poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział szósty – Bezczelność

„W życiu potrzebna jest wyłącznie pewność siebie, wiedza i mnóstwo bezczelności.” [2]
11 październik 2013 r.
       Julia porządkowała właśnie dokumenty o które poprosił ją prezes Piechocki. Chociaż pracowała dopiero kilkanaście dni to czuła się wyjątkowo dobrze w tym miejscu. Podobała się jej atmosfera życzliwości, która wcale nie utrudniała pracy a wręcz mobilizowała do większego wysiłku. Adamczewska od zawsze była osobą, która sumiennie podchodziła do swoich obowiązków i wywiązywała się z nich jak najlepiej mogła. Dodatkowo nie miała w końcu na sobie presji rodziców. Żyła sama i tak jak chciała. Mieszkanie z przyjaciółką było tym czego chciała. Nie musiała nikomu mówić gdzie idzie i z kim. Jedynym problemem brunetki były kontakty Kornelii z jej znajomymi. Gdy tylko widziała Wronę dostawała szału. Zamykała się w swoim pokoju lub przechodziła na drugą stronę ulicy. Chociaż próbowała ją przekonać by dała mu szansę, ale wtedy dostawała tylko mrożące krew w żyłach spojrzenie. Nie chciała jej do niczego zmuszać, więc nie zapraszała Karola i Andrzeja do siebie.
            Wstała po jeden z segregatorów, który stał na regale. Musiała pilnie znaleźć zestawienie faktur z poprzedniego miesiąca, a jeszcze nie we wszystkim orientowała się tak jakby tego chciała. W tym samym momencie wszedł do jej pomieszczenia młody mężczyzna, który był tylko trochę wyższy od niej. Miał ciemne oczy, których kolor wahał się między czekoladą a korą drzew. 
            - Przepraszam – zdradził swoją obecność, a to spowodowało, że z rąk dziewczyny wypadły trzymane segregatory. Natychmiast podszedł by pomóc je jej zebrać.
            - Wystraszył mnie pan – powiedziała z lekkim uśmiechem, a jej smukłe dłonie szybko zbierały papiery.
            - Nie chciałem. I jaki pan? – zaśmiał się. – Kacper jestem.
            - Julia – dopiero po chwili podniosła na niego swój wzrok i zorientowała się, że jest synem szefa. – Syn prezesa – dodała po chwili.
            - Tak wyszło – wzruszył ramionami. – Czy jest w swoim gabinecie?
            - Tak. Godzinę temu wrócił. Możesz wejść – ułożyła rzeczy na biurku.
            Chłopak przyglądał się jej jeszcze chwilę i zapukał w drzwi. Gdy wszedł do środka cały czas przed oczami miał smukła sylwetkę nieznajomej dziewczyny. Nawet udało mu się dowiedzieć jak ma imię. Julia. Skojarzyło mu się to od razu z dramatem Szekspira. Wziął od ojca klucze od jego samochodu i obiecał pomóc mamie przy zakupach. Wiedział, że w klubie musi starać się dwa razy więcej, bo wszyscy uważają, że dostał miejsce w składzie tylko dlatego, że był synem prezesa. Wszyscy wątpili w jego umiejętności. I chociaż robił wszystko co w jego mocy to dla wielu i tak było to zbyt mało. Nie chciał być znany tylko z powodu tego, że jego ojciec był prezesem jednego z najlepszych klubów w Polsce. Chciał być znany tylko dlatego, że był świetnym libero. Miał marzenia. W przyszłości planował założyć koszulkę z orzełkiem na piersi, poczuć ten dreszcz emocji, gdy  tysiące kibiców śpiewają „Mazurka Dąbrowskiego”.
Chłopak działający bez żadnego kłopotu
Zrobi wszystko by być z nią
Powie cokolwiek, by przekonać ją
Wyda pieniądze na diamenty, które jej wyśle [1]
            Wiedział, że przed nim jeszcze długa droga, ale miał cel i zamierzał do niego dążyć. Był zdeterminowany, bo im bardziej człowiek jest oceniany przez czyjś pryzmat tym bardziej chce wyjść z jego cienia i pokazać, że jest coś warty. W sekretariacie Julia wertowała papiery.
            - Cześć – usłyszała jego głos i podniosła głowę. Uśmiechnęła się lekko do chłopaka.
            - Miłego dnia – życzyła mu, chociaż wcale go nie znała.
            - Dzięki i wzajemnie. Miło było poznać – lekko się uśmiechnął, a gdy dostał to samo od niej poczuł ciepło przechodzące przez jego ciało.
            Wyszedł z pokoju i skierował się do wyjścia. W drzwiach wpadł na środkowego Wronę.
            - Sorry, zamyśliłem się – rzucił do Andrzeja i wyszedł za nim.
            - Widzimy się na późniejszym treningu – machnął mu Wrona i poszedł w drugą stronę.
            Marzył mu się dobry obiad i drzemka. Wysiłek na porannym treningu dał mu w kość, więc chciał nadrobić poziom energii. Właśnie rozważał, czy wstąpisz gzies po danie na wynos, czy w ogóle zamówić je z mieszkania. Na szybko nic nie przychodziło mu do głowy w temacie, co chciałby zjeść. Przez te niezwykle aprobujące go myśli, prawie przeoczyłby swoją ulubienicę na ulicy. Jedną z rzeczy, kóre początkowo go zmyliły, było towarzystwo jakiegoś chłopaka obok Kornelii. Aż przystanął z wrażenia. Czyżby znalazła sobie kogoś, podczas gdy opędzała się od niego jak od natrętnej muchy.
            Zaobserwował, że jej towarzysz wchodził do jednego ze sklepów, ale ona pozostała na zewnątrz. Siatkarz postanowił do niej podejść i wybadać sytuacji. Przecież nie mógł pozwolić, żeby o nim zapomniała.
            - Cześć Kornelia – zawołał do niej.
            - O Boże, znowu ty – jęknęła, gdy zobaczyła go przed sobą.
            - Jedyny bóg jakim mógłbym zostać, to bóg seksu. Miło mi – zaśmiał się. – Co tu robisz, oprócz tego, że umilasz mi dzień?
            - Bóg seksu? Nie wiedziałam, że tak tytułują cię te starsze panie które zadowalasz – uśmiechnęła się słodko.
            - Niestety złotko, to nie mój przedział wiekowy. Za ty się doskonale łapiesz na moją ofertę – wciąż się do niej uśmiechał.
Dziewczyna spaceruje w miejscu, zatrzymuje ruch
ona niszczy twój umysł, to jest jej zaletą
Jest fantastyczna w stylu Jessici Alby
Nagli klasycznych chłopców [1]
- Jestem zmuszona odmówić. Nie sypiam z przebranym przez pół miasta towarem.
- Przeceniasz mnie. Nie sypiam z kim popadnie. Odbiegamy od tematu. Skąd się tu wzięłaś?
- Czekam na kolegę. Idziemy do niego, jakaś wspólnie przygotowana kolacja, świece i wino – odpowiedziała.
- Serio? – stał przed nią z rozdziawionymi ustami. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Serio. Potem może jakiś film w swoich objęciach. Wiesz taki tam wstęp do miłej nocy.
- I co on ma takiego, czego nie mam ja, co?- dopytywał, czując jak podnosi mu się ciśnienie. – Mogę ci zaoferować to samo, tylko z o wiele milszą nocą.
- Przede wszystkim nie jest tobą, a to już wiele znaczy. Powiedziałam ci już, że nie jestem zainteresowana tobą, więc zejdź mi z oczu.
- No co ty. Daj się namówić na jakieś spotkanie, to przynajmniej będziesz miała porównanie – próbował ponownie ją namówić. Przecież nie przegra podrywu z jakimś grzecznym lalusiem.
- Nie zamierzam tracić na ciebie czasu – zmierzyła go spojrzeniem. – A właśnie, kiedy oddasz mi chustkę?
- Wiesz jaka jest stawka za odzyskanie fantu – poruszył brwiami. – Ubierz się ładnie.
- Dobra, daruj sobie – przewróciła oczami. – Pewnie i tak przesiąkła już twoim zapachem niespełnionego i spalonego samca. Zatrzymaj ją sobie skoro tak bardzo lubisz ubierać damskie fatałaszki.
- Och skąd, wącham ją codziennie i wyobrażam sobie, co z tobą zrobię, jak postanowisz ją odzyskać. Mam dużo pomysłów – oparł się wygodnie o ścianę budynku.
Chłopak działający bez żadnego kłopotu
Zrobi wszystko by być z nią
Powie cokolwiek, by przekonać ją
Wyda pieniądze na diamenty, które jej wyśle [1]
- Niby co? – prychnęła. – Przywiążesz mnie do łóżka? – uniosła brew w geście zdziwienia.
- Jest taka opcja, ale przyznaj, że łóżko to oklepany temat. Może lepiej cię wywieźć gdzieś?
- Spełniaj swoje fantazje seksualne z dziewczynami twojego pokroju.
- A czy ja powiedziałem teraz choć jedno słowo o seksie? To ty myślisz o jednym, gdy mnie widzisz – zrobił kilka kroków w jej stronę.
Być może widzę nas poruszających się w ten sposób
Być może widzę nas tańczących w ten sposób
Kochanie widzę nas całujących się w ten sposób [1]
- Tak, myślę o tym, ale tylko dlatego, że czeka mnie bardzo upojna noc, której już nie mogę się doczekać.
- Dobrze ci radzę. Lepiej od razu zwiń się ze mną, jeśli nie chcesz się rozczarować – próbował dotknąć jej ręki, ale odsunęła się szybko od niego.
- Lepiej ty się zwijaj. Nie masz tyle czasu teraz by mnie zadowolić.
- Zaczęlibyśmy teraz, skończymy wieczorem. Potem mam czas do rana – proponował.
W życiu potrzebna jest wyłącznie pewność siebie, wiedza i mnóstwo bezczelności. [2]
- Już jestem Kornelia – usłyszeli głos wysokiego szatyna o jasnych oczach. – Na szczęście mają tu nasze ulubione wino – pokazał na reklamówkę.
- Świetnie, czyli możemy iść do ciebie Seba – uśmiechnęła się promiennie, kompletnie ignorując obecność środkowego.
- Będziemy mieć pyszną kolację. A ty chyba z kimś rozmawiałaś. Pan nie wie gdzie siłownia? – zmierzył Wronę spojrzeniem. – Prosto i w lewo.
-Wiem doskonale gdzie jest i jej nie potrzebuję, bo właśnie wracam z treningu – odparł oburzony. – Jestem znajomym Kornelii i próbuję ją odwieść od życiowego błędu.
- Znajomy to zbyt duże słowo. Raczej to przyjaciel mojej przyjaciółki, więc dla mnie obca osoba. Cóż, bywa trochę nierozgarnięty, ale nie odpowiadam za jej życiowe wybory – wzruszyła ramionami.
- Teraz tak mówisz. Przed chwilą sama stwierdziłaś, że byśmy nie zdążyli, więc dopuszczałaś możliwość pójścia gdzieś ze mną.
- Andrzej, miewa problemy z psychiką. Czasami mu się wydaje, że jest bogiem seksu – zaśmiewała się Kornelia. – Na dodatek, jest kleptomanem. Ukradł mi białą chustkę i nie chce oddać, bo upiera się, że to jego. Pewnie lubi też przebierać się w damskie fatałaszki – wyjaśniała znajomemu blondynka.
- Sama mi ją zostawiłaś. Może specjalnie szukałaś punktu zaczepienia, żeby mnie spotkać? – odparował. – Mam nadzieję, że w następnej kolejności zostawisz bieliznę w moim mieszkaniu.
- Chustka to wszystko na co możesz liczyć, siatkarzyku – wypowiedziała słodko całe zdanie i objęła kolegę w pasie. – Idziemy? Nasze ulubione danie musi się trochę pogotować, a my mamy sporo do nadrobienie – uśmiechnęła się promiennie, a środkowy tylko zacisnął dłonie w pięści.
________________________________
[1] Ashley Tisdale – „He said she said”
[2] Trudi Canavan
________________________________
Coś często zapominam notkach. Bywa, ale to przez to, że mam problem z piosenkami :). 
Całusy :) 

4 komentarze:

  1. Ada i jej piosenki ;)
    Och, i dlaczego ja to czytałam? Będę mieć koszmary! Dobrze wiesz z kim!
    W dodatku sprawiasz, że prawie mi go żal. Niech się stara chłopczyk, dużo ma do udowodnienia. Naprawdę, zakochiwanie się w sekretarce ojca, to banał. Niech się powstrzyma.
    Nasz samiec gamma znowu w natarciu, znowu w nieudanym. Zgrywa takiego pewnego siebie, takiego macho, a potem tak pięknie demaskuje się, kiedy Kornelia puszcza go kantem. Gdyby pomyślał troszkę więcej, to zorientowałby się, że ona zrobi wszystko, by zagrać mu na nosie.
    Andrzej, no! Bądź mężczyzną i się nie kompromituj. Nie tak cię uczyłam!
    Zawsze ci oddana, MAZW :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kornelia i Andrzejek tak po sobie jadą, że po prostu to jest tylko kwestia czasu kiedy w końcu oboje wylądują razem w łóżku - tak w myśl zasady kto się lubi ten się czupi, czy tam odwrotnie, jeden czort! :D Ale po prostu w ich spotkaniach to te testosteron kipi aż uszami Andrzejka! Biedak! Oby tylko się nie okazało, że jak przyjdzie co do czego to biedaczysko by nie podołało! To byłby dla niego cios!

    Och, czyżby Kacperek się zauroczył? Julia, ale Ty masz szczęście ahahahah :D

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń