5
listopad 2013 r.
- Srećko a ty co się wpatrujesz w moją
przyjaciółką jak ciele w malowane wrota? - spytał Kłos, gdy pojawił się koło
kolegi.
- Nie patrzę na nią. Po
prostu się rozglądam po basenie - wytłumaczył się szybko.
- Jassssssssne, a ja od
przyszłego tygodnia zaczynam grać jako przyjmujący - zironizował Kłos.
- Bez urazy, ale aż tak źle
nie jest, żeby się chwytać brzytwy - zażartował.
- Cholera, a Wrona powtarza
mi, że cały czas mam szansę stać się najlepszym przyjmującym na świecie -
zaśmiał się Kłos.
- Nie chciał cię zranić. Ode
mnie zawsze możesz liczyć na prawdę - poklepał kumpla po ramieniu. - Mam
pytanie.
- Jakie?
- Wasza przyjaciółka kogoś
ma?
- A co to za pytanie panie
Lisinać?
- No normalne. Jest jakiś
chłopak, narzeczony, mąż? - denerwowało go, że Kłos wcale nie ułatwia mu
sytuacji.
- No nie całkiem normalne.
Wiesz z tego co widzę to ktoś się wokół niej kręci - spojrzał na Martę i jej
zbolałą minę, bo Piechocki uparcie o czymś jej opowiadał, a ona ewidentnie nie
miała ochoty tego słuchać. Zaczął się po prostu śmiać. Zastanawiał się gdzie
podziała się ta wyszczekana Marta, która innemu nachalnemu wielbicielowi
kazałaby spadać na drzewo.
- Czy on nie widzi, że ona
się nudzi? - Srećko przypatrywał się nieudanemu podrywowi przy krawędzi basenu.
- Najwidoczniej nie - Kłos
dusił się ze śmiechu.
- Muszę jej pomóc - orzekł
zdecydowany. Widział, że Kacper za bardzo się spoufala, kładąc dłoń na ramieniu
dziewczyny. Ona ewidentnie sobie tego nie życzyła. Tak gwałtownie odtrąciła
libero, że ten z impetem wpadł do basenu obok nich.
- Chyba nie musisz - Karol
wybuchł śmiechem i pokazał Marcie uniesione do góry kciuki. - To jest duża
dziewczynka Srećko i w liceum nie z takimi dawała sobie radę.
- Właśnie widzę - Serb
uśmiechnął się pod nosem. - Chcesz mi o czymś opowiedzieć?
- Nie. Pozwolę ci sam ją
odkryć - puścił mu oko. Usłyszał jakieś krzyki. - Matko czy w Skrze nie ma
normalnych sposobów na podryw? - spytał kolegę gdy zobaczył Andrzeja i Nelę.
- Są. Ja zacząłem od
wieczornego spaceru - odparł Srecko dumny z siebie. - Andrzej woli na ostro.
- Nie spieprz tego, bo ja ci
wpieprzę, jasne? - pogroził mu Karol palcem.
- Jesteś za młody na
odgrywanie jej ojca - wytknął mu język.
- Za to jestem jej
przyjacielem, a styczności z jej ojcem byś nie chciał mieć. Uwierz mi. Jak
pierwszy raz przyszedłem do niej na korki z gegry to uczyła mnie pod jego
czujnym okiem. Masakra.
- Czyli córeczka tatusia?
- Coś w ten deseń tylko
troszkę gorzej. Wyjaśnij mi. Jak ja bym tak potraktował dziewczynę to już
dostałbym w twarz, a Andrzej? Obrzuciła go tylko spojrzeniem pełnym nienawiści.
Gdzie tu sprawiedliwość?!
- Chcesz mnie celowo
odstraszyć? Jula nie może być taka zła - pokręcił głową. - Och, Karolku.
Widocznie twoja kobieta mniej się z tobą patyczkuje. Nie wiem, co Wrona ma w
sobie, ale ewidentnie laski na to lecą.
- Ona nie. Ona jest do rany
przyłóż. Tylko nie trzymaj długo, bo się coś ci jeszcze wda, np. miłość. Chyba
nie Kornela... Prawie go zabija wzrokiem. Ciekawe czy on się kiedyś opanuje i
zacznie je wszystkie traktować poważnie.
- Mógłbym codziennie mieć
ranę, jeśli ona by mnie leczyła - mruknął. - Żarty się ciebie trzymają. Szkoda
mi jego byłych partnerek. Zwłaszcza jeśli się angażowały, bo po nim to spływa
jak po kaczce. A teraz się ugania, bo ona go nie chce.
- Oj, Srećko, Srećko... Ja
wiem, że konkurencja ciężka, bo syn prezesa i takie tam, ale zawalcz. Jak coś
to ona będzie miała ból głowy, którego z was wybrać, a ty w razie czego złamane
serce. Idę o zakład, że ją do siebie przekona i masz rację głupi jest, że tak
się zachowuje.
- A jak on powie coś ojcu? -
wahał się. - Może ona go zmieni?
- Junior? Nie sądzę. Powinien
umieć przyjąć odmową. Srećko! Sam nie wierzysz, że ona może go odmienić.
- Boże, to już taktyka na
mecz jest prostsza od uczuć - jęknął. - W końcu musiałby się naciąć na kogoś,
kto zrani jego a nie odwrotnie.
- Nikt nie mówił, że będzie
lekko. Ale wiesz co? - zaczął mówić, gdy Wrona wpadł do wody. - Myślę, że
trafił na ciężką przeciwniczkę. Ona mu się tak łatwo nie da.
- Na razie to on zdecydowanie
nie ma lekko - razem z kolegą śmiali się z podbojów Andrzeja. - Może być się z
czego pośmiać.
- Da mu popalić. Idę popływać
- rzucił szybko, gdy zobaczył zbliżającą się Martę.
- A już miałam was zajść od
tyłu i wam się rzucić na szyję. Zepsułeś, Kłos! - krzyknęła do kumpla.
- Nigdy nie zrozumiem was
kobiet - stwierdził Srećko
- O co ci chodzi?
- Twoja przyjaciółka najpierw
warczy na Wronę, a potem gdzieś razem wychodzą. Jak to się dzieje? Czemu wasze
kobiece mózgi pracują zdecydowanie inaczej niż nasze męskie? - pytał
zdezorientowany.
- Żebyście mieli zabawę
podczas rozpracowywania nas - uśmiechnęła się niewinnie.
- Ja dziękuję za taką zabawę.
Masz dobry zamach. Piechocki jak gwiazda wylądował w wodzie.
- Dziękuję. To nie było
zamierzone, ale może coś do niego w końcu dotrze - wzruszyła ramionami. - Czyli
nie pokusisz się o zgłębianie kobiecego umysłu z żadną ochotniczką?
- Jeśli tylko będzie w miarę
normalna to tak. Z wariatami to ja pracuję - zaśmiał się.
- Chyba żadna normalna
dziewczyna nie pokusiłaby się na związek z wariatem - odparła.
- Znam takie, które by to
zrobiły.
- Tak? No racja. Co mecz
słyszycie wyznania miłosne od fanek.
- Fanki - wzdrygnął się. -
Dlatego ja po meczu chowam się do szatni.
- A one biedne płaczą po
nocach i wzdychają do twoich zdjęć. Gdyby tylko cię teraz widziały - na krótką
chwilę spuściła wzrok z jego twarzy na niższe partie ciała. Natychmiast zganiła
się w myślach.
- Nie wywołuj wilka z lasu!
Jest dobrze jak jest - udawał, że nie zauważył jej spojrzenia.
- Och, czyli mam cię tylko
dla siebie - wypaliła, a po chwili dotarł do niej sens słów. - Źle to
zabrzmiało, wybacz - tłumaczyła się z rumieńcami na policzkach. Zaśmiał się i
objął ją lekko ramieniem.
- Pochlebiają mi twoje słowa.
- Nie chciałam tego
powiedzieć. Nie w ten sposób - plątała się i teraz nie tylko twarz ją piekła,
ale i skóra pod dotykiem siatkarza. - Też chcesz wylądować w wodzie?
- Spokojnie, spokojnie -
uniósł ręce w obronnym geście. - To było po przyjacielsku. Tylko nie bij!
- Chciałbyś - zmierzyła go
spojrzeniem. - Masz szczęście, że lubię cię bardziej niż tamtego szczura.
- Szczura? - spytał ze
śmiechem.
- Piechockiego, no. Dobrze
wiesz, o czym mówię.
- Wiem, ale nie sądziłem, że
dostał nowe przezwisko.
- Nie mów nikomu. W ogóle
dziękuję, że chciało ci się mi pomóc z nim. Niestety, mało dociera do jego
móżdżka.
- Młody jest i trochę
narwany. Po prostu zobaczył ładną dziewczynę to pomyślał, że podbije. Nie złość
się na niego. Nie jest taki zły.
- Nie złoszczę. Sam
widziałeś, że nie potrafię mu odmówić. Nie wiem jak to zrobić, żeby go nie
skrzywdzić.
- I chyba obawiasz się, że
doniesie na ciebie ojcu, co?
- Jasne, że tak, ale nie mogę
się przecież z nim umawiać, bo pracuję u jego ojca. Jestem taka żałosna z tą
sytuacją.
- Nie jesteś. To normalne,
ale myślę, że w przypadku Juniora podziała jak go zaczniesz ignorować.
Spokojnie to nie jest drugi Wrona - zaśmiał się widząc jej spojrzenie.
- I całe szczęście. Ech,
gdyby on był taki jak ty... - westchnęła. - To chyba nie jest mój najlepszy
dzień. Wygaduję kompletne bzdury.
Świetnie się bawił widząc jej
zażenowaną minę i te urocze czerwone policzki. Nigdy nie był dobry w
podrywaniu, a jego kobiety można było policzyć na palcach jednej ręki.
- Lubię gdy wygadujesz
kompletne bzdury.
- Chyba w moim przypadku
zawsze możesz na to liczyć - mruknęła.
- Nie martw się. Może Andrzej
i Nela jednak się nie pozabijali - próbował odwrócić jej myśli od zażenowania
swoją osobą.
- Jak coś, mogę liczyć na
pomoc w sprzątaniu zwłok?
- Jasne! Tylko pytanie czyich
zwłok - zaśmiał się.
- Ja stawiam na Andrzeja.
Jeśli nie zwłoki, to co najmniej wykastrowany.
- Nie doceniasz go - rzucił
rozbawiony.
- Doskonale wiem, jaki jest.
Kiedyś go to zgubi, a jeśli skrzywdzi moją przyjaciółkę to sama go skrócę o ten
mieczyk, którym wymachuje w spodniach.
- Już mu współczuję. Ale może
się opamięta? Może w końcu i on się zakocha?
- Chcę dożyć tego momentu -
pokręciła głową.
- Sądzisz, że to się nigdy
nie stanie?
- To już prędzej ja się
zakocham niż on - prychnęła.
- Łatwo się zakochujesz?
- Na tym polega kaprys, że
raz na ruski rok.
- Ale jak już to pewnie na
poważnie?
- Niestety - rzuciła
wymijająco. - Nie ma o czym mówić.
- No to wpadaj do wody -
popchnął ją, a ona z pluskiem wleciała do basenu.
- Lisinać! Jesteś trupem!
- Ja? A sądziłem, że Wrona -
zaśmiał się i odsunął się od brzegu basenu.
- Przykro mi, jeśli chciałeś
zgrywać wybawcę jak Andrzej. Umiem pływać - zwinnie podciągnęła się nad
krawędź. - Teraz ty jesteś pierwszy na mojej czarnej liście.
- Aż się boję - zaśmiał się.
- Radziłbym ci uciekać -
krzyknął Karol, w tym samym momencie, gdy dziewczyna ruszyła na Serba. Srećko
zaczął cofać się do tyłu.
- Uspokój się, bo zmarszczek
dostaniesz.
- Nie więcej niż ty -
odparowała.
- Ale już, spokojnie.
Pamiętaj, że ja nie mogę mieć kontuzji - próbował przemówić do niej
dyplomatycznie.
- Kto tu mówi od razu o
kontuzji. Jest tyle sposobów na zemstę - zbliżyła się do niego, aż w końcu
zabrakło chłopakowi miejsca do cofania. Stał oparty o drzwi do sauny.
- Ciekawe jakich - wyszeptał
do jej ucha.
- Mogę sprawić, że będziesz
chował namiocik w kąpielówkach do końca pobytu - nie pozwoliła wyprowadzić się
z równowagi przez bliskość chłopaka. Wmawiała sobie, że na pewno nic złego nie
chodzi mu po głowie i chciał się przyjacielsko podroczyć.
- Jesteś taka urocza gdy
komuś grozisz. Nic dziwnego, że Junior stracił dla ciebie głowę - jego ciepły
oddech muskał delikatnie jej szyję, a lewa dłoń chłopaka powędrowała na jej
biodro.
- Muszę nad tym popracować,
skoro dla ciebie to urocze - zmrużyła oczy. - Szkoda, że mogę liczyć tylko na
adoratorów w jego typie.
- Nie on jeden stracił dla
ciebie głowę - na próbę musnął wargami jej policzek.
- Srećko? - wpatrywała się w
niego przestraszonym wzrokiem. Źrenice wyraźnie się jej powiększyły. Miała
wrażenie, że całe jej ciało krzyczy, żeby się nie odsuwał, żeby ją dalej
dotykał.
- Tak? - z każdą chwilą jego
wargi zbliżały się do jej ust
- Co ty robisz? - spytała
cicho, bojąc się ruszyć choćby o krok.
- Nic? - musnął wargami jej
usta, a gdy się nie sprzeciwiła pocałował ją delikatnie.
Wydała z siebie ciche
jęknięcie, tłumiąc więcej reakcji. To działo się naprawdę. Serce galopowało jej
w piersi, myślała w zwolnionym tempie. Nie potrafiła uwierzyć, że naprawdę
podoba się środkowemu. Nie przestawał. Całował ją powoli i delikatnie, a po
chwili odwrócił ją tak by to ona opierała się o ścianę sauny. Poczuła dreszcz
na plecach po zetknięciu z ciepłą powierzchnią. Jej samej też robiło się
gorąco. Niepewnie położyła dłonie na jego karku.
- Dalej chcesz mi grozić? -
spytał szeptem.
- Tylko jeśli nie zamierzasz
tego kiedyś powtórzyć - odparła niezbyt pewnie. Miała cały czas przymknięte
oczy.
- Na wszystko przyjdzie znowu
czas - mruknął jej do ucha, ale nie odsunął się na krok.
- A teraz? Co mam sobie
myśleć?
- Kino? Jutro? - zasugerował.
- To randka? - w końcu
podniosła na niego wzrok.
- A chciałabyś?
Czuła się przy nim taka mała.
Zwłaszcza, gdy pochylał się nad nią i roztapiał ją spojrzeniem swoich ciemnych
oczu. Pokiwała nieznacznie głową.
- Świetnie. Jutro po moim
wieczornym treningu - przejechał kciukiem po jej ustach.
Nie zdążyła zareagować, zanim
odszedł. Przyłożyła ostrożnie dłoń do warg, stojąc dalej w tym samym miejscu.
Dopiero teraz uspokajał się jej oddech. Przypomniała sobie twarz bruneta w
świetle księżyca. Miała nadzieję, że jutro wrócą późno i piechotą. Po kilku godzinach
postanowili zacząć wracać do domów. Brunetka szybko wykonała wszystkie
potrzebne czynności. Na zewnątrz rozglądała się z Kornelią. Nie wiedziała co
musiało się stać żeby poszła gdzieś ze środkowym. Miała jednak nadzieję, że nie
zabili się. Zauważyła samochód Wrony z zapalonymi światłami, więc podeszła do
niego. O mało nie zeszła na zawał. W środku jej przyjaciółka całowała się z
Andrzejem i wcale nie wyglądało to tak jakby ją do tego zmuszał.
- To jakieś „Mamy cię”,
prawda?! – krzyknęła dziewczyna.
Blondynka odwróciła się w jej
stronę, ale nie odezwała się słowem. Była lekko zaskoczona, że została
przyłapana. Nagle Wrony odwróciła jej twarz w jego stronę i jakby na przekór
słowom przyjaciółki ponownie zaczął ją całować.
- On ci czegoś dosypał do
picia. Kijem go nie chciałaś dotknąć – nie dowierzała Julka. To nie mogła być
prawda. Jej Nela nie była zainteresowana środkowym. Nie chciała nawet o nim
słyszeć.
- Przykro mi, że Piechu nie
całuje tak dobrze jak ja, a teraz już nie przeszkadzaj – uśmiechnął się
zgryźliwie siatkarz i zajął się ponownie Kornelią.
__________________
To opowiadanie też jest zakończone. Szkoda, że kolejnych zaczętych nie opublikuję, bo brakuje im trochę zakończeń, a nie dam rady tego zrobić. Do następnego ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz