ona i tak nigdy nie myślała. On był skorym do podrywu facetem, gościem, który pragnie przejść przez życie zabawowym krokiem i z uśmiechem na ustach. Widać było, że nie miał ciężkiego dzieciństwa. Nie przeszedł przez to co ona i inne wydarzenia go ukształtowały na takiego człowieka.
- A ty dalej na nie? Może zjemy i zmienimy miejsce? Gdzieś, gdzie będę mógł cię przekonać do siebie bez świadków.
Nie skomentowała jego wypowiedzi tylko swoim uśmiechem podziękowała przystojnemu kelnerowi za przyniesione zamówienie. Nie mogło ujść uwadze środkowego, że wzrok jego towarzyszki i kelnera na dłużej zatrzymały się na sobie. Coś w nim się zagotowało. Biegał za nią od dwóch miesięcy i próbował nakłonić na takie wyjście, a ona wolała spędzić czas z jakimś tam kelnerem?
- Dziękujemy, to już wszystko - zaakcentował, chcąc się pozbyć natręta. Niby czemu ona miała poświęcać mu więcej uwagi?
Wzbierał w nim gniew, ale nie dał tego po sobie poznać. Wszystkie emocje można było łatwo ukryć, dobierając właściwe słowa. [4]
- To nie było miłe - zwróciła uwagę siatkarzowi i obserwowała krzątającego się kelnera.
- To dla twojego dobra. Wolisz go ode mnie?
- Mojego dobra? Jest przystojny i wydaje się miły. Myślę, że mogłabym pójść z nim na kawę.
- Przypominam ci, że przyszłaś tu ze mną - zaperzył się.
- Nie jestem twoją własnością - wycedziła przez zęby. - I przypominam ci, że nic nas nie łączy.
- Jeszcze - poniósł palec do góry. - Myślałem, że się dogadaliśmy co nieco.
- Nie. Nie dogadaliśmy się. I wiesz zawsze jak już wydaje mi sie, że mogłabym cię polubić to robisz coś co pokazuje mi, że jednak nic takiego nie może się zdarzyć.
- Nie tylko kobiety są zmiennie - mrugnął do niej. - Dobrze, postaram się trochę bardziej.
- Nie staraj się. Po prostu przyjmij moje "nie" do wiadomości. Tak będzie lepiej - upiła łyk wody i posłała kolejne spojrzenie kelnerowi.
- Nie do wiary - westchnął teatralnie. - To może ja wyjdę i nie będę wam przeszkadzać? - warknął.
- O co ci chodzi? - spytała i spojrzała na niego zdziwiona.
- Ty i pan kelner - rzucił i poderwał się z miejsca.
- Nie zachowuj się jak zazdrosny i zaborczy chłopak - rzuciła.
- Po prostu próbowałem cię namówić na jakieś wyjście szmat czasu, a gdy w końcu się udało, ty wolisz kelnera - pokręcił głową.  Zamierzał wyjść. Nikt nie będzie robił z niego idioty. Ewidentnie dawała mu znaki, że ma go gdzieś, więc w końcu postanowił ją przyjąć do świadomości. Zresztą za kilka dni pójdzie do klubu i takich jak ona będzie miał na pęczki.
- Tylko się na niego spojrzałam - również wstała i wyjęła z torebki pieniądze, które zostawiła na stole. - Mogłam domyślić się, że tak to się skończy. Jesteś dokładnie takim jakim cię widziałam od początku. - Zabrała kurtkę i skierowała się do wyjścia. W końcu pokazał swoje kolejne oblicze. Zazdrość? O nią? Byli wolni, nie miał do tego prawa. To on za nią latał, a nie ona za nim, ale mimo wszystko nie miał do tego prawa.
- Nie chcesz zaczekać na swojego upatrzonego chłoptasia? - Wrona szedł ciągle obok niej.
- Nie. I nie wiem po co idziesz za mną.
- Po prostu idziemy w tą samą stronę. Nie uganiam się za tobą. Już nie - mruknął pod nosem. Zadziwiające w jak krótkiej chwili stracił cały zapał. Może myślał, że do wszystkich mężczyzn zachowywała dystans, może sądził, że jednak zajmuje trochę miejsca w jej myślach. Dzisiaj dostał trochę pełniejszy obraz jej osoby. W głębi duszy przyznał, że zachwiała jego pewność siebie. Przecież podryw tego kelnera też nie był jakiś oryginalny ani subtelny. Facet mógł tak zaczepiać wszystkie klientki.
Zaczęła się śmiać. Przystanęła i wpatrywała się w siatkarza i nie wierzyła w to co usłyszała. Gdyby wiedziała, że wystarczy jeden jej zachwyt nad zupełnie obcym facetem to od razu by to zrobiła i miała go z głowy. Jego mina wyrażała zdziwienie, zaskoczenie i zdumienie. Nie wierzył, że się z niego śmieje, a z pewnością nie wiedział dlaczego to robi.
- I o to pierwsza lekcja jaką dostałeś od zwykłej dziewczyny: nie jesteś taki fantastyczny za jakiego się masz. Owszem mógłbyś przegrać z kelnerem o ile nie miałby obrączki na palcu.
- Co? - na chwilę zbaraniał. - Wkręciłaś mnie.
- Coś w ten deseń - oparła się o jego samochód i obserwowała go.
- I to ja niby jestem ten zły? To z ciebie kawał podstępnej żmii - podszedł do niej.
- Musisz przyznać, że na to zasłużyłeś. A twoja mina? Bezcenna - śmiałą się dalej.
- Pierwszy raz w życiu padłem ofiarą dziewczyny - złapała się rękami za głowę.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz - przyciągnęła go do siebie za kurtkę i przygryzła wargę.
- Chyba nie wiedziałem, w co się pakuję - rzucił z przekąsem i kolejny raz tego dnia ją pocałował. Tym razem bardziej zdecydowanie, a w dodatku poczuł chłodny dotyk pod koszulką.
Odwzajemniała każdy jego najmniejszy pocałunek. Pragnęła by nigdy nie przestawał. Nie rozumiała siebie. Coś ją do niego przyciągało i odpychało, ale jego dotyk ją doprowadzał do szaleństwa. Zdał sobie sprawę, że to nie była zwykła dziewczyna. To ona okręciła go sobie dzisiaj w koło palca, a teraz całowała go jakby nigdy nic przy jego samochodzie. Próbowała wyrównać oddech. Spojrzała na niego niepewnie. Nogi miała jak z waty. Mocno trzymała się jego męskich ramion.
Nie miała siły oprzeć się narastającej fali. To było coś nieuniknionego i nieodwracalnego, coś co przybierało na sile od chwili gdy zobaczyli się po raz pierwszy. Niezdolna się temu przeciwstawić, ani wymknąć, mogła jedynie pozwolić, by opanowało ją całą, zawładnęło cudownie i magicznie. jej ciało odżyło, obmyte z samotności, przepełnione pożądaniem. [5]
- Andrzej kontra kelner 3:0 - uśmiechnął się cwanie.
- Nie mogę zebrać myśli.
- Zbiorę je za ciebie - splótł ich palce ze sobą. - Chętnie zostanę twoim chłopakiem.
- Nie będę protestować - uśmiechnęła się, a on zauważył, że gdy zdjęła z twarzy maskę zaciętości i niedostępności jej rysy stały się jeszcze delikatniejsze.
- A jeszcze niedawno chciałaś mnie zabić - zaśmiał się.
- Zawsze mogę wrócić do swoich pierwszych planów, jeśli te zastępcze ci nie pasują.
- Ewentualną negatywną energię lepiej rozładować w sypialni - trącił ją łokciem.
- Do mojej sypialni to ty na razie nie masz wejścia - zastrzegła.
- Jula pilnuje drzwi? - zażartował.
- Nie. Masz mój zakaz.
- Ale lubisz, gdy jestem bezczelny - uszczypnął ją znienacka w pośladek. - Podrzucić cię gdzieś?
- Ej! – krzyknęła na niego oburzona z powodu jego zachowania. – Swoją drogą to oddasz mi w końcu moją chustkę?
- Chyba teraz już mogę – uśmiechnął się do niej. – Ale i tak musisz do mnie wpaść.
- Nie. Przyniesiesz ją do mnie – upierała się przy swoim.
- Do ciebie? Uuu. Chyba ci ulegnę – poruszył brwiami.
- Oddasz i wyjdziesz – zaznaczyła poważnym głosem.
- Jak to? – zdziwił się. – Ani buzi ani herbatki? - zrobił smutną minę.
- Nic nie będzie. Zabiorę i cię wyrzucę na klatkę schodową.
- Ale dlaczego? Przecież mnie lubisz! I jestem twoim chłopakiem od paru minut! – przekonywał i położył dłonie na jej talii.
- To niczego nie zmienia – upierała się przy swoim.
- To może się dowiem, co się zmienia? – popatrzył na nią uważnie.
- Zmienia się to, że przestanę chcieć ci wydrapać oczy – wytknęła język w jego stronę.
- No patrzcie ją! Jaka cwana – złapał ją za policzek. – Chyba muszę zostawić trochę mojej bezczelności, żebym się czasem załapał na jakiś pocałunek.
- Wiesz Julka będzie wdzięczna jak w końcu przestaniemy próbować się zabić – zaśmiała się. Nie mogła uwierzyć, że może z nim tak normalnie rozmawiać, żartować i śmiać się i być w jego ramionach. Patrząc przez pryzmat ostatnich dwóch miesięcy to była ogromna różnica i zmiana.
- Zrobiliśmy ogromny progres. Nie wiem, czy ona to ogarnie – odparł chłopak.
- Może nie zejdzie na zawał – wspięła się na palce i musnęła jego wargi. – No dobra… Po dłuższej chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że na małego całusa czasem możesz liczyć.
- Yeah! - krzyknął z satysfakcją. – Dzięki ci Panie!
- Głupek – pokręciła z politowaniem głową, a po chwili zaczęła się śmiać.
- No co? Mieć taką fantastyczną dziewczynę i obchodzić się smakiem? Zbrodnia – mrugnął do niej. – To dowiem się w końcu, czy jedziesz gdzieś ze mną, czy uciekasz sama?
- Muszę czekać na Julkę, przecież to z nią przyszłam – wyjaśniła mu, ale poczuła się trochę zawiedziona, że już chce ją zostawić.
- To może chociaż poczekasz na nią w moim samochodzie? – uniósł jedną brew do góry.
- Daj spokój. Jak masz gdzieś jechać to jedź. Nie będę cię zatrzymywać – powiedziała Kornelia i odsunęła się od niego i samochodu.
- Z chęcią pojadę do ciebie – uśmiechnął się do niej szeroko.
- Bywasz kiedyś poważny?
- Może kiedyś się doczekasz – włożył ręce do kieszeni spodni i patrzył na nią przenikliwie. – To co, wskakujesz? Będzie nam przytulniej.
- Dobra, ale tylko dlatego, że robi się coraz chłodniej – zastrzegła.
- Dlatego się o ciebie troszczę – otworzył jej drzwi.
- Dzięki – wsiadła do jego samochodu i naciągnęła rękawy swetra na dłonie, bo w środku też panował lekki chłód.
- Włączę ogrzewanie, przysunę się do ciebie i moment będzie gorąco – przekonywał, ustawiając odpowiednią temperaturę.
- Nie kłopocz się. Zaraz powinni wyjść, bo przecież ile można przebywać na basenie.
- Może Piechocki ją napadł w szatni – zaśmiał się brunet.
- Już by padła na zawał – również się roześmiała.
- Wiadomo, przecież to najlepszy towar w mieście, a ona się opiera – pokręcił głową. – Ale zamiast nimi, to może zajmiemy się sobą? – położył swoją dłoń na jej.
- O czym chcesz rozmawiać? – uśmiechnęła się lekko i poprawiła swój szalik, którego nie lubiła. – Ale serio jak mi w końcu nie oddasz tej chustki to cię rzucę – zaszantażowała go.
- Obiecuję, że od teraz będę ją nosić codziennie przy sobie, na wypadek, gdybym cię spotkał – pochylił się w jej stronę. – Możemy porozmawiać o tym, czemu cię jeszcze nie rozgrzewam ustami.
- Bo cały czas cię zagaduję i odciągam od tego – odparła rezolutnie z wielkim uśmiechem.
- Myślałem, że to lubisz – mruknął, stykając ich wargi.
- To całkiem miłe uczucie, ale jeszcze ci się szybko znudzi czy coś – czuła jak po każdym słowie jej usta dotykają jego warg.
- Nigdy mi się nie znudzisz, Nela - popatrzył jej w oczy i zainicjował pocałunek.
Znowu chciała mu odparować, że dla niego jest Kornelią, ale uniemożliwił jej to pocałunkiem, który teraz już bez wahania odwzajemniła. Podobało jej się to uczucie, które towarzyszyło jej zawsze gdy się całowali. Czuła się wtedy w taki wyjątkowy sposób. Miała wrażenie, że cały świat wiruje dookoła niej, chociaż tego nie chciała. Miała świadomość, że to chwile, że będzie dla niego tylko jedną z wielu, ale postanowiła wykorzystać ten czas maksymalnie i nie angażować się uczuciowo. Gdy przyjdzie czas rozstania podsumuje go odpowiednio.
Zaczynał tracić głowę dla tej dziewczyny i nawet tego nie zauważył. To był jego zdecydowanie najdziwniejszy podryw, a może właśnie najnormalniejszy, bo do tej pory zabierał się do kobiet od złej strony? I tak nie miał szans na jakieś racjonalne myśli, kiedy zajmował się pieszczeniem jej ust.  Przy Kornelii zaczął się oddalać od swojego typowego zachowania. Musiał spróbować z nią być, bo nie miał nic do stracenia, a nagroda była bardzo obiecująca.
- Tak sobie pomyślałem… Przecież ja nawet nie mam do ciebie numeru – stwierdził Wrona odkrywczo.
- Brawo geniuszu! – zaklaskała w ramach nagrody. – Jak na to wpadłeś?
- Tak mnie jakoś olśniło, że nigdy nie wymienialiśmy żadnych gorących wiadomości – błysnął zębami.
- Babcia cały czas powtarza mi, że nie mogę rozdawać swojego numeru byle komu – odparła niczym cnotliwa panna.
- Jednak twój chłopak chyba powinien go mieć, nie sądzisz? Chcesz się porozumiewać listownie? – marudził.
- Już nie jojcz panie Wrona. Zapisuj – poczekała, aż wyjmie swój telefon i podyktowała mu ciąg cyfr. – A teraz wróćmy do rozgrzewania moich warg – pocałowała go.
- Tyle szczęścia na raz – mruknął zadowolony, sięgając dłonią do jej karku.
Znowu zatracili się w pocałunku. Zapomnieli o tym co ich otacza. Do rzeczywistości sprowadziło ich nagłe pukanie w szybę samochodu. Kornelia odwróciła głowę za siebie i ujrzała zaskoczoną twarz przyjaciółki. Mimo zamkniętych okien i tak ją dobrze słyszała.
- To jakieś „Mamy cię”, prawda?! – krzyknęła dziewczyna.
Blondynka nie wiedziała co jej powiedzieć, ale poczuła jak dłoń Wrony odwraca jej twarz w jego stronę i jakby na przekór słowom przyjaciółki ponownie zaczął ją całować.
- Co ty wyrabiasz? – spytała zaskoczona, gdy pozwalał jej nabrać powietrza.
- On ci czegoś dosypał do picia. Kijem go nie chciałaś dotknąć – nie dowierzała Julka.
- Przykro mi, że Piechu nie całuje tak dobrze jak ja, a teraz już nie przeszkadzaj – uśmiechnął się zgryźliwie siatkarz i zajął się ponownie Kornelią.
Jesteś światłem, jesteś nocą
Jesteś kolorem mojej krwi
Jesteś lekiem, jesteś bólem
Jesteś jedyną rzeczą której pragnę dotknąć
Nigdy nie sądziłam że to może znaczyć dla mnie tak wiele, tak wiele. [2]
______________________________
[1] Nicolas Sparks
[2] Ellie Goulding - “Love Me Like You Do”
[3] Connie Brockway
[4] Judith Gould
[5] Sandra Brown
______________________________
Minęło więcej niż tydzień, ale mniej niż miesiąc. Walczę z regularnością, ale to co się obecnie dzieje w moim życiu wcale nie ułatwia mi sprawy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz