„W życiu potrzebna jest
wyłącznie pewność siebie, wiedza i mnóstwo bezczelności.” [2]
11
październik 2013 r.
Julia
porządkowała właśnie dokumenty o które poprosił ją prezes Piechocki. Chociaż
pracowała dopiero kilkanaście dni to czuła się wyjątkowo dobrze w tym miejscu.
Podobała się jej atmosfera życzliwości, która wcale nie utrudniała pracy a
wręcz mobilizowała do większego wysiłku. Adamczewska od zawsze była osobą,
która sumiennie podchodziła do swoich obowiązków i wywiązywała się z nich jak
najlepiej mogła. Dodatkowo nie miała w końcu na sobie presji rodziców. Żyła
sama i tak jak chciała. Mieszkanie z przyjaciółką było tym czego chciała. Nie
musiała nikomu mówić gdzie idzie i z kim. Jedynym problemem brunetki były
kontakty Kornelii z jej znajomymi. Gdy tylko widziała Wronę dostawała szału.
Zamykała się w swoim pokoju lub przechodziła na drugą stronę ulicy. Chociaż
próbowała ją przekonać by dała mu szansę, ale wtedy dostawała tylko mrożące
krew w żyłach spojrzenie. Nie chciała jej do niczego zmuszać, więc nie
zapraszała Karola i Andrzeja do siebie.
Wstała
po jeden z segregatorów, który stał na regale. Musiała pilnie znaleźć
zestawienie faktur z poprzedniego miesiąca, a jeszcze nie we wszystkim
orientowała się tak jakby tego chciała. W tym samym momencie wszedł do jej
pomieszczenia młody mężczyzna, który był tylko trochę wyższy od niej. Miał
ciemne oczy, których kolor wahał się między czekoladą a korą drzew.
-
Przepraszam – zdradził swoją obecność, a to spowodowało, że z rąk dziewczyny
wypadły trzymane segregatory. Natychmiast podszedł by pomóc je jej zebrać.
-
Wystraszył mnie pan – powiedziała z lekkim uśmiechem, a jej smukłe dłonie
szybko zbierały papiery.
-
Nie chciałem. I jaki pan? – zaśmiał się. – Kacper jestem.
-
Julia – dopiero po chwili podniosła na niego swój wzrok i zorientowała się, że
jest synem szefa. – Syn prezesa – dodała po chwili.
-
Tak wyszło – wzruszył ramionami. – Czy jest w swoim gabinecie?
-
Tak. Godzinę temu wrócił. Możesz wejść – ułożyła rzeczy na biurku.
Chłopak
przyglądał się jej jeszcze chwilę i zapukał w drzwi. Gdy wszedł do środka cały
czas przed oczami miał smukła sylwetkę nieznajomej dziewczyny. Nawet udało mu
się dowiedzieć jak ma imię. Julia. Skojarzyło mu się to od razu z dramatem
Szekspira. Wziął od ojca klucze od jego samochodu i obiecał pomóc mamie przy
zakupach. Wiedział, że w klubie musi starać się dwa razy więcej, bo wszyscy
uważają, że dostał miejsce w składzie tylko dlatego, że był synem prezesa.
Wszyscy wątpili w jego umiejętności. I chociaż robił wszystko co w jego mocy to
dla wielu i tak było to zbyt mało. Nie chciał być znany tylko z powodu tego, że
jego ojciec był prezesem jednego z najlepszych klubów w Polsce. Chciał być
znany tylko dlatego, że był świetnym libero. Miał marzenia. W przyszłości
planował założyć koszulkę z orzełkiem na piersi, poczuć ten dreszcz emocji,
gdy tysiące kibiców śpiewają „Mazurka Dąbrowskiego”.
Chłopak działający bez żadnego kłopotu
Zrobi
wszystko by być z nią
Powie cokolwiek, by przekonać ją
Wyda pieniądze na diamenty, które jej wyśle [1]
Wiedział,
że przed nim jeszcze długa droga, ale miał cel i zamierzał do niego dążyć. Był
zdeterminowany, bo im bardziej człowiek jest oceniany przez czyjś pryzmat tym
bardziej chce wyjść z jego cienia i pokazać, że jest coś warty. W sekretariacie
Julia wertowała papiery.
-
Cześć – usłyszała jego głos i podniosła głowę. Uśmiechnęła się lekko do
chłopaka.
-
Miłego dnia – życzyła mu, chociaż wcale go nie znała.
-
Dzięki i wzajemnie. Miło było poznać – lekko się uśmiechnął, a gdy dostał to
samo od niej poczuł ciepło przechodzące przez jego ciało.
Wyszedł
z pokoju i skierował się do wyjścia. W drzwiach wpadł na środkowego Wronę.
-
Sorry, zamyśliłem się – rzucił do Andrzeja i wyszedł za nim.
-
Widzimy się na późniejszym treningu – machnął mu Wrona i poszedł w drugą
stronę.
Marzył
mu się dobry obiad i drzemka. Wysiłek na porannym treningu dał mu w kość, więc
chciał nadrobić poziom energii. Właśnie rozważał, czy wstąpisz gzies po danie
na wynos, czy w ogóle zamówić je z mieszkania. Na szybko nic nie przychodziło
mu do głowy w temacie, co chciałby zjeść. Przez te niezwykle aprobujące go myśli,
prawie przeoczyłby swoją ulubienicę na ulicy. Jedną z rzeczy, kóre początkowo
go zmyliły, było towarzystwo jakiegoś chłopaka obok Kornelii. Aż przystanął z
wrażenia. Czyżby znalazła sobie kogoś, podczas gdy opędzała się od niego jak od
natrętnej muchy.
Zaobserwował,
że jej towarzysz wchodził do jednego ze sklepów, ale ona pozostała na zewnątrz.
Siatkarz postanowił do niej podejść i wybadać sytuacji. Przecież nie mógł
pozwolić, żeby o nim zapomniała.
-
Cześć Kornelia – zawołał do niej.
-
O Boże, znowu ty – jęknęła, gdy zobaczyła go przed sobą.
-
Jedyny bóg jakim mógłbym zostać, to bóg seksu. Miło mi – zaśmiał się. – Co tu
robisz, oprócz tego, że umilasz mi dzień?
-
Bóg seksu? Nie wiedziałam, że tak tytułują cię te starsze panie które
zadowalasz – uśmiechnęła się słodko.
-
Niestety złotko, to nie mój przedział wiekowy. Za ty się doskonale łapiesz na
moją ofertę – wciąż się do niej uśmiechał.
Dziewczyna spaceruje w miejscu,
zatrzymuje ruch
ona niszczy twój umysł, to jest jej
zaletą
Jest fantastyczna w stylu Jessici Alby
Nagli
klasycznych chłopców [1]
- Jestem
zmuszona odmówić. Nie sypiam z przebranym przez pół miasta towarem.
-
Przeceniasz mnie. Nie sypiam z kim popadnie. Odbiegamy od tematu. Skąd się tu
wzięłaś?
- Czekam
na kolegę. Idziemy do niego, jakaś wspólnie przygotowana kolacja, świece i wino
– odpowiedziała.
- Serio? –
stał przed nią z rozdziawionymi ustami. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Serio.
Potem może jakiś film w swoich objęciach. Wiesz taki tam wstęp do miłej nocy.
- I co on
ma takiego, czego nie mam ja, co?- dopytywał, czując jak podnosi mu się
ciśnienie. – Mogę ci zaoferować to samo, tylko z o wiele milszą nocą.
- Przede
wszystkim nie jest tobą, a to już wiele znaczy. Powiedziałam ci już, że nie
jestem zainteresowana tobą, więc zejdź mi z oczu.
- No co
ty. Daj się namówić na jakieś spotkanie, to przynajmniej będziesz miała
porównanie – próbował ponownie ją namówić. Przecież nie przegra podrywu z
jakimś grzecznym lalusiem.
- Nie
zamierzam tracić na ciebie czasu – zmierzyła go spojrzeniem. – A właśnie, kiedy
oddasz mi chustkę?
- Wiesz
jaka jest stawka za odzyskanie fantu – poruszył brwiami. – Ubierz się ładnie.
- Dobra,
daruj sobie – przewróciła oczami. – Pewnie i tak przesiąkła już twoim zapachem
niespełnionego i spalonego samca. Zatrzymaj ją sobie skoro tak bardzo lubisz
ubierać damskie fatałaszki.
- Och
skąd, wącham ją codziennie i wyobrażam sobie, co z tobą zrobię, jak postanowisz
ją odzyskać. Mam dużo pomysłów – oparł się wygodnie o ścianę budynku.
Chłopak
działający bez żadnego kłopotu
Zrobi wszystko by być z nią
Powie
cokolwiek, by przekonać ją
Wyda pieniądze na diamenty, które jej
wyśle [1]
- Niby co?
– prychnęła. – Przywiążesz mnie do łóżka? – uniosła brew w geście zdziwienia.
- Jest
taka opcja, ale przyznaj, że łóżko to oklepany temat. Może lepiej cię wywieźć
gdzieś?
- Spełniaj
swoje fantazje seksualne z dziewczynami twojego pokroju.
- A czy ja
powiedziałem teraz choć jedno słowo o seksie? To ty myślisz o jednym, gdy mnie
widzisz – zrobił kilka kroków w jej stronę.
Być może widzę nas poruszających się w
ten sposób
Być może widzę nas tańczących w ten
sposób
Kochanie widzę nas całujących się w ten
sposób [1]
- Tak, myślę o tym, ale tylko
dlatego, że czeka mnie bardzo upojna noc, której już nie mogę się doczekać.
- Dobrze ci radzę. Lepiej od
razu zwiń się ze mną, jeśli nie chcesz się rozczarować – próbował dotknąć jej
ręki, ale odsunęła się szybko od niego.
- Lepiej ty się zwijaj. Nie
masz tyle czasu teraz by mnie zadowolić.
- Zaczęlibyśmy teraz,
skończymy wieczorem. Potem mam czas do rana – proponował.
W
życiu potrzebna jest wyłącznie pewność siebie, wiedza i mnóstwo bezczelności. [2]
- Już jestem Kornelia –
usłyszeli głos wysokiego szatyna o jasnych oczach. – Na szczęście mają tu nasze
ulubione wino – pokazał na reklamówkę.
- Świetnie, czyli możemy iść
do ciebie Seba – uśmiechnęła się promiennie, kompletnie ignorując obecność
środkowego.
- Będziemy mieć pyszną
kolację. A ty chyba z kimś rozmawiałaś. Pan nie wie gdzie siłownia? – zmierzył
Wronę spojrzeniem. – Prosto i w lewo.
-Wiem doskonale gdzie jest i
jej nie potrzebuję, bo właśnie wracam z treningu – odparł oburzony. – Jestem
znajomym Kornelii i próbuję ją odwieść od życiowego błędu.
- Znajomy to zbyt duże słowo.
Raczej to przyjaciel mojej przyjaciółki, więc dla mnie obca osoba. Cóż, bywa
trochę nierozgarnięty, ale nie odpowiadam za jej życiowe wybory – wzruszyła
ramionami.
- Teraz tak mówisz. Przed
chwilą sama stwierdziłaś, że byśmy nie zdążyli, więc dopuszczałaś możliwość
pójścia gdzieś ze mną.
- Andrzej, miewa problemy z
psychiką. Czasami mu się wydaje, że jest bogiem seksu – zaśmiewała się
Kornelia. – Na dodatek, jest kleptomanem. Ukradł mi białą chustkę i nie chce
oddać, bo upiera się, że to jego. Pewnie lubi też przebierać się w damskie
fatałaszki – wyjaśniała znajomemu blondynka.
- Sama mi ją zostawiłaś. Może
specjalnie szukałaś punktu zaczepienia, żeby mnie spotkać? – odparował. – Mam
nadzieję, że w następnej kolejności zostawisz bieliznę w moim mieszkaniu.
- Chustka to wszystko na co
możesz liczyć, siatkarzyku – wypowiedziała słodko całe zdanie i objęła kolegę w
pasie. – Idziemy? Nasze ulubione danie musi się trochę pogotować, a my mamy
sporo do nadrobienie – uśmiechnęła się promiennie, a środkowy tylko zacisnął dłonie
w pięści.
________________________________
[1] Ashley Tisdale – „He said she said”
[2] Trudi Canavan
________________________________
Coś często zapominam notkach. Bywa, ale to przez to, że mam problem z piosenkami :).
Całusy :)
Ada i jej piosenki ;)
OdpowiedzUsuńOch, i dlaczego ja to czytałam? Będę mieć koszmary! Dobrze wiesz z kim!
W dodatku sprawiasz, że prawie mi go żal. Niech się stara chłopczyk, dużo ma do udowodnienia. Naprawdę, zakochiwanie się w sekretarce ojca, to banał. Niech się powstrzyma.
Nasz samiec gamma znowu w natarciu, znowu w nieudanym. Zgrywa takiego pewnego siebie, takiego macho, a potem tak pięknie demaskuje się, kiedy Kornelia puszcza go kantem. Gdyby pomyślał troszkę więcej, to zorientowałby się, że ona zrobi wszystko, by zagrać mu na nosie.
Andrzej, no! Bądź mężczyzną i się nie kompromituj. Nie tak cię uczyłam!
Zawsze ci oddana, MAZW :*
Kornelia i Andrzejek tak po sobie jadą, że po prostu to jest tylko kwestia czasu kiedy w końcu oboje wylądują razem w łóżku - tak w myśl zasady kto się lubi ten się czupi, czy tam odwrotnie, jeden czort! :D Ale po prostu w ich spotkaniach to te testosteron kipi aż uszami Andrzejka! Biedak! Oby tylko się nie okazało, że jak przyjdzie co do czego to biedaczysko by nie podołało! To byłby dla niego cios!
OdpowiedzUsuńOch, czyżby Kacperek się zauroczył? Julia, ale Ty masz szczęście ahahahah :D
Buźka :*
Very funny! -.-
UsuńOj tam, oj tam! :D :*
Usuń