poniedziałek, 12 października 2015

Rozdział drugi – Playboy z zapędami na siatkarza

„A ty jesteś coraz bliżej i bliżej i przekraczasz mnóstwo granic.” [2]
3 październik 2013 r.
            Kornelia po godzinie osiemnastej znalazła się w swoim bełchatowskim mieszkaniu. Pierwsze, co zrobiła to jakąś kolację, bo od dobrych kilku godzin nie miała czasu by zjeść cokolwiek. Cieszyła się, że salon w końcu przynosi zyski, że nie musi liczyć każdego grosza. Dodatkowo lubiła swoją pracę, a gdy tak się dzieje to człowiekowi nie przeszkadzają długie godziny, które w niej spędza. Wtedy Kornelia stawała się kimś innym. Rozmowną dziewczyną, która nie miała wcale problemów ze swoją przeszłością, która udawała, że rodziców kochała nad wszystko i bardzo za nimi tęskniła. Nie mogła się przyznać, że prawda była zupełnie inna. Cieszyła się, że ich już przy niej nie ma. Była w końcu zależna sama od siebie. W pracy dawała z siebie wszystko. Wiedziała, że jedna niezadowolona klientka i cała jej ciężka praca, jaką wkładała w ten biznes przez ostatnie pięć lat może doprowadzić do tego, że wszystko wróci do punktu wyjścia. Nie chciała tego, a przynajmniej nie dopóki żyła babcia. Dla starszej kobiety chciała zachować pozory normalności w swoim życiu. Ona nie musiała wiedzieć o nocnych koszmarach, że jej ukochana wnuczka nie szuka mężczyzny, z którym mogłaby założyć rodzinę. Owszem w życiu blondynki zdarzały się przelotne znajomości, podczas, których próbowała zweryfikować swoje poglądy na temat życia rodzinnego, ale jej urazy z przeszłości nie pozwalały jej nikomu wejść głębiej w jej samotność. Zbudowała wokół siebie mur, którego nie pozwalała nikomu zburzyć.
            Domyślała się, że jej przyjaciółka jest w swoim pokoju, bo dobiegały ją odgłosy jakiegoś rockowego zespołu. Usiadła przy stole i zaczęła jeść kanapki i pić gorącą herbatę. Marzyła o gorącej kąpieli, która rozluźniłaby jej całe ciało i pozwoli jej nabrać sił na kolejny dzień pracy. Potem jakaś książka w łóżku, bo pokój Kornelii Stanek przypominał jedną wielką bibliotekę. Z wyjątkiem jednej szafy na ubrania resztę przestrzeni na ścianach zajmowały półki z książkami. W salonie było podobnie. Kupowała je, gdy tylko miała wolne fundusze na jakąś małą przyjemność. Spora część byłą jeszcze nieprzeczytana, ale jej to nie przeszkadzało. To był jej mały luksus, na jaki sobie pozwalała.
            - O jesteś w końcu – w kuchni pojawiła się Julka ubrana w długi biały sweter i czarne spodnie.
            - Jem kolację – wskazała na prawie pusty talerz z kanapkami.
            - Za chwilę wychodzimy – zakomunikowała Adamczewska i wzięła z lodówki sok.
            - Gdzie? – Spytała zaskoczona Nela.
            - Na kawę z Karolem i Andrzejem. – Julia zauważyła, że jej przyjaciółka skrzywiła się. – No nie bądź taka. Pokażesz mi gdzie jest ta kawiarnia…
            - … i będę mogła sobie wrócić do domu? – Spytała z nadzieją blondynka.
            - Nie. Daj spokój. Poznasz moich przyjaciół. Powiedzieli, że też chcą cię poznać.
            - Szkoda, że ja nie mam takich ludzkich odruchów – mruknęła pod nosem właścicielka mieszkania.
            - Nela… Oni nie gryzą. To są normalni, młodzi ludzie, którzy zarabiają na życie poprzez uprawianie sportu.
            - Mnie nie interesuje jak oni zarabiają pieniądze. Jestem zmęczona. Przez całe dziesięć godzin pracowałam jak szalona.
            - Pójdziemy, pogadamy, odpoczniesz i zjesz jakieś dobre ciastko. No chodź, proszę – brunetka zrobiła słodkie oczy i Kornelia dla świętego spokoju kiwnęła twierdząco głową. Znała swoją przyjaciółkę i wiedziała, że ta będzie wierciła jej dziurę w brzuchu do momentu dopóki by się nie zgodziła.
Przeznaczenie to nie jest jednak siła nadprzyrodzona, ale siła konsekwentnego systemu zdarzeń. Ta siła nabiera rozmachu, kiedy nie mamy jeszcze rozsądku, aby ją ocenić, ani możliwości, aby się jej przeciwstawić. [1]
            Blondynka oceniła swój strój, że może w nim zostać. Zielony sweter przylegał idealnie do jej szczupłego, kobiecego ciała, a białe spodnie podkreślały długie nogi, na których miała swoje ukochane czarne botki na wysokim obcasie. Zgarnęła z parapetu torebkę w kolorze obuwia i wyszła za Julką z mieszkania. Chłodny wiatr powitał je na zewnątrz i od razu zaczął plątać włosy obu kobiet. Kornelia prowadziła, bo jej towarzyszka nie znała jeszcze Bełchatowa. Umilały sobie drogę rozmową i opowiadały to, co działo się u nich przez te miesiące, gdy się nie widziały. Brunetka nie szczędziła przykrych słów swoim rodzicom, którzy kompletnie nie rozumieli jej chęci uzyskania kompletnej samodzielności. W zasadzie byli obrażeni na nią, że pojechała do Bełchatowa i zaczęła samodzielne życie. Nie odzywali się do niej, aż do tego dnia, bo z samego rana odebrała telefon od ojca, który doszedł do wniosku, że nie może się na nią za to gniewać. Julce ulżyło, ale matka dalej była nieprzejednana. Nie chciała słyszeć o rozmowie z jedynaczką. Brunetka nawet o nią nie zabiegała.
            - O Karol i Andrzej też już idą – powiedziała rozentuzjazmowana Julka i wskazała ręką na dwóch wysokich mężczyzn, którzy przechodzili właśnie na drugą stronę.
            Kornelia spojrzała na nich. Jeden z nich był wyższy od swojego kolegi o kilka centymetrów. Miał brodę oraz okulary przeciwsłoneczne na nosie. Śmiał się z czegoś głośno. Ubrany był w jeansowe spodnie w ciemnym kolorze oraz niebieską bluzę z jakimś żółtym motywem. Jego towarzysz właśnie mu coś opowiadał. Nie miał okularów, włosy miał oklapnięte, a jego okrycie było w kolorze butelkowej zieleni. Wydawali się normalni, ale Kornelia w to nie wierzyła. Nie chciała ich nawet poznawać. Przyszła w to miejsce tylko, dlatego, że prosiła ją o to przyjaciółka. W myślach powtarzała sobie, że to tylko chwila. Kilka minut, a potem się z tego wywinie i będą się widywać przelotnie jedynie w mieszkaniu, gdy przyjdą odwiedzić swoją Julkę. Taki układ była skłonna zaakceptować.
            - Karol! Andrzej! – Brunetka krzyknęła z entuzjazmem i zamachała rękoma, więc panowie poczekali na chodniku, aż dziewczyny zrównają się z nimi krokiem.
            Julia od razu rzuciła się przyjaciołom na szyję. Było widać, że panowie cieszą się na jej widok i łączy ich wszystkich szczera przyjaźń. Długo ściskała się z tymi wielkoludami, więc blondynka chciała wykorzystać to, jako idealną porę do ucieczki, ale w tym samym momencie odezwał się mężczyzna z brodą.
            - Może przedstawisz nas swojej koleżance? – Jego głos przeszył ją całą. Zadrżała. Poczuła, że jest niebezpieczeństwie. Chociaż miał okulary przeciwsłoneczne wiedziała doskonale, że świdruje ją spojrzeniem, że ocenia każdy centymetr jej sylwetki.
            - Jasne! Matko! Jaka jestem głupia! – Zaśmiała się Julia. – To moja przyjaciółka i jednocześnie współlokatorka Kornelia – wskazała ręką na blondynkę. – Nela to są właśnie Karol i Andrzej.
            - Miło mi poznać. Kornelia – podała każdemu z nich rękę.
            - Karol.
            - Andrzej – mężczyzna znacznie dłużej niż powinien przytrzymał dłoń nowo poznanej dziewczyny i dalej świdrował ją spojrzeniem. Kobieta delikatnie aczkolwiek stanowczo wyrwała mu ją i schowała w kieszeni kurtki.
A ty jesteś coraz bliżej i bliżej i przekraczasz mnóstwo granic
I to byłaby fajna propozycja, gdybym była głupią dziewczyną
Ale kochanie, nie jestem niczyim wyjątkiem
tego się ostatnio nauczyłam [2]
            Julka wesoło szczebiocąc szła między panami i opowiadała swoje pierwsze wrażenia odnośnie Bełchatowa. Kornelia szła obok Karola i milczała. Nie mogła uciec. Dopóki jej nie widzieli i nie znali wszystko było w porządku i mogła się zmyć. Teraz poznali i była zmuszona spędzić z nimi kilka godzin. Modliła się by to minęło jak najszybciej. W końcu weszli do przytulnej kawiarni i zajęli odległy stolik. Kilka dziewczyn, które siedziało w budynku zwróciło uwagę na chłopaków, ale oni nic sobie z tego nie robili.
            - To, co? My z Julką pójdziemy coś zamówić. Andrzej, co chcesz? – Spytał Kłos, gdy powiesił swoją bluzę na oparciu krzesła.
            - To, co zawsze. Gorąca czekolada na mleku z bitą śmietaną i szarlotka na ciepło – odparł koledze i wyjął z kieszeni spodni swój telefon.
            - Kornelia? – Zwrócił się do blondynki.
            - Biała czekolada i sernik z wiśniami – odpowiedziała, nawet nie zaglądając do menu. Doskonale znała je na pamięć. Często to przychodziła, gdy miała ochotę na coś pysznego.
            - To chodź Jula – Kłos przygarnął ją ramieniem i poszli w stronę kas.
A więc zostali sami. Chłopak patrzył na towarzyszkę, próbując coś wyczytać z jej postawy. Chętnie nawiązałby jakąś rozmowę, bo ewidentnie koleżanka przyjaciółki wpadła mu w oko. Blondynka wpatrywała się w szybę i obserwowała przechodzących ludzi. Nagle poczuła jak telefon w jej torebce zaczyna wibrować. Wyjęła go i sprawdziła wiadomość. Okazało się, że jedna z jutrzejszych klientek odwołała wizytę. Nela wzięła do ręki swój kalendarz by znaleźć numer telefonu pani Witkowskiej, która prosiła o wiadomość gdyby miała właśnie na środę wolną godzinę by wykonać masaż dłoni. Przekartkowywała spokojnie swój notes kompletnie nie zwracając uwagi na mężczyznę siedzącego po jej skosie.
- Coś się stało? - zapytał w końcu, widząc jej poruszenie. Zmierzyła go spojrzeniem i powstrzymała się prychnięciem pełnym złości.
- Nic w czym możesz mi pomóc - wróciła do szukania jednego numeru telefonu.
- Praca? A czym się zajmujesz? - nie poddawał się.
- Jestem kosmetyczką - odpowiedziała i wysłała wiadomość klientce oraz pracownicy, że następnego dnia ma się zjawić w pracy zgodnie z umową a nie godzinę później. Płaciła im w końcu za osiem godzin pracy dziennie, a nie za siedem, więc nie zamierzała dawać nikomu żadnych taryf ulgowych.
- O, w Bełchatowie? Masz jakieś zabiegi dla mężczyzn? - uśmiechnął się czarująco.
- Nie sądzę bym ja lub moje pracownice były godne dotykania kogoś takiego jak ty - odpowiedziała ironicznie. Jak ona nienawidziła takich typów mężczyzn. Uśmiechał się, czarował, wykorzystywał i rzucał. Co jak co, ale Kornelia Stanek nie zamierzała sobie robić powtórki z rozrywki.
- Jeśli się zjawię, to sobie zażyczę właścicielki - mrugnął do niej.
Świat cierpi na brak mężczyzn, szczególnie tych, którzy są cokolwiek warci. [3]
- Andrzej, czy mi się wydaje, czy mi bajerujesz Nelę? - odezwała się Julka.
- Jestem odporna na takich jak on - odpowiedziała blondynka.
- Stary, ty się nigdy nie zmienisz - klepnął kolegę w ramię Kłos.
- Tak, zawsze nieudany podryw - zaśmiała się dziewczyna.
- Powiedziałem już Julce, że przyjedziemy po nią jutro rano by mogła stawić się do pracy. Wiesz wprowadzimy ją trochę w towarzystwo – rzucił Karol do Wrony.
- Tak, powiem chłopakom, że jest wredną żmiją - brunet wytknął język.
- Cóż jak poradzili sobie z taką jak ty to Julkę będą nosić na rękach - mruknęła pod nosem Stanek.
- Ooo, podobasz mi się koleżanko - Karol przybił jej piątkę. - Ale szybko się na tobie poznała. Zapodałeś jej tekstami z telenoweli?
- Uważaj sobie - zmrużył oczy i spojrzał na Kornelię. - Bo przyjdę do ciebie na pedicure.
- Takich jak on wyczuwam na pięć kilometrów - mrugnęła do Kłosa. - Dla ciebie zawsze będę bardzo zajęta, więc twoje groźby nie robią na mnie wrażenia.
- Wyczuwam grzmoty - zaintonowała Adamczewska ze śmiechem.
- Niby jakich, co? - Wrona założył ręce na piersi i spojrzał wyczekująco.
- Playboya z zapędami na siatkarza - odparła triumfująco.
Po prostu chcę się upewnić
czy doskonale rozumiesz, że tacy mężczyźni jak ty
mnie zasmucają [2]
Julia z Kłosem aż się zakrztusili się ze śmiechu, a łzy ciekły im po twarzy. Za to Andrzej naburmuszył się jeszcze bardziej.
- Nie widziałaś jak gram, to nie możesz się wypowiadać.
- I nie zamierzam tego robić. Serio, znam przyjemniejsze sposoby na spędzanie czasu - spojrzała na przyjaciółkę i Karola. - Może dam wam chusteczki, co?
- Nie trzeba - wydusiła tamta w końcu z siebie, ocierając twarz.
- Jesteś pewna, że nie wpadniesz na mecz? Świetne komentarze i podsumowania byś robiła - zachęcał drugi ze środkowych.
- Jeszcze by pomyślał, że dla niego.
- Dobra. Julka czas się przyznać, że nic zamówiliśmy - widząc zdziwione spojrzenie Wrony wyjaśniał dalej. - Ola mi napisała, że za chwilę będzie na dworcu, wiec pójdę po nią i przyjdziemy tutaj, a potem coś zjemy. Jula idzie ze mną, bo chce wejść na pocztę, a to po drodze. Poczekajcie tutaj - rzucił Kłos i machnął ręką brunetce by podniosła się z krzesła.
- Co? To ja nie będę przeszkadzać... - druga z dziewczyn zerwała się z miejsca.
- Skąd. Dotrzymasz mi towarzystwa - odparł brunet z nieskrywaną satysfakcją.
- Spróbujcie się nie pozabijać - zawołała do nich przyjaciółka.
- Julka! - krzyknęła za brunetką, ale ta już wyszła z Karolem. Niechętnie opadła na krzesełko.
Westchnęła i skierowała twarz w stronę okna. Obserwowała przechodniów, którzy spacerowali, wracali do kochających rodzin, do kogoś komu mogą powierzyć swoje demony. Ona nie mogła. Musiała trzymać je w sobie. Jednak wierzyła, że w końcu się od nich uwolni, że przestanie bać się samej siebie. Nie chciała zostać w tej kawiarni i pewnie mogłaby wyjść, ale potem pokłóciłaby się z brunetką, a tego nie chciała. Dlatego postanowiła kompletnie nie zwracać uwagi na siatkarza siedzącego przy ich stoliku.
- Jesteś na mnie zła? - spytał.
- Niby za co?
- No właśnie nie wiem. Ty mi powiedz, czemu mnie ignorujesz.
- Domyślam się, że nie jesteś przyzwyczajony do takiego traktowania. Jednak ja nie zamierzam wpadać w pisk na twój widok.
- Zdecydowanie nie oczekiwałem tego, nie chciałbym ogłuchnąć - uśmiechnął się. - Ale rzadko spotyka tu kogoś kto mnie nie zna.
Prychnęła tylko pod nosem i obrzuciła go nieodgadnionym spojrzeniem. Już dawno nikt tak jej nie denerwował, ale z jego postawy, aż biła pewność siebie i to, że może mieć każdą na skinienie palca. Jeśli sądził, że jego czary na nią zadziałają to był w błędzie. Nie interesowała się sportem i nie zamierzała tego zmieniać. Był jej kompletnie obojętny.
- Oj Nela, każdego tak spławiasz, bo uznajesz się za lepszą?
Gdy usłyszała zdrobnienie, którego używały tylko babcia i Julia wszystko się w niej zagotowało.
- Nie mów do mnie Nela - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Dla ciebie Kornelia siatkarzyku - warknęła.
- Co się tak burzysz? To tylko imię - wzruszył ramionami.
- Dla ciebie może to tylko imię, więc tym bardziej dla ciebie jestem Kornelia. Chociaż wątpię byś musiał go często używać.
- Kornelia, w łóżku będzie rebelia - wyszczerzył się.
Zadzwoń po taksówkę, zgub mój numer, jesteś krok od stracenia swojej dziewczyny
Zadzwoń po taksówkę, zgub mój numer, rozważ tę lekcję [2]
- Gdyby głupota umiała latać... - warknęła w jego stronę. Miała go dość. Serdecznie dość. Niektórzy ludzie potrafią być bardzo męczący samą swoją obecnością.
- Nie unoś się tak. Żartowałem - trącił ją pod stołem.
- Nie bawią mnie twoje żarty - prychnęła.
- A jakie cię bawią? - pochylił się nad stołem.
- O co ci chodzi? - zwróciła twarz w jego stronę i spostrzegła, że był zbyt blisko. - Czego chcesz?
- Chcę, żeby było miło - mruknął, nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie wyglądasz na takiego co chce żeby było miło. A raczej na takiego co chce pstryknąć palcami i wierzyć, że każda jest jego.
- To tak nie działa, moja droga. Dla każdej trzeba się postarać
- Więc znajdź sobie taką, która będzie chciała żebyś się starał. A ode mnie trzymaj się jak najdalej możesz - nie spuszczała z niego wzroku, ale czuła jak między nimi skacze napięcie. Jak coś ich łączy.
- Lepiej smakuje nagroda, gdy  się na nią dłużej pracuje - odparł z tajemniczym spojrzeniem.
- Nagroda? - zaśmiała się pod nosem. - Uwierz mi nie mam tyle wolnego czasu żeby marnować go na ciebie.
- Mogłabyś najpierw się przekonać, czy jednak nie warto.
- Nie mam takiego zamiaru.
- Nie bądź taka niedotykalska, bo dziesięć lat nam zajmie dotarcie do łóżka.
- Prędzej woda w oceanach zamarznie nim ja wyląduje z tobą w łóżku - warknęła i zabrała swoje rzeczy, po czym wybiegła z kawiarni zostawiając po sobie tylko białą chustkę na oparciu krzesła.
_______________________
[1] Stanisław Dygat
[2] Taylor Swift - “Girl At Home”
[3] Jane Austen
_______________________
Tytuł rozdziału bardzo mi się podoba :D. 
Już macie pierwsze iskry, a będzie ich więcej. Dużo więcej ;) 

2 komentarze:

  1. Hahahaha mi też się bardzo tytuł podoba! :D Aandrzejek, taki biedny! Myślał, że sobie coś zaliczy (ale jestem wulgarna!), myślał, że znowu wystarczy tylko, że pokaże swoje białe ząbki, a tutaj Kornelia dała mu pstryczka w nos... ba nawet można to ochrzcić mianem kopa w szanowne cztery litery! :D

    Ale podobno kto się czubi ten się lubi, więc może jednak w tym łóżku wylądują wcześniej niż za 10 lat? :D

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja :D wiem, zeszło mi, ale chociaż dobrze działam jako przypomnienie o odcinku :D Andrzej taki playboy, to musiał być dla niego szok, że mu się opierała. Oczywiście zareagował jak typowy samiec na wyzwanie. A niech się stara, nic mu od tego nie będzie, jak się trochę wysili. Coś czuję, że Juli się oberwie :P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń