„Pocałunek wymyślił mężczyzna, aby
kobiecie nareszcie zamknąć usta.” [2]
17
październik 2013 r.
Wpinała do segregatora ostatnie koszulki z
dokumentami. Dostała trochę papierów do zeskanowania i wprowadzenia do systemu
na komputerze. Chyba prezes nie chciał, żeby się nudziła, bo ta sprawa ani
trochę nie była nagląca. Kartki na ściennym kalendarzu powiewały delikatnie pod
wpływem wiatru. Otworzyła jedno z okien na oścież, żeby wywietrzyć
pomieszczenie z nadmiaru męskich perfum.
Do tej pory zastanawiała się,
jak dała się postawić w takiej sytuacji. Tego dnia znowu zjawił się syn
Piechockiego. Brunetka założyła, że ponownie potrzebował coś od swojego ojca,
więc tylko skinęła mu na powitanie i powiedziała, że może wejść. Jednak chłopak
w gabinecie nie zabawił zbyt długo, a znacznie bardziej zainteresowany był
przedsionkiem i jej biurkiem. Chcąc nie chcąc w końcu zwróciła na niego uwagę,
bo nie przywykła traktować ludzi, jak powietrze. To chyba był jej błąd. Kacper
wciągnął ją w rozmowę, dziwnie ożywiony. Wcale nie spieszyło mu się do wyjścia,
bo wygodnie rozsiadł się w fotelu. W jednej chwili rozmawiali o głupotach, a w
drugiej patrzyła na niego wielkimi oczami, mrugając ze zdziwienia. Zaproponował
jej spotkanie. Jej. Widzieli się drugi raz na oczy, a on wyskakiwał z taką
propozycją?
Zrobiła dobrą minę do złej
gry i zaczęła litanię dziwnych tłumaczeń. Nic do niego nie miała, ale nie
uważała jego pomysłu za dobry. Przyjaźniła się z Karolem i Andrzejem, poznała
kilku graczy, ale nie planowała się spoufalać z nikim zaraz na początku nowej
pracy. Zamierzała uniknąć plotek, że przyszła tu szukać faceta. Niestety siatkarz
nie zniknął, ani nie cofnął swoich słów. Wpatrywał się w nią z nieśmiałym
uśmiechem i uparcie czekał na odpowiedź. Przeklinała się za swój odruch
człowieczeństwa i to, że mu nie odmówiła. Po co miała robić chłopakowi jakieś
nadzieje? Jeszcze by sobie pomyślał za dużo. Dobra, skoro się w to wpakowała,
to utnie to zaraz po tym spotkaniu. Może on sam zauważy, że nie za wiele ich
łączy.
- Puk, puk – zawołał ktoś
przez drzwi, a ona aż podskoczyła w miejscu. Bała się, że to znowu Piechocki.
- Otwarte – odkrzyknęła,
gryząc się w język zanim wystosowała ciętą ripostę. W końcu to mógł być
ktokolwiek, nawet jakiś oficjalny gość, wpadający bez zapowiedzi. Ważniak bez
poczucia humoru.
- Przyszedłem sprawdzić, czy
się nie zapracowałaś na śmierć albo nie przygniotły cię jakieś tomiszcza – w
pomieszczeniu zjawił się Wrona.
- I co, pewnie rozczarowany,
że żyję? – uniosła brew do góry.
- Skąd. Płakałbym po tobie
pół roku – złapał się za serce. – Tak z innej beczki, to nie powinnaś już
wychodzić? – wskazał na zegar.
- Dostałeś na komunię psa
zamiast zegarka, czy jak? Nie znasz się na zegarze? Jest za dwadzieścia. Nie
mogę sobie wychodzić, jak chcę. Ja to nie wy – wytknęła mu język.
- Skoro aż taki pracuś z
ciebie, to poczekam – przysunął sobie krzesło do jej biurka i uśmiechnął się do
przyjaciółki szeroko.
- Najadłeś się sera i teraz
się szczerzysz? – spytała, zdziwiona jego zachowaniem.
- Skąd. Jestem po prostu
najlepszym przyjacielem na świecie i podwiozę cię do domu po pracy. I tak nie
mam co robić.
- Czekaj, nie wiem, czy już
spadać z krzesła na podłogę z wrażenia, czy jeszcze nie – ironizowała. – Jeśli
nie ma w tym żadnego podstępu, to chętnie skorzystam – przytaknęła.
- Nie ma. To tak z czystego
serca. A jak tam minął ci dzień? Jakieś atrakcje poza papierami? – obserwował
jej sprawne ruchy.
- Nie, nic ciekawego… -
zacisnęła usta w wąską kreskę.
- Coś ukrywasz, prawda? To
jakaś prezesowska tajemnica? Będą podwyżki? – brunet świdrował ją wzrokiem.
Podniosła na niego spojrzenie pełne politowania.
- Nic z tych rzeczy. Był tu
wasz kolega – mruknęła, znad przewracanych kartek.
- Nasz kolega? Który? Trochę
ich jest. Ktoś trafił na dywanik? – strzelał pytaniami, byle coś z niej
wydusić.
- Piechocki. Wcale nie na
dywanik, tylko kręcił się tutaj.
- Tu? Ale że tu przy twoim
biurku? – środkowy nic z tego nie rozumiał.
- Taa. Chyba zaprosił mnie na
randkę – wycedziła przez zęby, nie podnosząc na niego wzroku.
- Co? Hahahahahaha – chłopak
wybuchł szalonym śmiechem. – Serio? A to ci młody podrywacz. Długo mu to nie
zajęło.
- Dziękuję za twoje pełne
wsparcie i zrozumienie sytuacji – warknęła dziewczyna z trzaskiem zamykając
segregator.
- No nie gniewaj się, po
prostu to mnie przerosło. Ty i on… O matko, w ogóle tego nie widzę – śmiał się
dalej. – Zaraz, zgodziłaś się?
- No a co miałam zrobić?
Myślałam, że się go stąd nie pozbędę albo zaraz mi się rozpłacze. Koniec końców
mógł polecieć do ojca i dopiero bym miała problemy – analizowała wszystkie
opcje. Co jak co, ale pracy nie zamierzała tracić.
- Konrad taki nie jest, nie
zwolniłby cię z takiego powodu – odpowiedział Andrzej, ale uśmiech nie schodził
mu z twarzy. – No to szykuje się randka sezonu. Fiu, fiu.
- Albo wyjdź albo zamilcz.
Kornelia na pewno okaże mi więcej zrozumienia, nawet Karol by się tak nade mną
nie znęcał – Julka zgromiła go spojrzeniem.
- Jasne, jasne. A co tam u
twojej poszkodowanej współlokatorki? Chodzi już? – zainteresował się brunet.
- Chodzi, nogi jej nie
odpadły, ale tylko po mieszkaniu. Dostała kilka dni zwolnienia, więc po co ma
gdziekolwiek wychodzić. Nie wiedziałam, że z ciebie taki ratownik medyczny –
teraz to ona posłała koledze złośliwy uśmiech.
- Jestem siatkarzem, to u nas
częsta kontuzja. Znam się na temacie – wyjaśnił obojętnym tonem. Nie zamierzał
dawać przyjaciółce satysfakcji. – Lepiej się czuje?
- Jakiś ty troskliwy,
Andrzejku. Tak, znacznie lepiej. Trochę marudzi, że obcasów nie będzie mogła
nosić – odparła brunetka.
- Kobiety – pokręcił głową.
Potem zerknął na zegar. – Dobra, Julka. Nie rób się nadgorliwa. Za dwie.
Spadamy stąd.
Podjechali samochodem
siatkarza pod jej blok. Zadowolona z podwózki dziewczyna ruszyła do wejścia.
Naprawdę nie wiedziała, co wstąpiło we Wronę. Najpierw pomagał Neli, potem jej.
Zbierał jakieś punkty sprawności, czy co? Zaskoczona odkryła, że wcale nie
odjechał, tylko człapał za nią.
- A ty co? Zostałeś moim
cieniem? Chcesz mnie wnieść po schodach? Proszę bardzo – złapał się jego
ramienia.
- Nie za wygodna jesteś?
Trzeba było Kacperka prosić, na pewno by cię wniósł – odgryzł się środkowy.
- Gnida! - przydepnęła jego stopę i sama ruszyła dalej
po schodach. Zatrzymała się tuż przed swoimi drzwiami. – A ty dalej tutaj?
- Muszę zerknąć na kostkę mojej
podopiecznej – błysnął zębami.
- Aaa, czyli po to to
wszystko było – westchnęła zrezygnowana. – Zostań tutaj, bo nie zamierzam znowu
dostać za ciebie wyzywania. Spytam jej, czy mogę cię wpuścić.
Siatkarz wzruszył ramionami.
Niech sobie Julia pyta, przecież wywarł ostatnio na jej współlokatorce bardzo
dobre wrażenie. Uśmiechnął się do siebie pod nosem. Tak, udała mu się ta
wizyta. Wbrew pozorom tyle mu wystarczyło do ogromnego zadowolenia i chętnie by to powtórzył.
- Nela? Jesteś? – brunetka
krążyła po mieszkaniu, szukając przyjaciółki.
- W salonie! – krzyknęła
blondynka, która oglądała serial.
- Na naszej wycieraczce czeka
dwumetrowy kij do szczotki i pyta czy może wejść – oznajmiła Julka wchodząc do
pokoju. – Wiesz, ten specjalista od kostek.
- Skoro musi niech wejdzie –
powiedziała kosmetyczka i wróciła do oglądania.
- Ale ty musisz się nim
zająć, bo ja lecę pod prysznic – zawołała z korytarza. – Możesz wejść. Jest w
salonie, spróbujcie się nie pogryźć.
Wrona z zadowoloną miną
wkroczył do mieszkania dziewczyn. Podążył za odgłosami telewizora i wkrótce
dojrzał czubek blond czupryny wystający znad kanapy.
- Cześć, królowo parkietu.
- Cześć, dwumetrowy kiju od
szczotki.
Wiem,
że nie mogę się ciebie pozbyć
Bo
wszystko co widzę to ty
I
nie chcę żadnego zamiennika
Kochanie
przysięgam, to Deja Vu [1]
- A jaki wielofunkcyjny –
poruszył brwiami i usiadł obok niej. – Jak tam nóżka?
- Dzięki. Już nie boli –
zignorowała pierwszą część jego wypowiedzi.
- To co, niedługo śmigamy na
kolejną imprezę? - zaproponował, patrząc w ekran.
- Nie. Skoro już przyszedłeś
to czy masz moją chustkę? Nudzi mnie już to, że tak długo ja przetrzymujesz.
- Zapomniałaś chyba, co
miałaś zrobić, żeby ją odzyskać – siatkarz objął ją ramieniem ponad głową.
- Imprezę można uznać za
wyjście, więc zrobiłam wszystko co miałam zrobić – powiedziała i trzasnęła go
po ręce, a ten zabrał ją z oburzoną miną. To, że ją całował dwa dni temu nie
znaczyło, że będzie zaraz z nim tak blisko. W zasadzie to wcale nie zamierzała
się do niego zbliżać.
- To było moje dobre serce, a
nie wspólne wyjście – pokręcił głową.
- Nie wymyślaj i ciesz się,
że w ogóle chciałam z tobą tańczyć – prychnęła.
- Tak krótko, a w dodatku mi
uciekłaś. Żądam powtórki – uśmiechnął się cwanie.
- Żądam mojej chustki.
- Możesz żądać, ale to nic
nie zmieni. Ciągle to ja ją mam – wzruszył ramionami. Bawiła go jej złość i te
urocze zmarszczki wokół oczu.
- Lubisz znęcać się nad
ludźmi, co? Zmuszać ich do przebywania w twoim towarzystwie chociaż tego nie chcą.
- Gdybyś nie chciała, to byś
nie kazała Juli mnie wpuścić. Jednak czymś cię ująłem – przysunął się do niej.
- Studiuję stadium twojej
głupoty, a potem napiszę o nim pracę i zostanę sławna i bogata.
Widzę
rzeczy, o których wiem, że nie istnieją
Czy
ja śnię? Gdy widzę jak przechodzisz obok mnie
Prawie
wypowiadam twoje imię
Lepiej
się przyglądam i odwracam wzrok
To
tak jakbym traciła szansę [1]
- Wtedy spędzalibyśmy ze sobą
dużo czasu, podoba mi się - zetknął ich
ramiona.
- Obejdzie się bez takich
tortur dla mnie – odsunęła się od niego. – Nie musisz już wyjść?
- Przecież dopiero
przyszedłem. Może zrobię nam herbatki? – zaproponował zupełnie niezrażony jej
tonem.
- Nie dam się otruć we
własnym mieszkaniu.
- W takim razie wyjdźmy
gdzieś, jak wydobrzejesz. W lokalu cię nie otrują – popatrzył na nią uważnie.
- Jesteś upierdliwy jak komar
w nocy z czego komara można trzasnąć butem i zginie.
- Taki mój urok. Nie możesz o
mnie zapomnieć – wyszczerzył się. – To może wpadniesz na jakiś nasz mecz?
Jestem skłonny przystać na taką zamianę.
- Chustka jeśli przyjdę na
wasz mecz? – zapytała dla pewności.
- Dokładnie tak. Możesz być
pewna, że przyjdę się przywitać po meczu – położył dłoń na jej kolanie.
- Zabieraj rękę – wycedziła
przez zęby.
- Wolisz usta? – zasłonił jej
twarzą widok na ekran. Zanim zdążyła mu zwrócił uwagę, przyssał się do jej ust.
Mogła mówić na niego różne rzeczy, ale wiedział, że mowa ciała zawsze ją
przekona.
Pocałunek wymyślił mężczyzna, aby kobiecie nareszcie zamknąć
usta. [2]
- Co ty wyrabiasz? –
odepchnęła go po chwili i odsunęła się tak daleko jak pozwalała jej krawędź i
boczne oparcia kanapy.
- Przytaczam ci moje
najlepsze argumenty – podążył za nią w róg kanapy. Ułożył dłonie po obu
stronach ciała dziewczyny. Zamknął ją w pułapce.
- Przestań – warknęła. –
Przyjdę na ten wasz mecz, ale jak nie oddasz mi chustki to ci nogi z dupy
powyrywam – zagroziła licząc, że odpuści.
- Uuu, będzie macanko –
spojrzał na nią znacząco i znowu zbliżył ich twarze. – Czytasz mi w myślach.
- Niech cię wymaca twoja
dziewczyna – prychnęła i odchyliła głowę.
- Akurat jest wakat na tej
pozycji, zainteresowana? – rzucił i wykorzystał sytuację, by wylądować ustami
na jej szyi.
- Nie – próbowała go
odepchnąć, ale jak miała dać sobie radę z dwumetrowym i pewnie dwa razy
cięższym od niej mężczyzną. – Daj mi spokój!
Skarbie
wydaje się, że gdziekolwiek pójdę
Widzę
ciebie, twoje oczy, twój uśmiech
To
jakbym oddychała tobą, bezradnie wspominam
Nie
chcę nikogo porównywać z tobą
[1]
- Źle ci? – ciągle całował
jej skórę i próbował wrócić do ust. Chwycił jej ręce, by się nie wyrywała.
- Bywało lepiej – prychnęła.
- Ach tak? – przycisnął ją
mocniej swoim ciałem do kanapy i naparł wargami na jej usta. Od razu wsunął
między nie swój język, nie pozwalając jej na chwile oddechu.
Nie miała szans na ucieczkę.
Trzymał jej ręce, więc nie mogła go od siebie odepchnąć, nogi ugrzęzły pod
ciężarem jego ciała. Poddała się i zaczęła odwzajemniać pocałunki. Poczuła
rozchodzącą się po ciele przyjemność. Nagle zapragnęła by nie przerywał tego
nigdy. Jego jedna dłoń wylądowała na jej szyi i delikatnie pieściła skórę tuż
za uchem. W końcu rozluźnił również drugą dłoń, więc zwalczyła pokusę
pozostania w jego ramionach i wyrwała mu się. Głęboko oddychając na środku
salonu posyłała mu spojrzenia godne bazyliszka.
Przez chwilę myślał, że mu
uległa i będą mieli szansę posunąć się dalej. Mimo wszystkich swoich protestów
odpowiadała na jego pocałunki. Wyczuwał, że ją zaskoczył, ale inaczej ani razu
nie posmakowałby jej ust. Czasem musiał zrobić coś wbrew jej woli. Na tym na
razie polegała ta znajomość. Droczyli się wzajemnie, ciągle przepychali między
sobą piłeczkę. Brunet lubił dziewczyny z temperamentem, a ta podobała mu się
szczególnie.
- Przynieść chustkę na wasz
najbliższy mecz, bo jak nie to ci wyrwę nogi z dupy – zagroziła i głośno
trzasnęła drzwiami swojego pokoju za którymi zniknęła.
Chłopcze,
próbuję się opanować
Ale
nie kontroluję siebie
Twoja
seksowność jest tak pociągająca
Nie
mogę się tego pozbyć [1]
______________________
[1] Beyonce ft. Jay - Z - Deja vu
[2] Magdalena Samozwaniec
______________________
Wiem, że mnie dawno nie było, ale od końca poprzedniego roku nic nie idzie tak jakbym chciała. Jednak biorę się w garść i za tydzień pojawiam się z nowym postem. Zapisuję sobie w kalendarzu. I biorę się też za nadrabianie Waszych blogów. Całusy.
Nie ma to jak się pośmiać z Andrzejka, prawda? :D Matko, dalej nie wiem, co zażywałam swego czasu. Dwumetrowy kij na wycieraczce xD
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że ty równie dobrze się bawiłaś na podchodach randkowych Piechockiego :P I jeszcze Wrona robił to samo! [halo, halo, Srecko?]
Tak, zdecydowanie lubi dostawać to, na co ma ochotę. Trafił na godną przeciwniczkę. Jestem za tym, żeby trochę utemperowała mu charakterek, bo nawet mnie denerwuje. Z tą chustką też przegina, bo wiecznie nie dotrzymuje słowa. Jedna rzecz, jaka może go wytłumaczyć, to zakochanie :D wtedy faktycznie, mogło mu odebrać rozum :P
No cóż ja ci mogę powiedzieć, moja droga zołzo, cieszę się niezmiernie i czekam ;) :*
Andrzejku, Andrzejku, Andrzejku! On to chyba nigdy nie wydorośleje prawda? Nie żebym coś mówiła, ale ten kij na wycieraczce ma chyba więcej z siebie z gentelmena niż nasza Wronka --. On naprawdę nigdy się nie zmieni --.
OdpowiedzUsuńTrzymam za słowo i czeka na kolejny odcinek :*